Jacek Wakar
Najlepszy turniej XXI wieku
Czego najbardziej żal po odpadnięciu Polaków z Euro 2012? Euforii, która na pierwszy tydzień mistrzostw ogarnęła cały kraj. W sobotę byłem w centrum Warszawy i widziałem tam rzeczy niesłychane. Tłumy uśmiechniętych ludzi różnych nacji, szykujących się do wspólnej zabawy. Starsze kobiety proszące okrytych biało-czerwonymi flagami kibiców o wspólne zdjęcie. Tramwaje wypełnione młodzieżą co i raz intonującą wspierające Polaków śpiewki, podejmowane później przez przygodnych pasażerów. Greków i Rosjan, którzy pospołu z Polakami opanowali okolice Pałacu Kultury. Śliczne dziewczyny oferujące stemple z flagą odpowiedniego kraju na twarz. Cena? Dziesięć złotych albo dwa euro. Od początku polsko-ukraińskiego turnieju w naszych miastach trwał nieustający piknik. Tydzień temu z niedowierzaniem pisałem, że premier Donald Tusk może mieć rację – Euro pokaże inną, uśmiechniętą twarz Polski. Tak się stało, dziś to już pewne.
Po porażce Polaków balon z euforią pękł. Z ulic zaczęły znikać flagi, na telewizyjne ekrany, przez ostatni tydzień zdominowane przez futbol, zaczęły wracać wcale nie utęsknione twarze polityków. Błędem byłoby dać sobie wmówić, że wraz z klęską polskiej reprezentacji Euro się skończyło. Przeciwnie, ono trwa w najlepsze, na dodatek obiecuje coraz więcej. Za chwilę przecież będą ćwierćfinały, ich apologię głosił wielokrotnie Jerzy Pilch. Do Warszawy zjadą kibice Czech i Portugalii, potem półfinalistów, do Gdańska – Niemcy i Grecy. Polacy pokazali, że potrafią być razem nie tylko w obliczu narodowych traum. Mówi się o tym i pisze dużo, ale to prawda. Dzięki Euro objawił się nasz nowy patriotyzm, nie cierpiętniczy tym razem, a optymistyczny. Warto zapomnieć więc o Franciszku Smudzie i polskiej reprezentacji i bawić się z innymi, ciesząc się ich sukcesami. Już udowodniliśmy, że to potrafimy.
Choć oczywiście przebudzenie ze snu jest niełatwe. Sam uwierzyłem, że z Czechami musimy wygrać, znam takich, co przepowiadali nam zwycięstwo w ćwierćfinale z Niemcami. Wystarczył jeden dobry mecz z Rosją, co pokazuje dobitnie, jak wielkie i jak niezaspokojone jest w nas zapotrzebowanie na wspólne święto. Zamiast święta mamy jednak kolejną smutę. Bezradność piłkarzy wobec średnich Czechów i jeszcze bardziej średnich Greków, którzy jednak wychodzą z grupy. Brak wiary, że można wygrać albo po prostu brak umiejętności. Kompromituje się trener Smuda, mówiąc, że mistrzostwa skończyły się dla nas bez blamażu, bo nie przegrywaliśmy różnicą czterech, pięciu bramek. No, nie przegrywaliśmy, tyle tylko że nie daliśmy rady przeciętniakom. Co mają zatem powiedzieć Duńczycy, którzy wygrali z Holandią, potem na trzy minuty przed końcem dali sobie wydrzeć remis z Portugalią, wreszcie jak równy z równym walczyli z Niemcami. Też odpadli, ale mają powody do dumy.
Także dzięki nim Euro 2012 to turniej wspaniały. W połowie ostatniej kolejki spotkań grupowych wciąż nie mieliśmy bezbramkowego wyniku, słabo zagrali tylko Polacy z Czechami oraz Rosjanie z Grekami. A inni? Często grają futbol jak z marzeń. Nie murują bramki, idą na wymianę ciosów. Mnóstwo w tym Euro zapierających dech meczów, sporo zaskakujących wyników, odradzają się piłkarskie potęgi. Dlatego mimo odpadnięcia Polaków Euro 2012 pozostanie pasjonujące. Ośmiesza się Wojciech Szczęsny, gdy deklaruje, że transmisji nie będzie już oglądał, bo interesuje się piłką tylko wtedy, gdy w nią gra. Szkoda, zobaczyłby, jak bronią najlepsi bramkarze świata i może czegoś od nich nauczył. Szczęsny nie włączy zatem telewizora, ale reszta będzie mogła patrzeć na rozpędzających się, fantastycznych Niemców, na wreszcie znakomitych Francuzów (mój typ co najmniej na półfinał), zastanawiać się, czy Ronaldo utrzyma formę z meczu z Holendrami. Hiszpanie idą po swoje, Anglicy czekają na powrót Rooneya i rzeczywistą weryfikację swych możliwości, Włosi drżą, że z powodu własnej nieskuteczności w pojedynku z Chorwacją mogą znaleźć się poza mistrzostwami. Powie ktoś, że to wszystko tematy zastępcze, bo po okresie upojenia, które sami sobie zafundowaliśmy, trzeba wrócić do rzeczywistości. Piłka nożna jest jednak takim zjawiskiem, co pozwala do niej właśnie nie wracać. Dlatego wrócę po 1 lipca. Na razie jest Euro. Najlepszy turniej piłkarski, jaki w ogóle sobie przypominam.
* Jacek Wakar, szef Publicystyki Kulturalnej w Radiowej Dwójce.
„Kultura Liberalna” nr 180 (25/2012) z 19 czerwca 2012 r.