Łukasz Jasina

Nie zapominajmy o Operetce

Lublin miasto nasze wojewódzkie kojarzy się z teatrem – a jakże. Pisaliśmy już nawet o nim w naszym tygodniku. Sztuka, o której pisaliśmy to były jednak dzieła nad wyraz poważne i nowoczesne pokazywane w trakcie „Konfrontacji Teatralnych”. Czy zwykła publiczność złożona z nas – codziennych inteligentów chodzi jednak wyłącznie na takie przeglądy? Nic bardziej mylnego. Wzorem swoich inteligenckich przodków sprzed wieku – ciągle chodzi do repertuarowego teatru dramatycznego, filharmonii i niegdyś najpopularniejszej z nich, ale dziś zapomnianej – operetki.

Gdy zanurzymy się w czasy „fędesieklowe” i okoliczne (najlepiej wspominał je chyba Ludwik Sempoliński, który wtedy debiutował), ujrzymy dziwny świa,t w którym – Lucyna Messal, Zimajerowa czy Wiktoria Kawecka swoją popularnością biły na głowę dzisiejsze gwiazdy. Później z operetką bywało już gorzej. Pojawiły się nowe media a intelektualiści nie chodzili na operetkowe przedstawienie wybierając operę – muzę nie tak podkasaną. Gdy opera opuściła salę warszawskiej „Romy”, na Nowogrodzkiej rozpoczął się kryzys, który powstrzymuje dopiero dzisiaj opieka sponsorska i okrzyczane spektakle.

U nas w Lublinie – operetka miała się dobrze. Tutejszy Teatr Muzyczny mieścił się wprawdzie przez wiele lat w wołających o pomstę do nieba warunkach lokalowych, ale za to świeciły w nim gwiazdy takie jak Xenia Grey. Któż dziś pamięta Xenię Grey? A była to postać niezwykle ciekawa – córka pułkownika polskiego wojska, prawosławnego księdza i kapelana wojskowego RP, zamordowanego pod koniec wojny i do tego świętego – zmieniła nazwisko i została gwiazdą operetki. Za złamanie wojennego bojkotu ukarano ją tym, że musiała występować na scenach prowincjonalnych i stąd Lublin.

Teraz jednak Teatr Muzyczny mieści się w gmachu większym. Jest to ciągle nieukończony moloch z lat siedemdziesiątych i o takiej architekturze. Kiedyś miano tu skomasować wszystkie lubelskie teatry. Ostatecznie wylądowały tu Filharmonia i Teatr Muzyczny. Swoją sztuką zadają kłam szpitalnym proporcjom budynku, obstawionego teraz nagle po blisko czterech dekadach rusztowaniami. Za europejskie pieniądze powstaje tu teraz wielkie centrum dialogu kultur.

Wybrałem się do Teatru Muzycznego na tutejszą adaptacje „Phantoma”. O warszawskiej wie każdy i na cichą ulicę Nowogrodzką podążają pielgrzymki spragnionych światowości widzów z całej Polski. O lubelskiej wiemy tylko my. Spektakl obejrzałem tuż przed rozpoczęciem lubelskich „Konfrontacji Teatralnych”. Czy lublinianie chodzą jeszcze do klasycznych teatrów pełnych śpiewu i tańca (jak wspomniało mi się na wstępie)?

Pierwszą rzucającą się w oczy różnicą pomiędzy światem przeglądów a operetką (poza salą teatru) było inne zachowanie publiczności. Tu nikt nie udawał skupienia. Gdy ze sceny padały żarty – publiczność się śmiała. Gdy cos się podobało – klaskano. Gdy aktorom nie wychodziły piosenki – zapadała cisza. Poczułem, że znalazłem się w teatrze takim jak te ogródkowe miejsca z końca XIX wieku – przybytku nastawionym na moją rozrywkę.

„Upiora w operze” ogląda się ciężko. Czytaliśmy literackie pierwowzory lub też oglądaliśmy jedną z wielu adaptacji. Jeśli więc potraktujemy lubelskie przedstawienie zbyt ostro, zapominając o tym, że scena tu niezbyt wielka popełnimy błąd. Należy za to docenić skłonność lokalnych scen do podejmowania tematów podobno dla nich nieprzeznaczonych, a wymagających wielgachnych scen z wielką maszynerią.

Lubelskiemu „Phantomowi” nie można odmówić rzemieślniczej biegłości. I ta biegłość stać się może symbolem dobrego teatru repertuarowego w mniejszym mieście. Teatry takie winny dawać nam nie eksperymenty, ale dobrze przyrządzoną klasykę. Na eksperymenty czas się znajdzie, ale najpierw pokażmy publiczności z czego wyrosły.

Widzowie wychodzili z teatru radośni… Operetko trwaj…

* Łukasz Jasina, analityk spraw wschodnich, historyk. Członek redakcji „Kultury Liberalnej”. Pracownik Katedry Realizacji Filmowej i Telewizyjnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Mieszka w Hrubieszowie.

„Kultura Liberalna” nr 202 (47/2012) z 20 listopada 2012 r.