Jacek Wakar
CBA, czyli farsa
Gdzie nie spojrzeć – miło. Były guru prawicowych dziennikarzy nazywa swoich dawnych podopiecznych, dziś ideowo z nim poróżnionych, hordą wilków, gotowych zagryźć każdego, kto stanie na ich drodze. Z innej kategorii – raczej już nauk medycznych niż polityki – ktoś nawołuje do eksterminacji tuzinów dziennikarzy TVN i „Gazety Wyborczej”, a znana i stojąca po właściwiej stronie pani reżyser te słowa popiera. Też ładnie. Związek Artystów Scen Polskich popiera Macieja Stuhra (rozumiem to wsparcie, chociaż z drugiej strony nie bardzo widzę miejsce dla ZASP w medialnej awanturze o „Pokłosie”), a Daniel Olbrychski w emocjonalnym wywiadzie wyznaje komu i za co dałby w tyłek. Jesień za oknami szara i gnuśna, przynajmniej w życiu publicznym zdawałoby się nie ma co narzekać na nudę.
Na pierwszą pozycję wśród bohaterów ostatnich dni niezagrożony wysforował się jednak poseł Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Kaczmarek. Ten Tomasz Kaczmarek, agent Tomek od posłanki PO Beaty Sawickiej, Weroniki Marczuk, nieudanej akcji rozpracowywania majątku Kwaśniewskich… Najsłynniejszy polski agent dziś na emeryturze. Polski 007, tyle że od ostatniego Bonda, czyli Daniela Craiga o niebo przystojniejszy. Wystarczy spojrzeć – ta fryzura, promienny uśmiech, garnitury od Armaniego, specjalne spinki do mankietów. Gdyby zobaczył to James Bond, byłby wstrząśnięty, nie zmieszany. W dodatku Tomek, który od czasu wypłynięcia na medialne, a potem parlamentarne szerokie wody stał się własnością narodu, zatem nikt go inaczej niż zdrobniałym imieniem nie nazywa, zatem Tomek udowodnił na opublikowanych przez Gazeta.pl zdjęciach, że agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego to są naprawdę bardzo fajne chłopaki. Bawić umieją się doskonale, za kołnierz przypuszczalnie nie wylewają, u dziewczyn mają powodzenie, z szefami sztamę trzymają, a ci wyrozumiali są, wiedzą, co to udana impreza. Mógł Tomek iść tą drogą, tak tłumaczyć fotografię, na której z gołą klatą pochyla się nad wypełnioną banknotami walizką. Tymczasem zaczął tłumaczyć się, że było to przygotowanie przed szczególnie niebezpieczną akcją, specjalny trening agenta, bo on biedny nigdy takiej gotówki nie widział na własne oczy, nigdy do rąk jej nie brał. Co prawda usłyszeliśmy w ostatnich dniach, że na utrzymanie agentów przykrywkowców, a Tomek był jednym z najważniejszych, szły dziesiątki tysięcy złotych, że poniżej silników Lamborghini starano się nie schodzić. No, ale były to rewelacje z ust byłego funkcjonariusza, co to dziś leczy się psychiatrycznie – dowodził były przełożony Kaczmarka w CBA, a dziś jego przełożony w partii. Zatem rojenia wariata, w dodatku dyscyplinarnie zwolnionego ze służby…
Jeśli tak, to absurdalnie broni się nasz Tomek, oskarżając dziennikarzy „Gazety Wyborczej” o udział w zorganizowanym związku przestępczym z dawnymi agentami służb. Jeśli te zdjęcia nic nie warte, a te opowieści wyssane z palca, to chyba lepiej byłoby je zignorować, a nie prowokować podejrzenia, że poseł PiS chce wprowadzać ograniczenie wolności słowa, kontrolować to, co ukazuje się w prasie. Tym bardziej, że mleko się wylało. Kolejne tłumaczenia Tomasza Kaczmarka tylko wzmacniają przedstawione publicznie doniesienia. Polskie życie publiczne w ostatnich dniach czasem przypomina horror, za chwilę zamienia się w komedię slapstickową, a za moment w farsę. Agent Tomek rozebrany nad walizką pieniędzy należy nieodłącznie do świata farsy. Swojego czasu Jerzy Gruza, zachęcony rekordami oglądalności pierwszego „Big Brothera” zrobił z jego bohaterami kinową komedię. Film – o ile mnie pamięć nie myli – nazywał się „Gulczas, a jak myślisz?” i był wart tytułu. Wygląda na to, że czas na kolejną farsę. W roli głównej agent Tomek, zagra agenta Tomka. Nie teraz, ale po zakończeniu kariery parlamentarzysty. Śmiechom i żartom nie będzie końca, a nasz bohater przecież lubi popularność. A jak na tym wyjdzie CBA? Wszystko jedno. Po tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach, gorzej już wyjść nie może.
* Jacek Wakar, szef działu Publicystyki Kulturalnej w Drugim Programie Polskiego Radia.
„Kultura Liberalna” nr 204 (49/2012) z 4 grudnia 2012 r.