Jarosław Kuisz
Piekło w mieście zakochanych
W 1959 r. zniszczono w Paryżu pewien pokaźnych rozmiarów obiekt sportowy. Znajdujący się dosłownie tuż obok wieży Eiffla zimowy welodrom – bo o nim mowa – w skrócie zwany Vel’ d’Hiv, najmniej kojarzy się dziś z historią kolarstwa.
Znacznie bardziej zaś z wydarzeniami sprzed 70 lat, gdy paryska policja dokonała obławy na żydowskich uchodźców, którzy sumiennie zarejestrowali swój pobyt. W lipcu, z największym nasileniem podczas jednej nocy z 16 na 17 lipca, zatrzymano ponad 13 tysięcy osób. Pośpiesznie wyłapywano całe rodziny, a następnie nie oglądając się na wiek ani stan zdrowia, wszystkich stłoczono na welodromie. W samym sercu miasta w jednej chwili stworzono miejsce potworne. Brak żywności, wody, sanitariatów, skąpa pomoc lekarska… Z tych, którzy znaleźli się w Vel’ d’Hiv, niemal nikt nie przeżył. Zatrzymanych Żydów przetransportowano do obozów przejściowych, a następnie do obozów zagłady.
W ostatnim tygodniu przypomniał o tym François Hollande. Mówił o zbrodni popełnionej we Francji przez Francję, do dokonania której ani jeden żołnierz niemiecki nie został zmobilizowany. Przemawiał zaledwie około 18 minut. Tyle wystarczyło jednak, by wybuchła zdumiewająca dyskusja.
Zdaniem niektórych polityków Hollande powiedział za dużo i nie tak, jak powinien. Bynajmniej nie chodzi o przedstawicieli skrajnej prawicy. Wśród osób, które zabrały głos w tej sprawie, widoczni byli na przykład bliscy współpracownicy Nicolasa Sarkozy’ego (np. Rachida Dati, była minister sprawiedliwości, dziś eurodeputowana, czy Henri Guaino, bliski doradca byłego prezydenta). Argumentacja przeciwników Hollande’a z grubsza przedstawiała się następująco: prawdziwa Francja to Francja de Gaulle’a, a nie Francja Vichy; my nie czujemy się dziedzicami kolaborantów. I tak dalej – w duchu tradycji republikańskiej, zakładającej, że podczas okupacji niemieckiej jedyną prawdziwą Francją była „Francja Wolnych Francuzów”.
Zupełnie tak, jakby taka dyskusja nie przetoczyła się już raz nad Sekwaną. W 1995 r. Jacques Chirac, jeden z mniej u nas lubianych prezydentów V Republiki, wygłosił przełomowe przemówienie o współodpowiedzialności za Szoa. Przyznał między innymi, że Francja popełniła „coś nie do naprawienia”. Wydawać by się mogło, iż przez siedemnaście lat od tamtego przemówienia wiele się zmieniło. Ukazało się niemało publikacji o Vichy i francuskim antysemityzmie. W 1997 r. przeszłość trafiła do dzienników telewizyjnych o godzinie dwudziestej: sędziwego Maurice’a Papona oskarżono o zbrodnie przeciwko ludzkości. Rok później został uznany winnym zarzucanych mu czynów. W 1999 r. powołano specjalną komisję odszkodowawczą. W 2004 r. prestiżową nagrodę literacką „Le prix Renaudot” pośmiertnie przyznano Irène Némirovsky. Pisarka także była ofiarą aresztowań w lipcu 1942 r. w Paryżu i zmarła w Auschwitz.
A jednak od czasu wystąpienia Chiraca w Vel’ d’Hiv nie odbyła się już podobna uroczystość. Hollande zauważył, że dziś dwóch na trzech młodych Francuzów nie ma pojęcia o tym, co się tutaj stało.
Po wygłoszeniu przez francuską głowę państwa przemówienia okazało się więc, że nadal znajdzie się sporo mainstreamowych polityków, którzy chcieliby opowiadać się wyłącznie po stronie bohaterów, zapominając o mniej chlubnych kartach. One, czy tego ktoś chce, czy nie, i tak muszą zostać uwzględnione w opasłych tomach opatrzonych tytułem „Historia Francji”.
Takie spory, od dawna rozpoznane jako dyskusja nad modelem historii heroicznej czy krytycznej, przenoszą się jednak na zupełnie współczesny plan. W niedzielnym przemówieniu Hollande nawiązał do serii zamachów z tego roku. Przypomniał, że dopiero co w Tuluzie zabito dzieci z tego samego powodu, co w czasie II wojny światowej – bo były Żydami. Nawet historycy, którzy są usatysfakcjonowani postępem badań nad francuskim antysemityzmem, także przyznają, że problem ten bywa jednak nieco inaczej widziany przez mieszkańców „przedmieść”.
Swoją drogą, przeciętni obywatele poza wymianami ciosów pomiędzy politykami otrzymują także informacje o dramacie Vel’ d’Hiv w wersji popularnej. Oto przed dwoma laty na ekrany trafił poświęcony tym wydarzeniom film – „Obława” (La Rafle) w reżyserii Rose Bosch. Superprodukcja z Jeanem Reno i Mélanie Laurent pozostawiała widzów z przekazem w wersji cokolwiek „uśrednionej”. W napisach końcowych czytamy, że Vichy i Niemcy mieli nadzieję schwytać w obławie 24 000 osób. W jej dniu odważni paryżanie pomogli jednak ukryć się 10 000 osób – mężczyznom, kobietom i dzieciom.
Jak widać, wersja heroiczna i krytyczna historii pozostają tu osobliwie splecione. Jedno jest pewne: kontrowersyjne słowo „Francja” na wszelki wypadek z planszy końcowej wyparowało.
Być może realizatorzy wyobrazili sobie, że tego właśnie nadal oczekują widzowie?
* dr Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.
** Słuchaj także audycji: „Piekło można było stworzyć w samym sercu miasta zakochanych” (Tok FM, „Komentarze” z 26 lipca 2012 r.). [link:https://kulturaliberalna.pl/2012/07/24/kultura-liberalna-w-mediach-pieklo-w-sercu-miasta-zakochanych-tok-fm/].
*** J. Kuisz, Wojna pamięci trwa, „Kultura Liberalna” nr 183 (28/2012) z 10 lipca 2012 r. [link: https://kulturaliberalna.pl/2012/07/10/sroda-francja-kuisz-wojna-pamieci-trwa/]
„Kultura Liberalna” nr 186 (31/2012) z 31 lipca 2012 r.