Katarzyna Sarek
Kronika zwyczajów miłosnych
Walentynki dwa razy w roku? W Chinach – jak najbardziej. Właśnie dziś – 23 sierpnia wypada Qixi jie, nazywane chińskim Świętem Zakochanych, które według tradycyjnego chińskiego kalendarza przypada na siódmy dzień siódmego miesiąca księżycowego. Wtedy, jedyny raz w roku, na niebie spotykają się dwie gwiazdy – Tkaczka i Pasterz, zazwyczaj rozdzielone przez Drogę Mleczną. Według legendy, Tkaczka (Zhinü), siódma córka bogini, znudzona niebiańskim lenistwem uciekła na ziemię, gdzie spotkała biednego Pasterza (Niulang). Między młodymi wybuchło uczucie, pobrali się i żyli szczęśliwie, choć nie za długo, bowiem matka, wściekła na córkę za mezalians, rozkazała jej wrócić do nieba. Zrozpaczony Pasterz razem z dwójką dzieci wyruszył na poszukiwanie żony i gdy już udało im się dotrzeć do nieba, bogini wyciągnęła szpilkę z włosów i podrapała nieboskłon między małżonkami, rozdzielając ich Drogą Mleczną. Od tej pory Tkaczka tka i płacze na swoim brzegu rzeki, na drugim Pasterz opiekuje się dziećmi, wspólnie czekając na ten jeden, jedyny dzień w roku, kiedy sroki litując się nad ich tęsknotą, ze swoich ciał stworzą most łączący rozdzielonych zakochanych. Tkaczka i Pasterz stali się symbolem wiecznej miłości.
Qixi jie, nazywane także Świętem Siódmej Nocy lub Świętem Siedmiu Umiejętności, dopiero od niedawna nabrało walentynkowego wymiaru, z różami, czekoladkami, kinem i kolacją. Do lat 90. ubiegłego wieku było to raczej święto, podczas którego składano ofiary Tkaczce (swoją drogą niezbyt trafny wybór, biorąc pod uwagę historię jej pożycia małżeńskiego), prosząc o szybkie zamążpójście czy zajście w ciążę. W tym dniu panny na wydaniu demonstrowały wachlarz swoich domowych umiejętności, np. artystycznego rzeźbienia melonów czy robienia kołder, ale także znanych i u nas tradycyjnych przymiotów dobrych żon – szycia, haftowania czy gotowania. Wróżono – jeśli igła położona na wodzie nie zatonęła, panna mogła spodziewać się rychłego zamążpójścia, a mężatka – ciąży. Niestety, szycie kołder i rzeźbienie melonów ma obecnie kiepskie notowania na rynku matrymonialnym, więc zwyczaje te odchodzą do lamusa.
Dawną chińską powściągliwość w okazywaniu uczuć zastąpiła, głównie wśród młodego pokolenia, otwartość i brak pruderii. Nie dziwią już nikogo pary całujące się w parku i na ulicy, a po zapadnięciu zmroku zagajniki w kampusach uniwersyteckich przestają być miejscem przyjaznym dla samotnych spacerowiczów. Zwłaszcza latem.
Chińscy zakochani lubią informować otoczenie o swoim dozgonnym uczuciu (w czym nie odróżniają się od zakochanych innych nacji), ale mają na tyle rozsądku, żeby nie dziergać imion, inicjałów czy wyznań na ramionach i łydkach, preferując mniej trwałe, ale za to o wiele bardziej efektowne metody znakowania partnera.
Metoda nr 1 – zakup i publiczne paradowanie w identycznych T-shirtach. Preferowane motywy: serca – rozdzielone lub całe, napis „Kiss” bądź „I love you”, ściskające się misie, pandy, postacie z kreskówek, im bardziej cute, tym lepiej. W ostateczności można kupić dwa identyczne dresy. Gdy związek zaowocuje, dokupuje się trzeci T-shirt dla juniora.
Metoda nr 2, studencki hit tego lata – przebieranie się w ubrania partnera. Zdecydowanie tańsza od metody nr 1, ale pojawiają się przeszkody techniczne. Podczas gdy, zazwyczaj mikra, Chinka bez problemu wskoczy w dżinsy i koszulę chłopaka, to jej brzydsza połowa musi mocno się wytężyć, aby wbić się w sukienkę i obcasiki ukochanej, ale cóż, miłość przecież wymaga wyrzeczeń! Należy również udokumentować swoje poświęcenie, dlatego pozuje się do zdjęć, najpierw przed zamianą strojów, potem po zamianie.
Jak widać, miłość można okazywać na wiele sposobów.
* Katarzyna Sarek, doktorantka w Zakładzie Sinologii Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczka, publicystka, współprowadzi blog www.skosnymokiem.wordpress.com.
„Kultura Liberalna” nr 189 (34/2012) z 21 sierpnia 2012 r.