Dominika Gmerek
Co wolno zrobić wrogowi? Prawa człowieka a film Kathryn Bigelow
„Wróg numer jeden” Kathryn Bigelow wzbudzał kontrowersje na długo przed swoją premierą. W trakcie prac nad scenariuszem twórcy mieli konsultować się – pomimo ograniczeń w przekazywaniu opinii publicznej informacji o działaniach służb amerykańskich w walce z terroryzmem – z osobami bezpośrednio zaangażowanymi w opisywane wydarzenia. Do polskich kin wszedł on niemalże dwa miesiące po premierze w Stanach Zjednoczonych. W międzyczasie do kraju docierały echa burzliwej amerykańskiej debaty, w której skupiono się przede wszystkim na pojawiającej się w filmie sugestii, że to stosowanie tortur umożliwiło służbom amerykańskim odnalezienie Osamy bin Ladena. Warto wobec tego bliżej przyjrzeć się argumentom podnoszonym w tej dyskusji, a także zastanowić się, czy „Wróg numer jeden” pomoże widzom lepiej zrozumieć problem wykorzystania tortur w wojnie z terroryzmem z perspektywy problematyki praw człowieka.
Senatorowie vs. filmowcy
19 grudnia 2012 r. troje amerykańskich senatorów – Joseph McCain, Dianne Feinstein oraz Carl Levin – skierowało do szefa Sony Pictures Entertainment, dystrybutora „Wroga numer jeden”, list. W piśmie stanowczo sprzeciwili się przedstawieniu w filmie wersji wydarzeń mówiącej o tym, że stosowanie tortur umożliwiło uzyskanie kluczowych informacji, dzięki którym złapano Osamę bin Ladena. Jak zaznaczyli w oparciu o niejawne dokumenty udostępnione senatorom Feinstein oraz Levinowi (członkom senackiej komisji ds. służb specjalnych), wiadomości dotyczące kuriera Osamy bin Ladena oraz miejsca, gdzie poszukiwany terrorysta przebywał, nie zostały uzyskane za pomocą wzmocnionych technik przesłuchań. Co więcej, do przedstawionej na ekranie wersji wydarzeń zdystansował się pełniący obowiązki szefa CIA Michael Morell. Dlaczego tylu prominentnych polityków zdecydowało się na skomentowanie filmu fabularnego? W USA pojawiły się głosy mówiące o możliwości wykorzystania „Wroga numer jeden” do bieżących celów politycznych. Były one formułowane w szczególności przez zwolenników Partii Republikańskiej, którzy obawiali się, że kinowy przebój – opowiadający o sukcesie administracji prezydenta Obamy, jakim było odnalezienie i zabicie Osamy bin Ladena – mógłby wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich.
„Wróg numer jeden” jest pierwszą próbą przeniesienia na ekran akcji poszukiwań i zabicia przywódcy Al-Kaidy. Dzięki zastosowanym w nim środkom i wykorzystaniu materiałów archiwalnych sprawia on niekiedy wrażenie paradokumentu. Przedstawiona przez reżyserkę bardzo jednoznaczna i kontrowersyjna wersja wydarzeń – mimo że niekiedy mija się ze znanymi faktami – ma szansę ukształtować sposób, w jaki prezentowane wydarzenia będą postrzegane przez kolejne pokolenia.
Bigelow: licentia poetica bez ograniczeń?
„Wroga numer jeden” rozpoczyna komunikat: film został oparty na informacjach uzyskanych od osób bezpośrednio zaangażowanych w prezentowane wydarzenia. Zastosowanie tego środka sprawia, że widz zakłada zgodność przedstawionych w dziele Bigelow sytuacji z rzeczywistością. Wrażenie to może znaleźć swoje potwierdzenie w wypowiedzi reżyserki, która podkreślała, że wolą twórców było uzyskanie „dziennikarskiego” podejścia, a także w doniesieniach mówiących, iż mieli oni dostęp do niejawnych informacji. Znamienne jednak jest to, że pod naporem krytyków zarzucających jej gloryfikację tortur Bigelow zaczęła bronić się, twierdząc, że korzystała ze swobody artystycznej kreacji rzeczywistości.
W początkowych scenach „Wroga numer jeden” słychać nagrania ostatnich rozmów telefonicznych ofiar ataków z 11 września 2001 r. Następnie widz obserwuje długą sekwencję brutalnego przesłuchania jednego z więźniów przebywających w tajnym więzieniu CIA. Kolejność wydarzeń musi rodzić pytanie o intencje autorów – czy tortury mają w tej sytuacji być swoistą karą za ataki? Czy brutalność terrorystów ma usprawiedliwiać reakcję z wykorzystaniem analogicznych środków?
W filmie nie ma jednak miejsca na refleksję nad stosowanymi technikami. Perspektywę, jaką przyjęła reżyserka, najlepiej oddaje opis na stronie dystrybutora: „polowanie na najsłynniejszego terrorystę w historii ukazane z punktu widzenia młodej agentki CIA”. Warto przypomnieć, że w samej bazie Guantanamo, w całym okresie istnienia tam więzienia, przetrzymywanych było łącznie ponad 700 osób. Na ekranie w żaden sposób nie pokazano skali działań CIA – widz ogląda jedynie pojedyncze przesłuchania, w trakcie których torturowany więzień przekazuje kluczowe i, co ważne, prawdziwe informacje; inni zatrzymani ze strachu przed kolejnymi brutalnymi przesłuchaniami również współpracują z agentami. We „Wrogu numer jeden” nie poruszono ponadto problemu faktycznej skuteczności tortur – nie pojawiły się na przykład sceny przesłuchań osób zeznających nieprawdę jedynie po to, żeby skończyło się zadawanie bólu. Co więcej, nie ma w nim miejsca na niesłuszne zatrzymania i torturowanie osób w żaden sposób niezaangażowanych w działalność terrorystyczną. Tymczasem obecnie wiadomo o przypadkach nielegalnych i bezpodstawnych zatrzymań niewinnych osób. Dość wspomnieć o Khaledzie El-Masrim, niemieckim obywatelu więzionym i torturowanym w Macedonii i Afganistanie. W grudniu 2012 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka wydając wyrok w jego sprawie, stwierdził, że Macedonia wielokrotnie naruszyła Europejską Konwencję Praw Człowieka, w tym artykuł trzeci, mówiący o zakazie tortur.
Dramaturgia vs. fakty
Wątpliwości budzi również sposób, w jaki zostały przedstawione wzmocnione techniki przesłuchań. Twórcy zdecydowali się na bardzo dokładne pokazanie ich stosowania wobec jednego z więźniów. Widzowie na własne oczy mogą przekonać się, na czym polega waterboarding (podtapianie). W scenach przesłuchań chęć potęgowania dramaturgii wzięła górę nad faktami. Szokująca scena, w której pobitemu więźniowi nakłada się obrożę i prowadzi go na smyczy, jest powtórzeniem wydarzeń, jakie miały miejsce w Abu Ghraib. Technika ta nie była stosowana jednak w tajnych ośrodkach CIA. Czy podobne nieścisłości mogą być przedmiotem zarzutów wobec filmu fabularnego? Wydaje się, że z uwagi na intencję samej Bigelow, która stara się przedstawić „Wroga numer jeden” jako obraz oparty na faktach, można oczekiwać od niej większej dbałości o szczegóły, w szczególności w odniesieniu do sytuacji, o których większość widzów nie posiada wystarczającej wiedzy. Uzasadnione wydają się obawy, że właśnie szokujące sceny zapadną odbiorcom w pamięć, tworząc zafałszowany obraz rzeczywistości.
Steve Coll w swoim artykule „Disturbing’ & ‘Misleading”, opublikowanym w The New York Review of Books, zwraca uwagę na to, że przedstawione sceny przesłuchań – choć brutalne i szokujące – nie pokazują, w jakim stopniu zbiurokratyzowane było stosowanie wzmocnionych technik przesłuchań. W częściowo odtajnionym raporcie Johna Helgersona wskazano m.in., że w przesłuchaniach, w trakcie których wykorzystywano opisane „wzmocnione techniki”, brali udział lekarze na bieżąco kontrolujący stan przesłuchiwanych.
Sposób, w jaki Kathryn Bigelow pokazuje tortury, bez wątpienia budzi silne emocje. Grany przez Jasona Clarka agent Dan, czyli główny przesłuchujący, przedstawiony jest jako stereotypowy, działający w terenie agent służb specjalnych. Na ekranie widzimy nieformalnie ubranego mężczyznę podchodzącego z rezerwą do głównej bohaterki, nowicjuszki, która pojawiła się na pierwszym przesłuchaniu w eleganckim garniturze. Z filmu nie wynika niestety, czy coraz brutalniejsze metody, jakie stosuje mężczyzna, są efektem zaplanowanej strategii, opracowanej w celu złamania więźnia, czy też jedynie skutkiem rosnącej agresji agenta. „Wróg numer jeden” nie pokazuje, jak szczegółowo opracowany był cały system stosowania wzmocnionych technik. Wydaje się, że nawiązanie do memorandów autoryzujących stosowanie tortur przez najwyższe władze państwowe mogłoby, paradoksalnie, wzmocnić dramaturgię obrazu. Warto by było przypomnieć chociażby słynny dopisek Donalda Rumsfelda – polityk, podpisując jeden z dokumentów autoryzujących stosowanie wzmocnionych technik, wyraził brak zrozumienia dla ograniczenia długości stania przez więźniów do 4 godzin w sytuacji, gdy on sam stoi po 8–10 godzin dziennie.
Widz obserwuje drastyczne sceny, nie ukazuje mu się jednak kontekstu całej sytuacji. Może to prowadzić do błędnych wniosków, że przypadki stosowania tortur są swoistymi „wypadkami przy pracy”. Znamienne, że w filmie, którego akcja toczy się na przestrzeni kilku lat, w pewnym momencie dochodzi do wydania przez amerykańskie władze zakazu stosowania nielegalnych metod przesłuchań. Co ciekawe, Dan, żegnając się z graną przez Jessicę Chastain Mayą przed swoim powrotem do Waszyngtonu, ostrzega ją przed nowym podejściem amerykańskich władz do tego problemu. W świetle prezentowanej wersji wydarzeń, zgodnie z którą wzmocnione techniki umożliwiły uzyskanie istotnych informacji, scena ta może być odczytana jako swoisty brak akceptacji dla nowej polityki amerykańskiej.
Dylemat wyższej konieczności
„Wróg numer jeden” może sprawić, że część widzów pod jego wpływem będzie gotowa usprawiedliwić naruszenia praw człowieka przesłanką „wyższej konieczności”. Pewną nadzieję na zmianę postrzegania skuteczności tortur daje fragment, w którym jeden z oficerów wywiadu prowadzący przesłuchania przy wykorzystaniu „wzmocnionych technik” sceptycznie odnosi się do wiarygodności informacji uzyskanych w ten sposób. Główna bohaterka, kreowana w filmie na swoistą „ostatnią sprawiedliwą”, nie podziela jednak tych wątpliwości. Z kim będzie utożsamiał się widz? – odpowiedź wydaje się łatwa do przewidzenia.
Rodzi się zatem pytanie: czy obraz Bigelow może przekonać dotychczasowych przeciwników tortur do zmiany stanowiska? Trudno udzielić tu jednoznacznej odpowiedzi. Nie ulega wątpliwości, że siła oddziaływania kina na świadomość widzów jest ogromna. Z pewnością „Wróg numer jeden” ze swoją jednoznaczną oceną prezentowanych wydarzeń oraz paradokumentalnym charakterem może dostarczyć zwolennikom stosowania tortur kolejnych argumentów przemawiających za obroną swojego stanowiska. Czy amerykańska dyskusja może w jakikolwiek sposób przełożyć się na odbiór filmu Bigelow w Polsce? Wydaje się, że szanse na to są niewielkie, przede wszystkim ze względu na popularny w dalszym ciągu pogląd o dopuszczalności ograniczania praw człowieka w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa państwa.
[yt]wE-8FyPxsZk[/yt]
Film:
„Wróg numer jeden”, reż. Kathryn Bigelow, USA 2012.
* Dominika Gmerek – członkini zespołu Obserwatorium działalności CIA na terytorium Polski oraz Programu Spraw Precedensowych w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
** Materiały pochodzą od dystrybutora.
„Kultura Liberalna” nr 217 (10/2013) z 5 marca 2013 r.