Magdalena Grzyb

Strategia na „gołą babę”, czyli czy Femen jest fajny?

Kobieta, aby być usłyszaną (a co dopiero wysłuchaną) musi czasami uciec się do mocniejszych środków wyrazu niż tylko słowa. Żeby zwrócić na siebie uwagę, może się na przykład rozebrać. Gdy kobieta ma coś naprawdę ważnego do powiedzenia, może rozebrać się publicznie. Wtedy nie tylko zwraca na siebie uwagę, ale pokazuje, że nie ma nic do ukrycia. Jest w pewnym sensie „naga w swojej szczerości”, nie wstydzi się pokazać tego, co kultura każe jej zakrywać, tak jak nie wstydzi się wyrażać dobitnie swoich poglądów.

Idea obnażania się przez kobiety nie jest nowa. Tylko w ostatnich latach kobiety rozbierały się, aby walczyć z rakiem piersi, promować dostęp do środków antykoncepcyjnych i kontrolę urodzin, czy domagać się etycznego traktowania zwierząt (PETA).

W Polsce kobiety próbowały politycznie wykorzystać swoją nagość w zasadzie tylko raz. Kilka lat temu nowopowstała Partia Kobiet Manueli Gretkowskiej postanowiła wypromować się za pomocą bilbordów i plakatów przedstawiających jej liderki „w stroju Ewy”. Kampania, podobnie jak sama partia, przeszła bez większego echa. Nie kupiły jej kobiety, ani nawet mężczyźni. Widocznie liderki dla kobiet nie okazały się wystarczająco przekonywujące, a dla mężczyzn wystarczająco „sexy”.

Femen – z Kijowa do Paryża

Mniej więcej w tym samym czasie, co Partia Kobiet, u naszych południowowschodnich sąsiadów pojawiła się grupa Femen, która również postanowiła sięgnąć po tę samą broń, tyle że „bardziej, głębiej, mocniej”. Członkinie grupy na młodych, atrakcyjnych i nagich (przynajmniej od pasa w górę) ciałach wypisują polityczne i feministyczne hasła. Na głowy i długie rozpuszczone włosy zakładają wianki. Są naprawdę „sexy”, tego nikt im nie odmówi. Cele walki również obrały sobie bardzo szlachetne: pornografia, seksizm, molestowanie seksualne, prostytucja, turystyka seksualna, przemoc domowa, rasizm, bieda, demokracja, walka z korupcją, wolność słowa, ochrona środowiska, a nawet prawa zwierząt (np. sytuacja sanitarna w kijowskim zoo), etc. Jednym słowem wszystko, co trapi Ukrainki, całą Ukrainę i resztę świata.

O Femenie w ostatnich tygodniach głośno zrobiło się również we Francji, ojczyźnie praw człowieka i równości, gdzie nękane przez władze ukraińskie feministki postanowiły przenieść swoją działalność. Szybko przyjęły w swój poczet kilka Francuzek i w połowie października zainaugurowały działalność akcją przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Protestowały przeciwko wyrokowi sądu w Val-de-Marne uniewinniającemu oskarżonych o zbiorowy gwałt. Półnagie dziewczyny miały na ciałach wymalowane slogany „Free Rape”, „Rape Club” i „Justice Fucks Me”. Protestowi z uwagą przyglądali się dziennikarze i służby porządkowe.

Czy to działa?

Wszystkie kampanie i akcje używające kobiecych nagich piersi jako środka przekazu skłaniają do refleksji do kogo tak naprawdę są adresowane i co w istocie przekazują. Niewątpliwie daną sprawę nagłaśniają, ale czy sposób, w jaki to robią, jest aby do końca właściwy? Trudno nie zauważyć, że w kampaniach PETA – w których występują zarówno kobiety jak i mężczyźni – tylko panie prezentowane są, w sposób skrajnie rozerotyzowany i seksualny. Również kampanie przeciwko rakowi piersi ściągnęły na sobie falę feministycznej krytyki za to, że zamiast na samych kobietach, skupiają się na ich piersiach i to tylko dlatego, że są tak drogie mężczyznom jako erotyczny stymulator.

Podobne wątpliwości, a może jeszcze większe pojawiają się w przypadku Femenu. Czy należy walczyć z uprzedmiotowieniem kobiet posługując się właśnie przedmiotem – młodym kobiecym ciałem? Nie chodzi tylko o to, że działaczki Femenu epatują swoją nagością. One epatują swoją seksualnością. Wszystkie są młode i wszystkie wpisują się we współczesne kanony piękna. Czy Femen byłby równie popularny, czy w ogóle miałby rację bytu, gdyby jego członkinie były stare, brzydkie i grube? Czy z pomocą takich ciał mogłyby walczyć o prawa kobiet?

Jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że na taką formę walki feministycznej zdecydowały się mieszkanki kraju, będącego – nie bójmy się tego powiedzieć – swego rodzaju seksualnym zapleczem Europy. Dla wielu młodych Ukrainek młodość i uroda są jedynym kapitałem pozwalającym osiągnąć szczęście doczesne i względny dobrobyt. A zatem dziewczyny Femenu postanowiły wykorzystać to, z czego Ukrainki słyną i czym się szczycą w szlachetnym celu. Czy nie jest jednak tak, że eksponując swoje ciała i atrakcyjność seksualną sprowadzają się właśnie do tego poziomu? Kto patrząc na zdjęcia z happeningów Femenu najpierw patrzy na hasła, jakie mają napisane na ciele, a dopiero potem na same ciała? A przecież Kalina Jędrusik zanim jeszcze „femenki” przyszły na świat, śpiewała: „Nikt nie wie, że jest pod seksem i dusza, bo ten seks jak chwast ją zagłusza!”.

Czy zatem na pewno metoda „na gołą babę” jest tą słuszną i przede wszystkim skuteczną w zwalczaniu opresji kobiet i docieraniu do społeczeństwa? Ile w szumie medialnym i popularności Femenu naprawdę tego, co krzyczą, a ile tego jak krzyczą? A krzyczą z odsłoniętymi cyckami.

Zupełnie inną drogę ekspresji wybrały członkinie rosyjskiej grupy Pussy Riot, które z kolei nie tylko nie ujawniają swoich imion, ale występują ubrane od stóp do głów i dodatkowo zasłaniają twarze. Nie robią tego jednak, by nie odciągać uwagi odbiorców od wiadomości, jaką mają do przekazania, ile raczej by nie narazić się na ewentualne represje rosyjskich władz niezwykle przewrażliwionych na wszelkie głosy krytyki. Mimo wszystko ich przekaz jest równie dobrze słyszalny. Dlaczego więc Femen się rozbiera?

Inna Szewczenko, założycielka i liderka ruchu, powiedziała w jednym z wywiadów, że jego celem jest obalenie wizerunku feministek jako starych, brzydkich kobiet schowanych w książkach. Co więc Inna pocznie, kiedy i ją samą nadgryzie ząb czasu? Będzie nadal żwawo protestować topless i narażać się już nie na życzliwą uwagę mediów i zaciekawione spojrzenia mężczyzn, ale niesmak, obojętność i bezlitosne wytykanie upływu czasu? A może sama schowa się za książkami lub innymi atrybutami „tradycyjnych” feministek. Albo niczym stary Indianin, kiedy poczuje, że nikt już nie chce oglądać jej starzejącego się ciała, że jej ‘broń’ nie jest już skuteczna, z godnością odejdzie gdzieś na odludzie, by skonać w samotności?

* Magdalena Grzyb, doktorantka w Katedrze Kryminologii na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz na l’Universite Montesquieu Bordeaux IV. 

„Kultura Liberalna” nr 203 (48/2012) z 27 listopada 2012 r.