Marcin Dobrowolski
Sukces włoskich przedsiębiorców i unijne rozterki
Całe Włochy trawi kryzys. Całe? Nie! Jest pewien region, w którym mimo europejskiej zapaści i regionalnej katastrofy naturalnej udało się utrzymać dobre wskaźniki gospodarcze. To Emilia-Romania. W tym „opakowaniowym zagłębiu” firmy nie narzekają na brak zamówień, a eksport rośnie. A wszystko to, jak twierdzą miejscowi przedsiębiorcy, dzięki bardzo rozbudowanej i bardzo solidarnej bazie przemysłowej. O cudzie na północy Włoch napisał (5.12) dziennik „Le Temps” wydawany w Genewie.
W odległości trzystu kilometrów na północ od Rzymu, w regionie Emilia-Romania, branża przemysłowa jest dziś w pełnym rozkwicie. Projektuje się tu kilkutonowe automaty do pakowania, które trafią następnie do Brazylii, Chin albo do Afryki Południowej. W sercu Europy spętanej przez posunięcia oszczędnościowe, które podkopują jej zdolności produkcyjne, takie ukierunkowanie eksportu nie jest jedynym wyjaśnieniem przemysłowego sukcesu obserwowanego w Emilii-Romanii. „Siłą lokalnego przemysłu są również bardzo liczne małe przedsiębiorstwa funkcjonujące w tym regionie, które tworzą jak gdyby kokon wokół nas”, twierdzi lokalny biznesmen Massimo Marchesini. Firmę działającą pod jego nazwiskiem założył w 1974 roku. Utrzymuje on, że ta struktura wyjątkowo mocno zespolonych małych i średnich przedsiębiorstw pozwala zamortyzować skutki światowego kryzysu gospodarczego. „Określenie <<Packaging Valley>> to tylko szybki sposób opisu czegoś bardziej złożonego”, wyjaśnia Daniele Vacchi, włoski menedżer z tego regionu. On także uważa, że „tajną bronią” są relacje pomiędzy setkami tutejszych malutkich przedsiębiorstw. „Gdy nadszedł kryzys, trzymaliśmy się razem, okazywaliśmy sobie zaufanie, wspólnie podtrzymywaliśmy sieć nieformalnych powiązań, które nie są zapisane w żadnych kontraktach”, wylicza pięćdziesięciolatek, gniotąc przy tym rozerwaną torebkę. „Motorem gospodarki jest ten region: ma on własną historyczną kulturę przemysłową. Włochy są przyduszone, ale Emilia-Romania daje radę”.
Po tej dawce optymizmu czas na ostudzenie emocji. Premier Wielkiej Brytanii „David Cameron jest gotów rozpisać przełomowe referendum, aby dać wyborcom szansę odrzucenia członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej”, poinformował (5.12) „The Times”. Szef torysów planował przeprowadzenie referendum dotyczącego stosunku Wielkiej Brytanii do UE, w którym miał zwrócić się do wyborców z pytaniem, czy chcieliby utrzymania istniejących związków ich kraju z Europą, czy też ich rozluźnienia. W zamierzeniu nie miało być jednak mowy o opuszczeniu Wspólnoty. Cytując „dobrze poinformowane źródła”, dziennik dodaje – „Cameron wraca jednak do poglądu, że referendum, jeśli ma być wiarygodne, musi zawierać opcję wyjścia.” Tymczasem Boris Johnson, konserwatywny burmistrz Londynu, którego wielu typuje na przyszłego lidera torysów, określił euro mianem „katastrofalnego” projektu, wzywając do zerwania wszelkich innych powiązań z UE poza wspólnym rynkiem i umieszczenia tej propozycji w referendum.
Sudecka granica czesko-niemiecka zawsze budziła emocje. W ostatnich dniach jednak zrobiło się o niej wyjątkowo głośno. Według dziennikarzy czeskich gazet jest to granica przemytu, linia czyniąca ze zwykłych mrówek – milionerów. „Nieopodatkowana benzyna płynie z Niemiec do Czech”, donosi (6.12) dziennik gospodarczy „Hospodářské Noviny”. Jak pisze gazeta, 40–50 ciężarówek wypełnionych paliwem wyrusza co dzień z rafinerii w Ingolstadt w Bawarii, której udziałowcem jest rosyjska firma, i zaopatruje czeskie stacje benzynowe w paliwo sprzedawane po bezkonkurencyjnych cenach – 1,32 euro zamiast 1,42 euro za litr. Kwitnie też przemyt innych towarów. Dziennik „Mladá Fronta Dnes” informuje, że „Niemcy zatrzymują czeską metaamfetaminę”. Otóż niemiecka policja zaostrzyła kontrole w strefie granicznej i wprowadziła ścisły nadzór na położonych na jej obszarze wietnamskich bazarach, żeby walczyć z handlem metaamfetaminą.
Jakże wielką mądrością było więc ustanowienie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Rzeki wszak łatwo ciężarówką sforsować się nie da…
* Marcin Dobrowolski, dziennikarz i producent radiowy. Pracuje w Radiu PiN.
„Kultura Liberalna” nr 205 (50/2012) z 11 grudnia 2012 r.