Katarzyna Kazimierowska
Feministkom dziękujemy
W zachwycie i grozie przeczytałam wypowiedzi posłanki PiS profesor Krystyny Pawłowicz w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Okazuje się, że winą za śmierć półrocznej Madzi należy obarczyć nie konkretną osobę, nie kontekst społeczny, ale tysiące, jeśli nie miliony kobiet.
„Tragiczna śmierć Madzi jest efektem stylu życia, który propagują feministki, buntu przeciwko tradycyjnej hierarchii wartości, w której najważniejsza jest rodzina, brak egoizmu. One zamiast tego proponują filozofię totalnego luzactwa, lekceważenie innych. Najważniejsze są gry i zabawy, z jakimi mamy do czynienia u Wojewódzkiego. Wypychanie na siłę kobiet z ich naturalnych ról społecznych i biologicznych prowadzi do nieszczęścia. To jest prawdziwy antyfeminizm”. [http://wyborcza.pl/1,75478,12306626,Poslanka_PiS__smierci_Madzi_winne_feministki.html]
Można tę wypowiedź rozłożyć na czynniki pierwsze, ale zanim to zrobię, tylko przypomnę: tradycję wytykania palcami winnych mamy długą, a polowanie na czarownice powtarza się przy każdej okazji, by móc winę zwalić na konkretną grupę społeczną, ekonomiczną czy polityczną. Podczas gdy w latach 50. w USA słynny senator McCarthy polował na domniemanych bądź prawdziwych komunistów, po tej stronie żelaznej kurtyny także szukano wrogów systemu, agentów Zachodu i „zaplutych karłów reakcji”. Dlatego to, co zrobiła pani profesor Pawłowicz, obarczając winą za konkretne przestępstwo, ale też za konkretną tragedię, całą grupę i jednocześnie całą ideologię, jaką jest feminizm, nie bulwersuje tak bardzo. Przeraża jedynie to, że sądy takie wypowiada osoba z tytułem naukowym, polityk i reprezentant narodu. I ten właśnie reprezentant głośno i dumnie oświadcza, że duża część tegoż narodu ponosi winę za morderstwo dziecka i jak rozumiem, ta pani tej części narodu na pewno nie reprezentuje.
I teraz po kolei. Wnioskując z tego, co powiedziała krasomówczyni z Prawa i Sprawiedliwości, można wnioskować, że albo mama Madzi, oskarżona w tym momencie o spowodowanie śmierci dziewczynki, jest feministką, albo wyznaje styl życia propagowany przez feministki. W poprzednim ustroju sympatyzowałaby z agentami Zachodu. Oznacza to, że Katarzyna W. jest egoistką oraz odrzuca tradycyjną hierarchię wartości, gdzie wartością nadrzędną jest rodzina. I w tejże rodzinie kobieta nie może być egoistką. Skoro nie może myśleć o sobie, musi najwidoczniej oddawać się myśleniu o innych, najpewniej dzieciach, bo po to jest rodzina, żeby mieć dzieci. Rodzina bez dzieci nie istnieje, podobnie jak prokreacja nie istnieje bez rodziny, co udowodniłam już w jednym z poprzednich tekstów [https://kulturaliberalna.pl/2012/07/10/poniedzialek-feminizujac-kazimierowska-in-vitro-po-polsku/]. Idźmy dalej: gry i zabawy, luzactwo i lekceważenie innych to też przeciwieństwo rodziny i wartości. Rodzina polska stoi powagą i modlitwą, obce jej są gry i zabawy, no chyba że w karnawale, wtedy Kościół daje dyspensę na narodowe radowanie się. A, i jeszcze na Boże Narodzenie i kilka innych świąt religijnych. Te gry i zabawy, które możemy oglądać m.in. u Wojewódzkiego (to znak, że ten nieszanujący ukraińskich kobiet radiowy showman też jest feministką?), wyznaczają styl życia feministek – niszczycielek polskiej rodziny.
Jest też szansa na to, że matka Madzi, jak wiele jej podobnych zagubionych, przedwcześnie „odziecionych”, została siłą „wypchnięta z naturalnych ról biologicznych i społecznych”. Jak rozumiem, naturalną rolą biologiczną kobiety jest urodzenie dziecka, zaś społeczną – bycie matką. I każdy, kto tego nie robi albo nie szanuje, jest antyfeministą, zaś feministkami są matki oraz profesor Pawłowicz. Nasuwa się pytanie, kim jest matka wychowująca dzieci, zatem spełniająca naturalne funkcje, która jednak uważa się za feministkę. Czy powinno się wówczas interweniować w jej sprawie, tak jak – według pani profesor – powinno się zrobić, gdy małżeństwa homoseksualne mają dzieci. A co pomoże takim skażonym dzieciom? Czy jest nadzieja w dodatkowych lekcjach religii? Chyba tak, tak przynajmniej wynika z innej wypowiedzi posłanki PiS, jaką wygłosiła na antenie Programu I Polskiego Radia: „To lewicowo-feministyczne poglądy przygotowały grunt pod tego typu postawy, które relatywizują moralność, odrzucają rodzinę i pozwalają odrzucić swoje dziecko, uczą cynizmu i wygaszają uczucia wyższe – oskarżała Pawłowicz. – Ci rodzice nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. To trzeba zostawić prokuratorom, sędziom i księżom, aby ratowali te pogubione dusze. Niech ksiądz pozwoli im z tego się wygrzebać” – dodała o rodzicach dziewczynki. [http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,11413253,Poslanka_PiS_do_Szczuki_ws__Madzi__Stworzyliscie_grunt.html]. Dajmy szansę duszpasterzom, a kto wie, może już taki był u Katarzyny W.?
Wypowiedź zbulwersowanej posłanki była zapewne odpowiedzią na wcześniejsze uwagi Magdaleny Środy, która – komentując wydarzenia z Sosnowca – powiedziała: „Nie zamierzam zwalniać z odpowiedzialności władzy, która kwestie seksualności i macierzyństwa traktuje tak, jak każe Kościół. A ten ma doprawdy niewielkie doświadczenie w sprawach seksualnych i wychowawczych. Obowiązkiem państwa jest dostarczyć młodym ludziom wiedzę o seksualności, uczyć odpowiedzialności i chcenia dzieci chcianych, a nie zgodnych z wolą bożą”. [http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,116483,11088904,Straszna_smierc__obciazajaca_nas_wszystkich.html]
Pani Środa wygłosiła iście niechrześcijańskie, feministyczne poglądy, w których mówi o prawie kobiet do chcenia dzieci i o tak niepotrzebnej według Kościoła i lękających się go polityków edukacji seksualnej. Jeśli dobrze rozumiem, naturalna rola biologiczna i społeczna kobiety jest zgodna z wolą bożą. Czyli chęć lub niechęć do posiadania dziecka jest z tą wolą niezgodna, bo choć wszystko w państwie polskim regulowane jest prawem i przepisami, to ciało kobiety i jej rola regulowane są już wolą bożą, a tę zna tylko Kościół. Kościół jako reprezentant Boga na ziemi nie ma już za bardzo wpływu na stosunki międzynarodowe i wewnątrzpaństwowe, ale ostatni bastion – ciało kobiety – udało mu się póki co utrzymać. I dopóki nie dojdzie do przejęcia tego rządzonego wolą bożą ciała, posłanki PiS-u będą mogły swobodnie opowiadać bzdury, wskazując palcem winnych antyfeministów.
Ten „nalot” na feminizm jako jątrzącą w niewinnych i bezwolnych kobiecych umysłach ideologię kojarzy mi się z pewnym artykułem, jaki niedawno przeczytałam. Artykuł, datowany na 2008 rok, pojawił się na łamach tygodnika „Newsweek” [http://niniwa2.cba.pl/skandalistkom_dziekujemy.htm_], gdzie szacowne autorki dowodziły, że feministek nikt nie chce, a one nie rozumieją tego, co się dzieje w polskim społeczeństwie. Tu możemy zaobserwować uderzenie w ideologię, która nigdy tak naprawdę w Polsce nie miała szans się porządnie rozwinąć, już nie na płaszczyźnie ideowej – gdy jedna ideologia atakuje drugą. Nie, tu argumentem jest słynne zdanie „pani już dziękujemy”. Feministki, nikt was tu nie chce, nie jesteście potrzebne, idźcie sobie. Na taki argument trudno odpowiedzieć kontrą, bo jak się komuś mówi, że jest niepotrzebny, to nie ma dla niego racji bytu. Przeczyć temu może co prawda pani posłanka z PiS, no bo kogo by dziś wskazała palcem, gdyby nie było feministek?
Ale żarty na bok. Obie te postawy – „nie jesteście potrzebne” i „wszystko przez was” – to dwie różne metody mówienia nam, że coś jest złe i ma działanie szkodliwe. To najczęstsza reakcja na wszelką zmianę lub nową jakość, czy to w życiu jednostki, czy całych społeczeństw. Jak unieszkodliwić nowy głos w dyskusji – ano, wykazując jego szkodliwość. Feminizm jako nowy głos w naszej narodowej katolickiej dyskusji szkodliwy jest podwójnie – nie dość, że wychodzi od milczących z założenia i zgodnie z wolą bożą kobiet, to jeszcze uderza w fundamenty systemu, który przecież nie przez kobiety został stworzony, a tym bardziej nie dla ich wygody. Zatem gdy kobieta zabiera głos i nie wypełnia woli bożej, jest wypchniętą ze swojej naturalnej roli egoistką i stąd w nią jeśli nie ekskomuniką powinno się uderzyć, to chociaż interwencją. Feministki, ręce do góry! Trzeba was zliczyć, posegregować i poddać interwencji! A potem na lekcję religii! Amen.
* Katarzyna Kazimierowska, redaktorka portalu Zwierciadlo.pl i rp.pl, współpracuje z kwartalnikiem „Cwiszn”, absolwentka podyplomowych gender studies. Stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”.
„Kultura Liberalna” nr 188 (33/2012) z 14 sierpnia 2012 r.