Magdalena M. Baran

Kto na Hrad?

Po pierwszej turze czeskich wyborów prezydenckich wielu przecierało oczy ze zdumienia. Kiedy po dwudziestu latach samodzielnej czeskiej demokracji decydowano się powierzyć wybór prezydenta sercom i rozumom obywateli, oczekiwano po nich nieco większej przewidywalności. Czesi jednak wycięli sondażom niezły numer, wybierając inaczej, niż analitycy prognozowali ledwie kilka tygodni wcześniej. Wyliczenia specjalistów wskazywały, że w drugiej turze (bo wątpliwości, że do niej dojdzie, raczej nie było) spotka się dwóch byłych premierów: bezpartyjny dziś Jan Fischer i reprezentujący Partię Praw Obywateli Miloš Zeman.

Stało się jednak inaczej, bo obywatele, którzy do wyborów poszli nadzwyczaj licznie, zdecydowali, iż o prezydenturę obok Zemana powalczy lider partii TOP 09 i minister spraw zagranicznych obecnego rządu Karel Schwarzenberg. I choć większość wyborców nie jest pewnie w stanie spamiętać pełnych danych personalnych swego kandydata (Karl Johannes Nepomuk Josef Norbert Friedrich Antonius Wratislaw Mena Fürst zu Schwarzenberg), to przy frekwencji wynoszącej 61 proc. otrzymał on aż 23,4 proc. głosów obywateli, ustępując Zemanowi o niecały procent. Różnica praktycznie żadna. Za księciem murem stanęła Praga, gdzie uzyskał 43 proc. głosów. Podobnie było w Brnie i innych większych miastach, które przebudziły się na tę zimową wiosnę czeskiej demokracji. O tyle ciekawiej zapowiada się zatem – rozpoczynająca się już w piątek – druga dwudniowa tura wyborów.

Czy jednak kampania wyborcza to wielki bój kandydatów? Z naszej perspektywy wydaje się, że raczej nie. W debacie – co pokazała między innymi otwarta dyskusja obu polityków, zorganizowana w ubiegły piątek – słychać bowiem wciąż te same pytania i podobne argumenty, jakimi przerzucano się w Czechach od lat. Obok typowego gadania i naszpikowania atmosfery anegdotkami i uszczypliwościami wypłynęły (tradycyjnie już) Dekrety Beneša. Zaczepiany przez Zemana Schwarzenberg podkreślał, iż nie widzi potrzeby ich anulowania, ponieważ przestały obowiązywać niejako automatycznie, gdy w roku 1991 Czechosłowacja zdecydowała o przyjęciu Karty Podstawowych Praw i Swobód. Takie wypowiedzi to woda na młyn Zemana, który od razu (choć nie po raz pierwszy) zarzucił swemu przeciwnikowi sprzyjanie niemieckim interesom. Wyrokował także, iż pod ewentualnymi rządami Schwrzenberga Czechy zwrócą się zapewne ku Niemcom i Austrii. Pytanie tylko, czy nie będzie to na rękę samym obywatelom, którzy w końcu zdecydowali się głosować na księcia? Czy Czesi nie potrzebują w dyskursie publicznym czegoś więcej niż wielokrotnie już odgrzewanych, przypalonych kotletów? Czy miast oglądać się na przeszłość nie wolą słuchać o tym, jak ich kraj może wyglądać za kilka lat?

Inne zarzuty wobec kandydatury lidera TOP 09 brzmią nieco absurdalnie. Przysłuchujący się wywodom Zemana mogli między innymi usłyszeć, iż Schwarzenberg jako arystokrata zapewne dziedziczy specyficzne zdegenerowanie swojej sfery (przez lidera Partii Praw Obywateli wywodzone między innymi z prawa pierwszej nocy), a poza tym jest za stary. Dziwaczny to argument, szczególnie gdy wielu polityków wciąż traktuje prezydenturę jako swoiste ukoronowanie kariery politycznej, gdzie więcej może znaczyć siwa głowa niż nierozważne serce.

Kogo zatem wybiorą Czesi? Komu zaufają, po raz pierwszy w sposób bezpośredni wybierając lokatora na Hradczanach? Czy zdecydują się – jak podkreśla wielu komentatorów – na swego rodzaju powrót do duchowego i politycznego dziedzictwa Václava Havla, które wydaje się bliskie wspierającemu czeską opozycję i od początku „nowej państwowości” budującemu czeską demokrację Karelowi Schwarzenbergowi? A może wybiorą Miloša Zemana, w którym wielu upatruje kontynuatora ustępującego ze stanowiska Václava Klausa? O tym przekonamy się już za kilka dni. Poważniejsze pytania przyjdą jednak później, gdy będziemy przypatrywać się czeskiej polityce i (odmienionemu nieco) Wyszehradowi.

* Magdalena M. Baran, publicystka „Kultury Liberalnej”. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.

„Kultura Liberalna” nr 211 (4/2013) z 22 stycznia 2013 r.