Wojciech Kacperski
Miastotwórcza moc festiwali
Nieco ponad miesiąc temu nasze miasta gościły wielki festiwal futbolu i doświadczały przemian, jakie zachodzą podczas takich imprez. Wszędzie, gdzie się nie obejrzeliśmy, widać było Euro. Gdy mistrzostwa się skończyły i strefy kibica zwinęły swoje bramki, ogrodzenia i telebimy, zostały nam stadiony, lotniska i pytanie: czy siła miastotwórcza festiwali jest siłą pozytywną, czy też nie?
Jeszcze przed organizacją Euro bardzo dużo mówiło się o tym, jak bardzo dobrym przykładem zmian miejskich pod wpływem imprezy sportowej jest Londyn z jego tegoroczną Olimpiadą. Obecnie o wiele więcej miejsca poświęca się rozczarowaniu tym, ile miasto traci w związku z tą imprezą – czy też może z niewłaściwie dobraną do okoliczności polityką.
Z pytaniem o to, jak duże imprezy wpływają na miasta, pojechałem pod koniec lipca do Wrocławia na festiwal filmowy Nowe Horyzonty. Stolica Dolnego Śląska, podobnie jak Warszawa, była jednym z miast-gospodarzy Euro. Gdy przyjechałem na festiwal, po dekoracjach związanych z mistrzostwami nie było ani śladu. Wszędzie natomiast można było odczuć, że festiwal filmowy wkroczył do miasta. Co prawda w lokalnych gazetach, gdy po nie sięgnąłem, tematy okołofutbolowe ciągle były aktualne (miasto ma problem z wykonawcą Stadionu Miejskiego we Wrocławiu). Ale gdy wyszło się na ulice, przeszło rynkiem Starego Miasta, łatwo można było dostrzec kolorowy tłum festiwalowiczów, którzy przyjechali tu na święto kina. W weekendy rynek był wypełniony ludźmi – wielu przybyło tutaj z całej Polski. Oczywiście to, co piszę, jest spojrzeniem osoby z zewnątrz, która przyjechała po to, by właśnie to zobaczyć. Ale czy fakt ten obiera wagę tej perspektywie?
Tydzień później pojechałem na kilka dni do Katowic, podziwiać występy artystów na tamtejszym OFF Festiwalu. I znów, gdy znalazłem się w centrum wielkiego miasta, zacząłem zastanawiać się nad tym, czy festiwal ten jest widoczny w mieście. W tym wypadku sytuacja była nieco inna niż we Wrocławiu, ponieważ sama impreza zorganizowana została daleko od centrum. Mimo to na ulicach Katowic, szczególnie w pobliżu dworca autobusowego i kolejowego, spotkać można było festiwalowiczów z pomarańczowymi opaskami na nadgarstkach. Miasto jednak sprawiało zupełnie inne wrażenie aniżeli Wrocław. To prawda, było dość mocno rozkopane i sprawiało wrażenie, jakby doświadczało znacznych zmian – w kwestiach komunikacyjnych było jednak nadzwyczaj nieczytelne i trudne do opanowania. Chodząc po Katowicach zrozumiałem również, co miał na myśli Kevin Lynch, gdy pisał o czytelności miast i o tym, w jaki sposób można zmniejszać lub zwiększać. Wydaje się, że pod tym względem sporo się jeszcze w stolicy Górnego Śląska musi zmienić.
Jak zatem można ocenić to, w jaki sposób festiwale wpływają na miasta i je kształtują? Porównując moc miastotwórczą imprez takich jak Nowe Horyzonty na Wrocław, OFF Festiwal na Katowice (czy też Tauron Nowa Muzyka, który również w nich się odbywa), a z kolei mając w pamięci niedawne Euro, powiedzieć można, że najmocniejszy wpływ i najkorzystniejszy mają takie festiwale, które powtarzają się i dają w określonych rejonach miasta możliwość wprowadzenia pewnych funkcji. Muszą też w odpowiedni sposób odpowiadać skali miasta – pod tym względem Nowe Horyzonty są pozytywnym przykładem, jako festiwal bardzo dobrze dopasowany do skali Wrocławia, zaś Euro niekoniecznie. Tym, co jednak najważniejsze w tej chwili dla całej infrastruktury piłkarsko-sportowej, jaką otrzymaliśmy na pamiątkę po Euro, to sposób, w jaki przestrzenie te będą żyć dalej i jaki pomysł na nie wypracują miasta.
* Wojciech Kacperski, student filozofii i socjologii UW. Miejski przewodnik po Warszawie. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.
„Kultura Liberalna” nr 187 (32/2012) z 7 lipca 2012 r.