Sommer, wykazując brak szacunku dla Grodzkiej mówił choćby, że „będziemy niepoważnym państwem, bo wicemarszałkiem sejmu zostanie transwestyta”, a sama Grodzka jest równie niemoralna co włoska parlamentarzystka i była gwiazda filmów porno Cicciolina. Publicysta snuł analogie, które trudno zaakceptować w publicznej dyskusji.
Można twierdzić, że to tylko słowa i nie ma sensu nadmiernie ich roztrząsać. Można twierdzić, że zamiast zajmować się ważnymi sprawami, nadwrażliwi i czułostkowi liberałowie wciąż dyskutują o języku lub próbują rozprawiać się z niszowymi radykałami. To nieprawda. Nienawistne poglądy nie są wcale niszowe, o czym świadczą zarówno liczne medialne wystąpienia polityków i dziennikarzy, jak i internetowe wpisy. Nieprawdą jest również zarzut jakoby liberałów interesowały wyłącznie obyczajowe ciekawostki, dla których nie potrafią znaleźć właściwej miary. Łukasz Jasina pisał niedawno na łamach „Kultury Liberalnej”, że sprawa związków partnerskich, niezależnie od swojej wagi, nie jest kluczową kwestią w Polsce. Wiemy o tym. Nie zmienia to jednak w żaden sposób naszej oceny tego, co się ostatnio w naszym kraju dzieje.
Niezależnie od opinii na temat instytucjonalizacji związków partnerskich dyskusja w tej sprawie ukazała ogromne pokłady złych emocji obecne w naszym społeczeństwie, a ich wyrazem jest pogarda, wrogość i niechęć wobec inności. Myśli do tej pory skrywane wylały szeroką falą, która dotarła do mediów głównego nurtu. A skoro dziennikarze czy politycy przestali dbać o kulturę sporu, to nic dziwnego, że i na portalach społecznościowych można znaleźć podpisane nazwiskiem komentarze mówiące, że: „homosiów powinno się palić”.
Na szczęście większość opinii nie jest tak dramatycznie nieodpowiedzialna. Ich autorzy próbują przyoblekać swoje wywody w szaty naukowości, moralności czy estetyki życia społecznego. Mimo to ich argumenty nie zawsze wytrzymują test rzeczowej analizy.
I tak przykładem podejścia „naukowego” jest otwarty list dwustu polskich naukowców, – przede wszystkim zrzeszonych w Akademickim Klubie Obywatelskim im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego – stwierdzający, że homoseksualizm jest nienaturalny, ponieważ gdyby wszyscy byli homoseksualistami, gatunek ludzki by nie przetrwał. W interesie człowieka jako gatunku leży zatem rzekomo rugowanie homoseksualizmu. Rzecz w tym, że, po pierwsze, nikt nie postuluje uczynienia wszystkich ludzi homoseksualistami, po drugie zaś, sygnatariusze listu zapominają, że człowieka od zwierzęcia odróżnia zmysł moralny dany nam po to, byśmy w swoich wyborach kierowali się nie tylko kryteriami takimi, jak siła, zysk i tempo reprodukcji.
Przeciwnicy związków partnerskich mają jednak o przykazaniach moralnych inne zdanie. To na gruncie moralności mówi się homoseksualistom, że ich związki są niegodne, niewarte ochrony, że ich czyny są moralnie złe, próżne i jałowe. Że ich preferencje są jakimś egoistycznym wymysłem. Że nie stać ich na cnotę miłości. Tak właśnie nauczają różni przedstawiciele radykalnej prawicy, takie są też poglądy znacznej części obywateli przeciwnych projektom legalizującym związki partnerskie. Jak podejmować dyskusję z takim podejściem do drugiego człowieka?
Oprócz niezmordowanej polemiki dobrą metodą byłoby powszechne nauczanie etyki w szkołach ponadgimnazjalnych. Obecnie w szkołach obowiązuje bowiem wyłącznie jeden punkt widzenia, który w dodatku często nie ma zastosowania do problemów obecnych w sferze publicznej.
Społeczeństwo polskie może na bardziej świadomych moralnie obywatelach wyłącznie zyskać. Powiedzieć za Sokratesem, że wiedza to cnota, byłoby pewną przesadą, ale jest w tym sokratejskim poglądzie ziarno prawdy. Gdy prześledzimy różne argumenty za i przeciw związkom partnerskim, a także dowiemy się jak z tą kwestią radziły sobie w przeszłości inne państwa, szybko dojdziemy do wniosku, że ludzie żyjący w związkach innych niż małżeństwo nie zasługują na pogardę. Część przeciwników związków partnerskich zapewne odpowiedziałoby szczerze, że nie darzy nikogo pogardą. Nie interesuje ich, kto co robi prywatnie, sprzeciwiają się jedynie instytucjonalizacji owych związków.
Dlaczego? Po prostu czują, że ze związkami takimi „jest coś nie tak” – wydają się im one w jakimś sensie nieestetyczne. Nie chodzi jednak o potocznie pojmowany, związany z „wyglądem” wstręt do czegoś (o czym z kolei mówiła posłanka Pawłowicz), lecz o trudną do sprecyzowania kwestię smaku i poczucia adekwatności. I tutaj jedną z dróg przekonywania do zmiany poglądów jest poszerzanie wiedzy, lepsze zapoznanie się z ludźmi, o których mówimy. To, co tajemnicze i nieznane, bardzo często wydaje się niebezpieczne. Kiedy jednak dowiadujemy się więcej, kiedy dostrzegamy, że inny człowiek tak naprawdę niczym się od nas nie różni, okazuje się, że wiele z naszych lęków było nieuzasadnionych.
Łukasz Jasina pisał we wspomnianym na początku tekście, że głównym narzędziem zmiany w sprawie związków partnerskich musi być czas. Zgoda. Jednakże dopiero kontynuowanie rozmowy, z poszanowaniem adwersarza, pozwoli na stopniowe przełamywanie wszelkiego rodzaju oporów. Dlatego nie wolno nam pozostawić tego tematu, po prostu czekając aż wszystko naprawi się samo z siebie.