I tak zrezygnowali już wcześniej ze wszystkiego, co kontrowersyjne, nie mają się więc dokąd wycofać. Nie rozważa się u nas adopcji dzieci przez pary homoseksualne, nie chce się określać takich związków mianem „małżeństw”, zgodnie z jednym z projektów związki mają sprowadzać się do zawartej przed notariuszem umowy, określającej prawa i obowiązki, rozwiązywalnej za wypowiedzeniem.

Na nic jednak wszelkie ustępstwa, bo, jak twierdzi profesor prawa, posłanka PiS Krystyna Pawłowicz, Konstytucja RP „nie chroni niegodnych uczynków człowieka”. Szanse uzyskania poparcia  dla legalizacji związków partnerskich  od dawna wydawały się w Sejmie niewielkie. Wypowiedź posłanki Pawłowicz zawiesza jednak poprzeczkę całkiem poza zasięgiem – przekonać kogoś, że rzekomo „niegodny” uczynek zasługuje jednak na uszanowanie to zadanie praktycznie niewykonalne.

Myślenie kategoriami posłanki Pawłowicz prowadzi donikąd. Dość powiedzieć, że w obronie godności warto byłoby uchwalić ustawę, która zakazuje wszelkich innych niegodnych uczynków, których nie chroni konstytucja, takich jak kłamanie i nieszczerość (co z losem polityków?), wypowiedzi uwłaczające rozumności słuchaczy, niedopuszczanie do głosu strony przeciwnej, czy brak poszanowania dla prywatnych wyborów drugiego człowieka i jego pragnienia indywidualnego szczęścia.

Konserwatywny sprzeciw wobec tak podstawowych środków dążenia do szczęścia pewnej grupy dorosłych obywateli, które w dodatku nikomu nie szkodzą, utrudnianie im życia, a w dodatku nazywanie go „niegodnym” – skutkuje głównie napiętnowaniem tych, których model życiowy różni się od tego, jaki pani Pawłowicz przyjęła uważać za „właściwy”. Wszak do samych czynów i tak nie trzeba niczyjego przyzwolenia – czy posłanka Pawłowicz uważa, że z braku odpowiedniej ustawy geje namyślą się nad swoją seksualnością i jednak znajdą sobie żony, a osoby żyjące w wolnych związkach przypuszczą szturm na Urzędy Stanu Cywilnego? Zablokowanie ustawy o związkach partnerskich nie zmieni społecznej rzeczywistości, a sprawi wyłącznie, że polskie prawo, zamiast się do niej zbliżyć, jeszcze bardziej się od niej oddali.

Spory światopoglądowe wracają do nas regularnie. Nie da się tego uniknąć i nie ma w tym niczego niewłaściwego – to właśnie w toku dyskusji wykuwa się zwykle najlepsze rozwiązania. Dobrze jednak, by nastawienie do tej dyskusji nacechowane było szacunkiem do rozmówcy i  chęcią zrozumienia jego perspektywy – nie zaś dogmatycznym obstawaniem przy własnym stanowisku. Jak pisze w dzisiejszym numerze „Kultury Liberalnej” Karolina Wigura w kontekście wciąż kulejącej w Polsce debaty o in vitro, „wszelkie decyzje dotyczące ludzkiego życia są zawsze poważnymi decyzjami moralnymi”[1]. To samo dotyczy tak ważnych dla licznej grupy ludzi spraw, jak ich codzienne prawa. Nie jest przesądzone, jak mają one wyglądać, a także jakich obowiązków od tych ludzi wymagać. Źle byłoby jednak, gdyby indywidualne losy setek tysięcy Polaków przesądzać jednym cięciem sejmowego noża.  To dopiero prawdziwa niegodziwość.

[1] https://kulturaliberalna.pl/2012/07/24/singer-marczewski-wigura-kasia-in-vitro-to-akt-milosci/#3

***Artykuł ukazał się także na blogu „Kultury Liberalnej” w portalu TokFM.pl: http://www.tokfm.pl/blogi/kultura-liberalna/2012/07/kultura_liberalna_zwiazki_partnerskie__sejmowy_noz_i_niegodna_debata/1