Łukasz Jasina
Rzeczpospolita Druga i pół
Tak – zapomnieliśmy o Lidii Ciołkoszowej. To pewne i z pewnością niegodne.
O człowieku takim jak Lidia Ciołkoszowa nie powinniśmy w III Rzeczypospolitej zapomnieć. Odwoływaliśmy się wszak do II RP i mianowaliśmy się jej duchowym kontynuatorem, a Lidia Ciołkoszowa była jej częścią. Przypominaliśmy sobie wielokulturowe korzenie naszego kraju z owego czasu, a Ciołkoszowa była wszak potomkiem rodziny Kahnów, a chrzest przyjęła dopiero w wieku osiemdziesięciu lat. Istniała także w Polsce lewica, która wprawdzie wywodziła się z PZPR, ale miała szansę nawiązania do wzorców prawdziwie szczytnych – Polskiej Partii Socjalistycznej – z jej niepodległościowymi, ale i społecznymi ideami. Lewica miała to niestety gdzieś…
Po 1989 roku mieliśmy – i wciąż mamy – problemy z autorytetami. Szukaliśmy ich więc na emigracji. Powrócił do kraju Miłosz. Powrócił Nowak-Jeziorański. Nigdy nie przyjechał Jerzy Giedroyc – który zresztą nie przyjął nawet żadnego polskiego odznaczenia. Po śmierci stał się jednak obiektem kanonizacji i sakralizacji – powstają o nim książki i artykuły, a jego wypowiedzi stały się nienaruszalnym kanonem. Dyskusja jednak umarła.
Lidia Ciołkoszowa nie stała się ikoną nowej, polskiej niepodległości. Kobieta, polska Żydówka i członkini PPS nie pasowała do nowej Polski. Klasa robotnicza, do której PPS się odwoływała została w niepodległej Polsce uśmiercona i teraz przypomina klasę schodzącą – podobnie wyglądały resztówki dawnego ziemiaństwa za późnego Gomułki. Zresztą czy peerelowska i post-peerelowska klasa robotnicza odwołałaby się do niepodległościowych i niezłomnych tradycji Lidii Ciołkoszowej? Robotnicy, którzy obalili w Polsce „realny socjalizm” byli jednak nieodrodnymi dziećmi PRL. Nawet ludzie tacy jak Anna Walentynowicz najpierw byli „przodownikami pracy” . Odwoływanie się do przedwojennych tradycji było niemożliwe, gdyż PRL stał się naszą ojczyzną i to ją chcieliśmy zmienić. O powrocie do tego co działo się przed rokiem 1939 na poważnie myślało niewielu. Skończyło się więc na dodaniu do godła korony, zmianie nazwy, na powrocie dawnych znaków wojskowych na sztandarach, pomnikach Piłsudskiego tu i ówdzie oraz honorowym traktowaniu prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego.
Publikacja biografii Adama Ciołkosza przez „Krytykę Polityczną” świadczyć może o tym, że nowa, polska lewica zacznie się odwoływać do dawnych ikon. Niemniej wydawać się może, że jest to jedynie odwołanie symboliczne i nic do tego nie wnoszące. PPS odwoływał się do tradycji niepodległościowej, a ta wielu naszych, nowych lewicowców zwalcza stawiając znak równości między patriotyzmem i nacjonalizmem. Nowa lewica jest nieodrodnym dzieckiem europejskiej lewicy roku 1968, a tamtejsze przemiany mają się do przemian polskich i katastrofy niektórych fragmentów naszego społeczeństwa w ostatnich dwóch dekadach jak pałac w Wersalu do hrubieszowskiego bloku.
Strach pomyśleć po czyjej stronie byłaby dziś Lidia Ciołkoszowa. Na pewno byłaby po stronie słabszych, byłaby liberałem (w sensie stania za prawem do wolności), walczyłaby z ksenofobią i nietolerancją. Ale nie pozwalałaby też deptać ołtarzy przeszłości. Sięgając do nader wytartego cytatu z naszych literackich wypisów – nie potrafimy wszak zbudować tradycji doskonalszych niż te, które przynosi nam przeszłość – o czym świadczy przykład lewicy i PPS.
***
„Kultura Liberalna” była patronem spotkania „Lidia Ciołkoszowa. Londyńska dusza PPS” – organizowanego przez Muzeum Historii Polski i Dom Spotkań z historią w Warszawie – 27 listopada 2012.
* Łukasz Jasina – członek zespołu „Kultury Liberalne”, pracownik naukowy KUL, historyk i filmoznawca.
„Kultura Liberalna” nr 203 (48/2012) z 27 listopada 2012 r.