Katarzyna Sarek

Rakiety sięgnęły nieba, a moralność – dna

W ostatnich dniach dwie młode kobiety pobudziły chińską wyobraźnię. Liu Yang, jako pierwsza chińska kobieta w kosmosie, i Feng Jianmei, jako kolejna ofiara polityki kontroli urodzin. Pani Liu, doświadczona pilotka wojskowa, znienacka została trzecim członkiem załogi Shenzhou 9, czym zagwarantowała sobie honorowe miejsce w historii chińskiego podboju kosmosu i dożywotnią rolę do odgrywania w mediach. Pani Feng też robiła, co mogła, ale kara 40 tysięcy juanów za drugą i przez to nielegalną ciążę, była zaporowa dla wiejskiej rodziny.

Dlatego na początku czerwca jej dom odwiedziła lokalna ekipa z wydziału kontroli urodzin w sile dwudziestu chłopa. W szpitalu zmuszono ją do podpisania zgody na aborcję i zastrzykiem zakończono siedmiomiesięczną ciążę. Siostra pani Feng w szpitalu zrobiła zdjęcie niedoszłej matki i leżącego obok martwego dziecka. Zdjęcie straszliwe, którego widoku nie da się szybko zapomnieć. Dzięki niemu historia Feng Jianmei przedostała się do opinii publicznej. W Chinach aborcję można legalnie przeprowadzać do końca szóstego miesiąca ciąży, dlatego zachowanie urzędników z tamtejszego wydziału kontroli urodzin można określić mianem bulwersującego bezprawia. Szum medialny sprawił, że wszczęto postępowanie i nawet pozbawiono funkcji kilkoro winnych. Taka kara może wydawać się niewspółmiernie lekka, ale przy tego typu wydarzeniach – niestety licznych – i tak należy do rzadkości.

W książce „Wa” (Żaba) jeden z najsłynniejszych pisarzy chińskich Mo Yan główną postacią uczynił swoją ciotkę – położną i działaczkę wydziału kontroli urodzin, która w ciągu swego życia przyjęła 10 tysięcy porodów i zlikwidowała 2800 ciąż. Używając forteli godnych sztuki wojny, ścigała „nielegalne” ciężarne aż do chwili porodu, bo tylko samodzielne wystawienie głowy na świat gwarantowało dziecku prawo do życia. Od kilkunastu lat kontrola płodności obywateli ma nieco bardziej cywilizowane oblicze, ale dla większości Chińczyków, którzy w przeszłości osobiście doświadczyli ingerencji polityki kontroli urodzin w swoje życie, jest to niezwykle bolesny temat. Brutalnie wdrażana od 1979 roku, polityka ta nigdy nie spotkała się ze zrozumieniem i aprobatą społeczeństwa. Zresztą trudno oczekiwać poparcia, gdy środkami działania są przymusowe aborcje, nawet w dziewiątym miesiącu, czy wymuszane sterylizacje kobiet. Obecnie coraz większa liczba Chińczyków otwarcie sprzeciwia się obowiązującemu modelowi rodziny 2+1, nawet mimo że zakaz dotyczy coraz mniejszej grupy, bo około 40 proc. całej populacji.

Polityka kontroli urodzin miała obowiązywać 30 lat, ale władze zdecydowały o przedłużeniu zakazów do 2015 roku. Oczywiście, każdy zakaz da się obejść i w tym aspekcie Chińczykom nie da się odmówić kreatywności. Sprzyja temu stopień skomplikowania przepisów dotyczących kontroli urodzin, porównywalny do poziomu zawiłości polskiego prawa podatkowego. Każda prowincja ma odrębne zasady z mnóstwem wyjątków i odstępstw (np. w Szanghaju można zafundować sobie dwójkę potomków, gdy jeden z małżonków jest rybakiem i spędził pięć lat na morzu!). Gdy zaś nie da się obejść, wystarczy zapłacić. Stawki różnią się w zależności od miejsca zamieszkania, dochodów rodziców czy mocy przyjaźni z czasów szkolnych z lokalnym oficjelem. Naprawdę zamożni ludzie i tak mają to w nosie i albo płacą miliony bez mrugnięcia okiem, albo wiozą małżonki na poród do Hongkongu czy USA. Gdyby Feng Jianmei nie była biedną wiejską dziewczyną i zapłaciła haracz państwu, w spokoju doczekałaby porodu. Właśnie tego typu sprawami zajmował się Chen Guangcheng, niewidomy prawnik, który latami bronił praw kobiet, nie do aborcji, ale do rodzenia dzieci.

Sklejone zdjęcia uśmiechniętej Liu Yang w skafandrze kosmicznym i Feng Jianmei z zakrwawionym dzieckiem na kawałku folii stały się memem chińskiego internetu i wzbudziły pełne gniewu i wściekłości komentarze. Znany bloger Jiazhang zai Niuyue podsumował obie historie dobitnym wpisem: „Jesteśmy w stanie wysłać taikonautkę w kosmos, również jesteśmy w stanie przemocą przeprowadzić aborcję na siedmiomiesięcznym dziecku wiejskiej kobiety. Losy 33-letniej Liu Yang i 22-letniej Feng Jianmei dobitnie pokazują rozdarcie naszego kraju. Sława i marzenia oświetlają hańbę i rezygnację. Najnowocześniejsza technologia towarzyszy bezwstydnemu deptaniu człowieka. Rakiety sięgnęły nieba, a etyka i moralność dna. Rośnie mocarstwo, a ludzie osuwają się na kolana”.

* Katarzyna Sarek, doktorantka w Zakładzie Sinologii Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczka, publicystka, współprowadzi blog www.skosnymokiem.wordpress.com.

„Kultura Liberalna” nr 180 (25/2012) z 19 czerwca 2012 r.