Helena Anna Jędrzejczak

Nie wybaczamy i nie prosimy o wybaczenie

Prawie pół wieku minęło od „Orędzia biskupów polskich do ich niemieckich braci w chrystusowym urzędzie pasterskim” [1]. Listu, który – jeśli nawet nie zmienił – to przyspieszył bieg historii w zakresie powojennej normalizacji stosunków polsko-niemieckich.

Czytając o planach napisania wspólnego listu pasterskiego przez abp. Michalika, reprezentującego episkopat Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Polsce i prawosławnego patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla, przez krótki czas można było mieć nadzieję, że Orędzie z 1965 roku będzie stanowiło dla niego wzorzec. Zwłaszcza, że katoliccy i prawosławni biskupi pracowali nad nim wspólnie od trzech lat. Dziś, po lekturze Listu, uważam, że „Orędzie” nie tyle było dla krajowych zwierzchników obydwu kościołów wzorem niedoścignionym, ile po prostu nigdy go nie stanowiło, bo po prostu nie mieli zamiaru podążać w kierunku wytyczonym przez abp. Bolesława Kominka. Być może porównywanie „Orędzia…” z 1965 roku z listem abp. Michalika i patriarchy Cyryla I jest niewłaściwe i z góry skazuje ten drugi na negatywną ocenę. Jednak to jego autorzy i bliskie Kościołowi media przedstawiały go właśnie jako kontynuację tej drogi.

Wybaczamy – wiemy co i dlaczego

„Orędzie…” powstało jako odpowiedź na „pielgrzymki” Niemców do miejsc nazistowskich zbrodni w Polsce i na tzw. Memorandum z Tybingi (1961)[2]. Wymagało też od biskupów-sygnatariuszy nie lada odwagi – powstało w okresie nasilających się represji wobec Kościoła Katolickiego w PRL, obejmujących także ich samych.

Biskupi, którzy podczas w Drugiego Soboru Watykańskiego przygotowali „Orędzie…”, opisują wspólną historię Polski i Niemiec. Dokładnie wymieniają te elementy, które dialog między narodami mogą ułatwiać, i te, które stanowią i stanowić będą punkt zapalny. Opisują więc zjawiska, w których geograficzna bliskość obydwu krajów przyniosła dobre owoce – rozwój kulturalny i gospodarczy, powstanie uniwersytetów, rozkwit chrześcijaństwa czy długotrwałe wsparcie cywilizacyjne dla powstającej Polski. Równie otwarcie piszą o haniebnej roli Zakonu Krzyżackiego, o „powszechnym skompromitowaniu na ziemiach polskich wszystkiego, co niemieckie”[3] przez rozbiory i wojnę lat 1914-1918, wreszcie – o koszmarze II Wojny Światowej. W tym ostatnim przypadku dokonują wyliczenia doznanych krzywd: piekło obozów koncentracyjnych, eksterminację polskich Żydów, inteligencji i kleru.

Ich celem nie jest budzenie nienawiści ani do Niemców, ani kogokolwiek innego – łącznie z odpowiedzialnymi za powojenny ład decydentami z Poczdamu. Biskupi piszą: „Jeśli przypominamy tę straszliwą polską noc, to jedynie po to, aby nas dziś było łatwiej zrozumieć, nas samych i nasz sposób dzisiejszego myślenia… Staramy się zapomnieć”. Po czym wskazują na cierpienie wysiedlonych Niemców, na upokorzenie ich państwa, na jednostki i grupy, które przeciwstawiły się zbrodniczej ideologii narodowego socjalizmu: „tysiące Niemców, zarówno chrześcijan jak i komunistów, [które] dzieliło w obozach koncentracyjnych los naszych polskich braci”[4]. Na koniec „wybaczają i proszą o wybaczenie” – stwierdzając, że jedynie ujęcie przez biskupów niemieckich rąk wyciągniętych w braterskim geście pozwoli na prawdziwie chrześcijańskie obejście tysiąclecia Chrztu Polski.

„Orędzie…” ma oczywisty wymiar polityczny, jest jednak tekstem o charakterze teologicznym. Posługuje się pojęciami z zakresu teologii, precyzyjnie je definiując i uzasadniając historycznie np. odwołania do Marii Panny, wielokrotnie pojawiające się w tekście. Autorzy wykazują też wdzięczność braciom Ewangelikom i opisują, w jaki sposób w budowanie „mostu” między narodami: polskim i niemieckim, udało im się zaangażować społeczeństwo. Podsumowując: biskupi wskazują jasno, co jako duszpasterze znacznej części polskiego narodu chcą wybaczyć i za co chcieliby uzyskać wybaczenie.

Pragniemy pojednania – kogo, z kim i dlaczego?

W pierwszych akapitach tegorocznego listu padają zdania: „[braterski dialog] ma dopomóc w lepszym poznaniu się, odbudowaniu wzajemnego zaufania i w taki sposób doprowadzić do pojednania. Pojednanie zaś zakłada również gotowość do przebaczenia doznanych krzywd i niesprawiedliwości”. Wyraz „pojednanie” jest w liście odmieniany przez wszystkie przypadki. Nie jest jednak – w przeciwieństwie do przebaczenia – zdefiniowany. Jego warunkiem (czy jedynym?) ma być „wybaczenie krzywd”, które jednak „nie oznacza oczywiście zapomnienia” – ma więc inny charakter niż w „Orędziu…”, ale nadal nie wiemy jaki.

Owe krzywdy są opisane bardzo ogólnikowo: „tragiczne doświadczenia XX wieku dotknęły w większym lub mniejszym stopniu wszystkie kraje i narody Europy. Zostały nimi boleśnie doświadczone nasze kraje, narody i Kościoły. Naród polski i rosyjski łączy doświadczenie II wojny światowej i okres represji wywołanych przez reżimy totalitarne. (…) Ofiarę poniosły miliony niewinnych ludzi, o czym przypominają niezliczone miejsca kaźni i mogiły znajdujące się na polskiej i rosyjskiej ziemi”.

W porównaniu ze starannie ułożonym tekstem „Orędzia…”, pokazującym złożoność polsko-niemieckich relacji, listowi abp. Michalika i patriarchy Cyryla I albo brakuje chęci, albo odwagi wymienienia krzywd doznanych przez obydwa narody. Co więcej, w tegorocznym liście głównym pokrzywdzonym przez funkcjonowanie XX-wiecznych totalitaryzmów jawią się Prawosławna Cerkiew patriarchatu moskiewskiego i Kościół Rzymsko-Katolicki w RP: „Reżimy te, kierując się ideologią ateistyczną, walczyły z wszelkimi formami religijności i prowadziły szczególnie okrutną wojnę z chrześcijaństwem i naszymi Kościołami”. „Orędziu…” czasem zarzuca się, że nie porusza w wystarczającym stopniu kwestii eksterminacji narodu żydowskiego[5]. U abp. Michalika i Cyryla I tego zagadnienia próżno szukać – przewodniczący polskiego Episkopatu i zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi nie poruszają żadnych sprecyzowanych problemów (w części historycznej) i nie odnoszą się do żadnych konkretnych wydarzeń, więc i ten element historii najnowszej pozostaje niedostrzeżony.

Sygnatariusze tegorocznego listu piszą: „Grzech, który jest głównym źródłem wszelkich podziałów, ludzka ułomność, indywidualny i zbiorowy egoizm, a także naciski polityczne, doprowadzały do wzajemnej obcości, jawnej wrogości, a nawet do walki między naszymi narodami”. Odpowiedzialność za doznane przez narody: polski i rosyjski, bardzo ogólnie opisane, krzywdy, które mają podlegać przebaczeniu i których przebaczenie ma prowadzić do pojednania, ponoszą więc wspólnie wyżej wymienione ludzkie wady i reżimy totalitarne. A skoro to one zajmują ławę oskarżenia, to komu je wybaczać? I kogo prosić o wybaczenie?

Pojęcia

Kolejny problem także jest związany z niezdefiniowaniem używanych pojęć. Zwierzchnicy kościołów piszą bowiem: „W następstwie podobnych okoliczności [walki między narodami – HJ] doszło wcześniej do rozpadu pierwotnej jedności chrześcijańskiej”. Nie wiem, w jaki sposób mam ową „pierwotną jedność” rozumieć. Czy sygnatariusze mieli na myśli podział Kościoła na wschodni i zachodni? Czy dalsze dzielenie się każdego z nich i powstanie niezależnych od siebie prawosławnych patriarchatów i reformację? A może obecne współistnienie różnych, równoprawnych tendencji w każdym z kościołów? Dowiadujemy się tylko, że „podziały i rozłam, sprzeczne z wolą Chrystusa, stały się wielkim zgorszeniem, dlatego też podejmujemy nowe wysiłki, które mają zbliżyć nasze Kościoły i narody oraz uczynić nas bardziej wiarygodnymi świadkami Ewangelii wobec współczesnego świata”. Jednak ani tych podejmowanych wysiłków, ani przyczyn zgorszenia, nie jest dane nam – czytelnikom – poznać.

Podsumowując – z części poświęconej historii wynika, że polscy katolicy i rosyjscy prawosławni powinni się pojednać, coś sobie wzajem wybaczyć i dążyć do jedności. Skoro jednak przyczyną doznanych krzywd jest grzech oraz antyreligijne reżimy totalitarne, a ani kościoły nie połączą się w jedną instytucję, ani Polska i Rosja w jeden organizm państwowy, nie bardzo wiadomo, kto, po co i jakie działania miałby podjąć.

Prawosławni, katolicy, Polacy i Rosjanie. Historia i wykluczenie

List podpisał abp. Michalik – w imieniu polskiego Episkopatu i patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl I. Jak rozumiem, jako zwierzchnicy swoich kościołów. W liście jednak ich wierni stają się synonimem narodów: polskiego i rosyjskiego. To oczywiste nadużycie semantyczne. A raczej – wykluczenie z każdej ze wspólnot narodowych tych obywateli, którzy akurat nie należą do któregoś z kościołów. Bardzo mi przykro – Polak to katolik a Rosjanin – prawosławny. Żyd, muzułmanin, ewangelik czy szamanista może najwyżej w tych krajach mieszkać, ale członkiem narodu nie jest. Podobnie jak – to już absurd, ale umocowany w tym tekście – polski prawosławny albo rosyjski katolik. Bo przecież w ich imieniu żaden z sygnatariuszy nie ma prawa się wypowiadać.

Problem kościołów instytucjonalnych jest jednak znacznie głębszy. To w ich historii i teraźniejszości szukałabym przyczyny tak ogólnikowego potraktowania win do wybaczenia. Abp. Michalik występuje w imieniu kościoła, który formalnie skupia ponad 90% obywateli Polski[6] i który aktywnie działał w opozycji przez cały okres komunizmu, będąc jednym z jej ważniejszych ośrodków. Patriarcha Cyryl, jako zwierzchnik moskiewskiej Cerkwi, nie tylko reprezentuje maksymalnie 60% obywateli Rosji[7], ale także przewodzi instytucji, która w czasach prześladowań Kościoła Katolickiego w Polsce (okres zaborów) była kościołem państwowym i która obecnie praktycznie odzyskała ten status, a w okresie komunizmu była oczywiście prześladowana, ale nie zaangażowała się w działalność opozycyjną. Obydwa Kościoły mają charakter hierarchiczny, a ich zwierzchnicy – formalne prawo do wypowiadania się w imieniu wiernych, ale sytuacja, w której padają ważne w założeniu deklaracje, niemające żadnego umocowania w dialogu z wiernymi, w podejmowanych działaniach i pracy duszpasterskiej, jest po prostu działaniem o charakterze politycznym (uznanym za właściwe przez podejmujących je), a nie religijnym (czego oczekiwałabym od dwóch duchownych).

Zwierzchnicy obydwu kościołów chcieli, by ich wierni wybaczyli sobie wzajemne krzywdy i się pojednali. Nie wymienili ich jednak w liście – pewnie dlatego, że historia nie daje tu takich możliwości jak wielowiekowe relacje polsko-niemieckie, pozwalające na zbudowanie narracji o wspólnym dziedzictwie kulturowym. Próżno wszak szukać odpowiedników Zjazdu Gnieźnieńskiego, lokacji na Prawie Magdeburskim czy zaangażowania naukowców w Akademię Krakowską. Trudno też znaleźć wydarzenie na miarę wysiedlenia Niemców Sudeckich i mieszkańców tzw. Ziem Odzyskanych. Oczywiście mieszkańcy Rosji byli ofiarami bolszewizmu i marksizmu-leninizmu, ale nadal nie ma tu polskiej odpowiedzialności.

Konieczność wybaczenia nie łączy więc Polaków i Rosjan, prawosławnych i katolików, członków moskiewskiej Cerkwi i polskiego Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Autorzy listu znajdują jednak wspólną płaszczyznę. Płaszczyznę, na której rozumieją się doskonale i która ma chyba połączyć ich wiernych. To wspólny wróg, wyrzucenie go poza nawias społeczeństwa i zastosowana w tym celu mowa nienawiści.

Wolność, wrogość, wykluczenie

Patriarcha i arcybiskup to duszpasterze. Ich rolą jest nauczanie, oparte na Piśmie Świętym. Jego podstawą jest w obu przypadkach Ewangelia, w której kluczową zasadą jest miłość Boga i bliźniego, a zadaniem danym przez Boga człowiekowi – wolna wola, z której ma korzystać zgodnie z własnym sumieniem. Te elementy zdają się być jednak zupełnie obce abp. Michalikowi i patriarsze Cyrylowi I.

Piszą oni: „Chcemy umacniać tolerancję, a przede wszystkim bronić fundamentalnych swobód na czele z wolnością religijną oraz bronić prawa do obecności religii w życiu publicznym”. Osobliwe to rozumienie tolerancji. Jej umacnianie polega na wymienianiu jednym tchem aborcji, eutanazji i związków homoseksualnych[8] jako zagrożeń dla świata. Wolność religijna ma się zaś przejawiać się w obecności religii w życiu publicznym – ale jak rozumiem, tylko tych wielowiekowych, a w zasadzie tylko katolicyzmu i prawosławia. Nie podejrzewam, by dotyczyła wyznawców Kościoła Latającego Potwora Spaghetti. A przede wszystkim – tych, którzy nie chcą widzieć symboli religijnych w przestrzeni publicznej. Wolność religijna nie może być zatem wolnością od widocznej obecności religii – bo ta jest definiowana następująco: „Nierzadko spotykamy się też z przejawami wrogości wobec Chrystusa, Jego Ewangelii i Krzyża, a także z próbami wykluczenia Kościoła z życia publicznego. Fałszywie rozumiana świeckość przybiera formę fundamentalizmu i w rzeczywistości jest jedną z odmian ateizmu”. Definicji „prawdziwie rozumianej świeckości” w liście niestety brak. Ale zapewne to ta, która stanowi prawo państwowe w oparciu o zasady wynikające z katolicyzmu lub prawosławia. A że czyjaś wolność w ten sposób jest ograniczona – no cóż, ten ktoś jest wrogiem cywilizacji i Kościoła, należy go nazwać po imieniu i napiętnować.

W zakończeniu listu autorzy znowu utożsamiają katolików i prawosławnych z Polakami i Rosjanami: „Zarówno Polacy, jak i Rosjanie żywią głęboką cześć do Najświętszej Maryi Panny. Ufając wstawiennictwu Matki Bożej, polecamy Jej opiece wielkie dzieło pojednania i zbliżenia naszych Kościołów i narodów”. Biskupi-sygnatariusze „Orędzia…” apostrofę do Marii Panny poprzedzili długim wstępem historycznym i teologicznym, by uzasadnić ich „oddanie się w opiekę” wraz z całym „wierzącym Narodem”. Nie stawiali jednak nikogo poza nawiasem narodu, nie wskazywali wrogów, nie wzywali do walki. Prośba o uściśnięcie dłoni wyciągniętej w braterskim geście brzmiała w nim szczerze – jak prośba o przebaczenie właśnie, oparte na wcześniejszej deklaracji zapomnienia win. Tym razem nieproszący w modlitwie do Boga o wstawiennictwo Marii ewangelicy, a także Żydzi, muzułmanie, wyznawcy innych religii czy niewierzący mogą tylko uznać, że do narodu nie należą i pójść się wstydzić.

Na zakończenie

Wspólny list zwierzchników polskiego Kościoła Katolickiego i rosyjskiej Cerkwi mógł być wydarzeniem przełomowym. Mógł stanowić jeśli nie kamień milowy, to przynajmniej krok na drodze ku normalizacji stosunków polsko-rosyjskich. W przedstawionej kilka dni temu formie, mającej się w założeniu odnosić zarówno do historii, jak i współczesności, ta pierwsza jawi się niewygodnym balastem ubranym w okrągłe zdania o docenianiu prac bliżej nieokreślonych komisji. Diagnoza drugiej sprawia natomiast wrażenie, jakby obydwa Kościoły – wszak większościowe (KRK) lub pozostające w bardzo bliskich stosunkach z władzą państwową (Cerkiew) – były prześladowane i poddawane represjom. A w związku z tym ich zwierzchnicy dają sobie sami prawo do stosowania wykluczającej „wrogów” mowy nienawiści. Mało chrześcijańskie to chrześcijaństwo. Dlatego też uważam, że wspólny list abp. Michalika i patriarchy Cyryla I powinien nosić tytuł:

„Nie wybaczamy (nikomu, kto nie myśli tak jak my, ani sprawcom krzywd, bo ich nie określiliśmy) i nie prosimy o wybaczenie (bo nie mamy za co)”.

Oby po prostu został miłosiernie zapomniany.

* Helena Anna Jędrzejczak, historyk idei, socjolożka, doktorantka w Katedrze Historii Idei i Antropologii Kulturowej ISNS UW. Pracuje nad doktoratem na temat teologii politycznej Dietricha Bonhoeffera. Obecnie przebywa na stypendium im. Ks. Józefa Tischnera w Instytucie Nauk o Człowieku w Wiedniu.

[1] Pełen tekst „Orędzia biskupów polskich do ich niemieckich braci w chrystusowym urzędzie pasterskim” jest dostępny pod adresem: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/kep/oredzie-niem_18111965.html

[2] W Memorandum duchowni EKD wzywają Bundestag do uznania granicy na Odrze i Nysie. Więcej na ten temat: Dariusz Bruncz, Rola kościołów ewangelickich w procesie pojednania i integracji europejskiej I, http://www.magazyn.ekumenizm.pl/content/article/20030408143838230.htm

[3] Por. Orędzie… : http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/kep/oredzie-niem_18111965.html

[4] Op. cit.

[5] Por. np. Karolina Wigura, Wina narodów. Przebaczenie jako strategia prowadzenia polityki, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Gdańsk-Warszawa 2011, s. 79

[6] Faktycznie – pewnie około 50%, skoro zgodnie z badaniami Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego we mszy św. uczestniczy 41% wiernych

[7] Tyle deklaruje przynależność do Cerkwi, ale w nabożeństwach uczestniczy 10% z nich – czyli ok. 6% ogółu obywateli

[8] Cytat: „Promuje się aborcję, eutanazję, związki osób jednej płci, które usiłuje się przedstawić jako jedną z form małżeństwa (…)”

 „Kultura Liberalna” nr 189 (34/2012) z 21 sierpnia 2012 r.