Łukasz Jasina
Miasto z marzeń
Wyglądając co rano z okna mojego mieszkania na dziewiątym piętrze wiem, że pod mgłą przykrywającą peerelowskie wieżowce i nowiuśkie apartamentowce postawione na miejscu ślicznych niegdyś wąwozów, skwerków i zabytkowych domków skrywa się miasto z marzeń i pełne marzeń… Zowie się Lublin.
W apartamentowcach słodko śpią studenci wynajmujący w nich mieszkania za pieniądze swych rodziców, dogorywających na posadach lub biznesiki swoje toczących w miastach powiatowych, takich jak moje rodzinne, i marzą o radościach światowego życia, lotach do Hurghady i Sharm el-Sheik… Ich fundujący im mieszkania rodzice marzyli wprawdzie o wolności, ale to było dawno temu – w czasach, gdy Bareja nie nakręcił jeszcze „Zmienników”, z których można się teraz tak setnie uśmiać, gdy polecą na Kino Polska albo innym kanale z ramotkami. Teraz wolność to konsumpcja, a w tej nasze miasto wojewódzkie, Lublin, cokolwiek od innych odstaje. No bo czy można zadać szyku na Facebooku jakimś zdjęciem z naszym śródmieściem… A jak sfotografujesz się pod poznańskimi koziołkami czy świeżo odremontowanym dworcem we Wrocławiu, to od razu lajków przybywa…
Na szczęście marzenia lubelskiej młodzieży – przyszłości naszego bohaterskiego narodu – powoli zaczynają się spełniać. No może nie całkiem, ale w dużej mierze. Może i liczba ikon turystycznych nam w regionie nie wzrośnie i dalej będziemy się kojarzyć z raczej smutną pamięcią obozu na Majdanku lub KUL-em, ale pojawi się u nas także coś większego – okno na świat. Starania marszałka Śmigłego-Rydza i jego licznych następców zostały po latach siedemdziesięciu paru uwieńczone sukcesem – Lubelszczyzna ma lotnisko i to do tego pasażerskie. Mimo oporu bohaterskich zajęcy, podjudzanych zapewne przez tajne koło Partii Zielonych, na ich pasie wylądował już pierwszy samolot z samym Michałem Tuskiem na pokładzie. Chwilę po nim przyfrunęły tanioliniowe aeroplany z Dublina i jednego z lotnisk podlondyńskich, wypełnione stęsknionymi i steranymi pracą emigrantami oraz angielskimi chłopakami polskich dziewczyn, którzy ululani nalewką przyszłych teściów, już tego samego wieczoru w lubelskich blokach rozdzierali nocną ciszę okrzykami: „Lublin is beautiful!” Lotnisko mieści się wprawdzie w podlubelskim Świdniku, ale kto by wymówił tę nazwę? Ma ona zresztą znaczenie historyczne – strajkowano tam w 1980 roku na miesiąc przed Stocznią. Ale jakoś tego nie wypromowano.
Kogo byś na ulicach starodawnego Lublina nie spotkał, każdy ma plany. Miejscowi reprezentatywni geje już zacierają ręce – z licznych tanich samolotów wysypią się liczni wielbiciele słowiańskiego piękna i urody, a Lublin stanie się w końcu wszetecznym gniazdem rozpusty na podobieństwo San Francisco za siedmioma morzami. Co bardziej stateczna część miejskiego środowiska puka się w czoła dicta takie słysząc, ale też słusznie zauważa, że teraz miasto nasze na pewno zaatakowane zostanie przez tabuny inwestorów czyhających w City, Dubaju i innych Nowych Jorkach, a którzy do tej pory omijali je tylko dlatego, że ich odrzutowce nie mogły tutaj dolecieć. „Lublin – miasto biznesu”. Czemu nie? Może i na uniwersytetach pensje podniosą? Nawet miejscowy historyk spraw żydowskich wróży nam wzrost obrotów hotelowych spowodowany przez turystów izraelsko-amerykańskich, a nawet wrogie przejęcie czarterów amerykańskich chasydów przybywających tłumnie do grobów cadyków tu i ówdzie po kraju naszym rozsianych.
Już na dwa tygodnie przed pierwszym lotem tłum rzucił się do zwiedzania. Drogi pomiędzy Lublinem a lotniskiem wypełniły gigantyczne korki, ale było warto… Można było przejechać się wózkiem transportowym i zobaczyć pracę służb celnych. Pogłoski o bezcłowej „Biedronce” rozpuszczane przez co niektórych inteligentów nie sprawdziły się.
W każdym razie – województwo nasze ma teraz łączność ze światem, dogoniliśmy Rzeszów!
* dr Łukasz Jasina, członek zespołu „Kultury Liberalnej”, pracownik naukowy KUL, historyk i filmoznawca.
PS Uwaga, zbliża się kolejne szczęście – po latach czterdziestu skończy się budowa naszej wersji Teatru Wielkiego. Tym razem entuzjazmowi ulegną ludzie kultury…. O Lublinie, miasto spełniających się marzeń. Ileż nam dajecie przez ten tydzień, gdy się spełniacie… Potem na szczęście możemy już ponarzekać… że spełniłyście się całkiem nieadekwatnie.
„Kultura Liberalna” nr 207 (52/2012) z 25 grudnia 2012 r.