Nikt nie wiedział. Ta nazwa nie wywołała żadnych skojarzeń. Po prostu pustka, podobna w jakimś przewrotnym sensie do tamtej, która rozciągała się nad dawną Dzielnicą Północną, gdy powstanie w getcie upadło. Dziś, gdy Warszawa celebruje 70. rocznicę tego wydarzenia, ta niewiedza jest czymś zastanawiającym. Czy to zwykła nieznajomość topografii miasta, czy też świadome wyparcie?

Gdy mówimy o getcie warszawskim, to myśli od razu kierują się na północ miasta. Albo to wiemy, albo kojarzymy dzięki elementom w przestrzeni, które odwołują się do historii związanej z tym rejonem – tablicom czy też niedawno wkomponowanym w chodnik „Śladom muru” (upamiętnieniu przebiegu muru getta z 1943 roku). Nazwa Muranów nie jest jednak aż tak oczywista. Wymyka się nam, ucieka. Nie będąc oficjalną nazwą administracyjną, jest rzadko używana, przez co niejedna osoba, którą byśmy zaczepili na ulicy i zadali pytanie mojego profesora, odpowiedziałaby podobnie. Sam pamiętam, że gdy kilka lat temu przeprowadzałem wywiady na temat Muranowa z mieszkańcami spoza tego osiedla, otrzymywałem szczątkowe informacje. Dziś nie jest to jednak odosobniony przypadek. Beata Chomątowska, autorka świetnej książki na temat tej dzielnicy pt. „Stacja Muranów”, na ostatnim spotkaniu dotyczącym getta warszawskiego opowiadała, że obecnie u niektórych mieszkańców Warszawy następuje proces „powtórnego odrzucenia”. Polega on na tym, że kiedy dowiadują się, co wydarzyło się na tym terenie, odrzucają oni tę pamięć, przekonani, iż obecnie jest to zupełnie inna dzielnica, nie mająca już nic wspólnego z tamtą. Warto zaznaczyć, że takie postrzeganie Muranowa jest tylko powierzchownie prawdziwe, ponieważ całe obecne osiedle wznosi się na ruinach „tamtego” miasta.

Pamięć o getcie, tragicznych wydarzeniach, ale też o charakterze terenu, na którym zostało ono założone, powoli zaczyna powracać. Wznowiony nakład „Getta warszawskiego – przewodnika po nieistniejącym mieście” Barbary Engelking i Jacka Leociaka, który dziś pojawi się w księgarniach, pozwoli ponownie wybrać się w podróż po nieistniejących już ulicach. Nowo otwarte Muzeum Żydów Polskich zwraca na razie uwagę przede wszystkim piękną architekturą, ale już niedługo otworzy ekspozycję dla zwiedzających. Muranów sam w sobie też zaczął nabierać barw, i to dosłownie – w wielu jego zakątkach zobaczyć można ciekawe murale. Niedługo powstaną zapewne specjalne mapki ułatwiające obejrzenie wszystkich dzieł w tej części miasta. Ta zapomniana część Śródmieścia, a przecież jakże piękna – cicha i pełna zieleni – powoli wraca do świadomości mieszkańców. Być może przestanie ją przyćmiewać bolesna pamięć wydarzeń z ‘43 roku i zyska nieco lepszy wizerunek.

Rozmach tegorocznych obchodów zdecydowanie cieszy. Warszawa pamięta o tym, że miała dwa powstania i interesująco stara się je ze sobą wiązać, czego symbolicznym wyrazem była niedzielna Masa Krytyczna zorganizowana przez Muzeum Powstania Warszawskiego oraz Muzeum Żydów Polskich. Wydarzenia w getcie – na co zawsze zwracam uwagę, gdy oprowadzam po mieście – były niezwykle ważne nie tylko dla tej części Śródmieścia, lecz także dla całej Warszawy. Zajmowało ono przecież znaczną część ówczesnego miasta, obszar niemały nawet jak na dzisiejsze standardy. Dlatego mam nadzieję, że któregoś dnia będziemy mogli na równi celebrować zarówno jedno, jak i drugie powstanie.

Na koniec rozmarzę się – od dłuższego czasu już obserwuję w Warszawie wzrastające zainteresowanie sprawami lokalnymi. Mieszkańcy stolicy zaczynają się nimi żywo interesować. Dzieje się to nie tylko na poziomie ogólnomiejskim, ale także na poziomie dzielnicowym. Żoliborzanie od dawna znani są z tego, że mieszkają nie w Warszawie, a na Żoliborzu właśnie. Grochów odcina się od południowopraskiej przynależności, akcentując swoją grochowską tożsamość i odrębność. Na Wilanowie powstał pod koniec zeszłego roku pomysł nazwania ronda „Rondem Leminga”. Widzę w tym procesie szansę na poprawę jakości przestrzeni publicznej. Kiedy wreszcie zrozumiemy, że funkcjonowanie miejsca, w którym żyjemy, zależy od nas, to nasz stosunek do niego się zmieni i być może wreszcie poprawi się też jego wygląd. A Muranów wówczas będzie już zapewne tak samo dobrze rozpoznawalną nazwą, jak dziś Mokotów czy Powiśle.