Hydrze odcięto głowę, ale na jej miejsce odrasta nowa. Szarpanina podczas wykładu profesor Magdaleny Środy na Uniwersytecie Warszawskim, tylko to zagrożenie potwierdza. Nacjonalizm wciąż ukrywa się za codzienną polityką, czasem – tak jak podczas wtorkowego wykładu – ujawnia się z gwałtowną siłą, ale cały czas zajmuje się zupełnie inną pracą.
Sejmowa dyskusja o rzekomym zamachu w Smoleńsku przestała już chyba robić na wielu Polakach wrażenie. Podobnie polityczna „mowa nienawiści“ budzi już chyba tylko zwątpienie w standardy rodzimej polityki. Czy żyjemy w takim razie w kraju spokoju i konsensusu? Nie, bowiem świat, który się pod tą warstwą momentami agresywnego, ale przeważnie stabilnego konfliktu skrywa, zaczyna budzić prawdziwy niepokój. Podczas gdy w sejmie lekko grzmi, na ulicach rodzi się bardziej przerażający język opisu polskiej rzeczywistości. Polszczyzna na wielu polach zaczyna być kolonizowana przez skrajnie nacjonalistyczną wizję historii, narodu i polityki.
Ugrupowania typu Młodzież Wszechpolska, ONR, czy Ruch Narodowy zawłaszczają całe połacie połaci języka i symboli narodowych, w rezultacie blokując do nich dostęp innym stronom konfliktu. Na skutek działalności takich grup w nowych kontekstach powraca do nas język posługujący się całymi konstelacjami stwierdzeń typu odrodzenie, radykalizm, nacjonalizm, wszechpolskość. Słownik tego typu nieobecny jest na sali sejmowej, swoje ujście znajduje natomiast w manifestacjach i marszach, za którymi – jak widzieliśmy już nie raz – nie stoi już jedynie przemoc słowna i symboliczna, ale także całkiem realna.
Powinniśmy zwracać uwagę na pojęcia będące wyrazem pogardy, złości i pychy. Należą one do języka malującego wizję dominującej, silnej Polski, która wybudowana będzie na ruinie tej obecnej, dekadenckiej. Tworzy wizję narodowej ekspansji, zakreślenia wyraźnych granic między poszczególnymi grupami etnicznymi i dąży do stałej radykalizacji. Skupia się na resentymencie, walce, sile. Tym samym zupełnie zmienia znaczenie wielu słów wpisanych w dyskurs patriotyzmu i historii narodu polskiego. Weźmy za przykład parę z nich:
Odrodzenie – jest nam potrzebne, ponieważ popadliśmy w marazm i dekadencję. Musimy zapłonąć ogniem, by powstać z niego jako odrodzony feniks. Potrzebny jest powrót do starych wartości, bo te dzisiejsze się nie sprawdziły. Posługując się tym kluczem, dochodzimy do wniosku, że prawdziwie silna i mocna Polska istniała przed rokiem 1939, doświadczenia późniejsze nie są zaś wiele warte, bo tylko zepchnęły nas w przepaść, w której do dziś tkwimy.
Honor – bo Polska już wystarczająco długo klęczała na kolanach, akceptowała reżim innych, rezygnowała ze swojej suwerenności. Czas na przywrócenie siły Polski ekspansywnej, dumy skierowanej nie do wewnątrz, ale na zewnątrz. Trzeba pokonać grupy, które chcą przejąć nad nami władzę, rozwiązać ukryte układy, bronić Polski i walczyć o jej siłę. Nie potrzebujemy sojuszników, potrzebujemy siebie. Suwerenni jesteśmy jako Polska, a nie jako część federacji krajów europejskich.
Cywilizacja, naród, rdzenność – Tym słowom nadaje się już nie tylko wartość kulturową, ale już biologiczną, związane z historią nie tyle społeczną, co samą historią człowieka jako istoty żywej. Pojęć tych nie sposób jakkolwiek wyprowadzić z innych, są wartościami samymi w sobie. Przywracają one myślenie w kategoriach czystości jednych ludzi oraz skażenia czy brudu innych, a tym samym nawiązują często to wyraźnie rasistowskich ideologii.
Walka – bo wartości opisywane powyżej trzeba zdobyć, wywalczyć. Stąd bierze się kult siły i stała gotowość do ostatecznego starcia. Musimy być gotowi w każdej chwili stanąć do walki w imieniu narodu, religii, dumy.
Czy zatem nie rodzi się zupełnie nowa, poboczna polityka ze swoim własnym językiem symboliką? Może linia podziału rysuje się dziś nie pomiędzy PO i PiS-em, ale pomiędzy polską sceną polityczną jako taką, a ugrupowaniami, które chcą teraz wziąć sprawy w swoje ręce. Ktoś wreszcie zrozumiał, że trzeba iść trzecią, inną niż oficjalna drogą. Jednak ruchy narodowe zamiast chcieć sejmową polaryzację omijać, chcą ją rozsadzić. Obecny ład polityczny może wydać na świat porządek zupełnie innego gatunku, a polaryzacja społeczna sięgnie zenitu. Co stanie się, kiedy codzienność, do której się przyzwyczailiśmy – także ta uniwersytecka – naprawdę zatrzęsie się w posadach?