Marcin Dobrowolski

Europejski stan wyjątkowy

Wilka z lasu wywołał niemiecki dziennik „Süddeutsche Zeitung”. W ubiegły poniedziałek (1 października) opublikował komentarz redakcyjny poświęcony sobotniej manifestacji „Obudź się Polsko!”. Gazeta zwraca uwagę na nadzwyczajną solidarność „Solidarności”, PiS oraz różnej maści środowisk narodowo-katolickich. To wszystko, łącznie ze spekulacjami na temat rzeczywistej liczby uczestników marszu (od 40 do szeroko rozumianych „setek tysięcy”), mieliśmy już okazję przeczytać w polskiej prasie. Jednak to niemiecka gazeta zauważyła nieobecność wysokiej rangi przedstawicieli Kościoła katolickiego. Wbrew nawoływaniom i zapowiedziom wygłaszanym na antenie Radia Maryja nie pojawił się bowiem żaden hierarcha. Ani ważny metropolita, ani kardynał, ani nawet dyżurny bp Pacyfik Dydycz z Drohiczyna.

Wielotysięczne manifestacje są natomiast tradycją francuskiej polityki. Ostatnie takie zgromadzenie, zorganizowane przez lewicowo-populistyczny Front Ludowy, odbyło się w niedzielę, ostatniego dnia września. Warto przy tym zwrócić uwagę na datę – wybrano dzień wolny od pracy, podczas gdy dotychczas związki zawodowe preferowały poniedziałki lub (częściej) piątki, umożliwiając przedłużenie weekendu.

„Na swój bardziej stonowany sposób było to pierwsze NIE dla polityki prowadzonej przez (prezydenta) François Hollande’a od momentu jego zwycięstwa w wyborach” w maju – napisał bliski w poglądach socjalistom dziennik „Liberation” (1 października). Inne francuskie gazety również poczyniły podobne spostrzeżenia. Prawicowe „Le Figaro” skupiło się na wyrzeczeniach, które przewiduje bezprecedensowy pod względem rygoru projekt budżetu na 2013 rok. Gazeta zauważyła, że sam minister do spraw budżetu Jérôme Cahuzac publicznie przyznał, że jego rodaków czekają teraz „dwa trudne albo bardzo trudne lata”. Według gazety zaciskanie pasa – wbrew zapowiedziom lewicowego rządu – nie dotknie tylko bogatych i klasy średniej. „Le Figaro” zauważa, że projekt budżetu przewiduje oprócz cięć w wydatkach publicznych także zwiększenie obciążeń fiskalnych o 20 miliardów euro, którymi obłożone będą gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa. Gazeta złośliwie zasugerowała, iż klasa średnia dobrobytowi może powiedzieć: „Adieu!”.

Nikt nie jest pewien, co przyniesie zmiana władzy w Gruzji, wszyscy jednak patrzą nań z nadzieją. Wszyscy – a przynajmniej Niemcy. „Süddeutsche Zeitung” (3 października) w komentarzu redakcyjnym opublikowanym na stronie internetowej napisało, że prezydent Micheil Saakaszwili przez wiele lat kierował Gruzją „niemal bez żadnego sprzeciwu”, co zdaniem gazety było zagrożeniem dla demokracji. Według niej prawdziwą zasługą zwycięzcy, Bidziny Iwaniszwilego, jest stworzenie konstruktywnej alternatywy dla rządów, które po prostu znudziły się Gruzinom. W podobnym tonie utrzymany był komentarz innej niemieckiej gazety, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, którego redaktor podkreślił optymistycznie, że prawdziwą zasługą Saakaszwilego jest stworzenie trwałego systemu demokratycznego zdolnego do pokojowego przekazania władzy. Zjawisko wyjątkowe wśród państw postsowieckich (wyłączając republiki bałtyckie). Prasa niemiecka podkreśla jednak, że warunkiem koniecznym w procesie zbliżenia do UE i NATO (sic!) jest utrwalenie tego porządku i niedopuszczenie do rozliczeń, z jakimi mamy do czynienia chociażby na Ukrainie przy sprawie Julii Tymoszenko.

Choć trudno w to uwierzyć, na Białorusi istnieją jeszcze niezależne media. Jedno z nich, tygodnik „Nasza Niwa” (4 października), opublikował analizę, w której zawarł nadzieję na przyszłe zasługi Kościoła katolickiego w demokratyzację państwa. Jest to wniosek z wizyt, jakie tamtejszy nuncjusz, abp Claudio Gugerotti, złożył grupie więźniów politycznych. Wszak nie mogłyby się one odbyć bez zgody władz. „Ta wiadomość pozwala mieć nadzieję, że Kościół katolicki stał się pośrednikiem między władzami Białorusi a więźniami politycznymi. Są oczekiwania, że może to doprowadzić do uwolnienia więźniów sumienia”, pisze „Nasza Niwa”. Warto jednak podkreślić, że polityka targów stosowana przez państwa Zachodu nie przyniosła spodziewanych rezultatów. Być może Stolica Apostolska jest jedyną, dotychczas niezrażoną, która żywi wobec Mińska wiarę i nadzieję?

Z zagrożeń wojną najbardziej cieszą się generałowie. Proszę sobie wyobrazić frustrację wywołaną latami manewrów, ćwiczeń na poligonach, zbrojeń i rozwijania technologii wojskowych, których nie można wykorzystać w praktyce… Stąd też wielkie poruszenie wywołał tajemniczy atak na tureckie miasteczko Akçakale, które w relacjach części mediów groziło wywołaniem wielkiego bliskowschodniego konfliktu. A że region ten siedzi na beczce prochu, czy raczej baryłce ropy, to i konsekwencje mogłyby być straszliwe. Wojownicze nastroje studził piątkowy „Financial Times” (5 października). Odwet ze strony Turcji za śmierć cywilów powinien być stanowczy, lecz „proporcjonalny”. Premier Erdoğan „mądrze podkreślał, że jego priorytetem jest współpraca z instytucjami międzynarodowymi w celu rozwiązania kryzysu”, a zgoda parlamentu na działania wojskowe poza granicami kraju „powinna być raczej ostrzeżeniem, a nie zielonym światłem do inwazji” – dodaje brytyjski dziennik z charakterystycznym dlań spokojem.

Na koniec informacje z początku tygodnia, bowiem dziennikarze z niepokojem obserwowali reakcje rynków na uruchomienie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, które uroczyście odbyło się w poniedziałek. Reakcja rynków była umiarkowana.

Skąd ten marazm? Przede wszystkim ze skali pomocy oraz niejasności zasad funkcjonowania – zwraca uwagę belgijski „Le Soir” (9 października). Jego zdaniem niejasne jest, jak w praktyce zadziała mechanizm, którego twórcy nie mogą się do końca dogadać. Interwencja EMS będzie możliwa dopiero jako ratunek ostatniej instancji, w przypadku nowych stanów zagrożenia, gdy zarówno sektor prywatny, jak i poszczególne państwa nie będą w stanie rozwiązać swych kryzysów. Innymi słowy – tłumaczy gazeta – nie ma mowy o gaszeniu już szalejących pożarów. Zresztą nie czas żałować Grecji, gdy płonie już Italia…

* Marcin Dobrowolski, dziennikarz i producent radiowy. Pracuje w Radiu PiN.

„Kultura Liberalna” nr 196 (41/2012) z 9 października 2012 r.