Łukasz Jasina

Rosyjska sztuka oszukiwania Francuzów

Czytaj?c ?ukasz Jasina Alain BesanconIleż niedawna sprawa Gerarda Depardieu dała światu! I to nie tylko światu kinoholicznemu – wybacz mi, o wielki François Truffaut, nadużycie tego słowa. Wróciło dawne pojęcie „pożytecznego idioty” oraz stereotypy Francji i Francuzów, których ślepota na wady rosyjskiego ustroju ma być rzekomo większa niż u innych nacji. Znów pojawił się przed naszymi oczami zachodnioeuropejski artysta wypowiadający peany na cześć rosyjskiego przywódcy i radośnie wizytujący kolejne festyny, niewielkie miejscowości i tamtejsze metropolie. Depardieu stanął w jednym szeregu z cynizmem Voltaire’a, ślepym idealizmem Pierre’a Pascala czy udawaną przenikliwością Sartre’a – choć akurat do ich poziomu intelektualnego nieco mu daleko. Nieszczęsny „były Danton” z filmu Wajdy nie zdaje sobie chyba sprawy z tego, że jego postępowanie stać się może asumptem do dyskusji nad tym, jak Zachód mówił i pisał oraz mówi i pisze o Rosji, a także jak Rosja prezentuje siebie i swoją przyszłość na Zachodzie.

W  Polsce ukazuje się wiele książek poświęconych Rosji, zarówno jej współczesności, jak i historii. Są to dzieła krajowych autorów i tłumaczenia. Całkiem spora część tej książkowej nawały to dzieła nieprzesadnie godne uwagi. Dotyczy to na przykład uproszczonych wizji w rodzaju „Limonowa” Carriere’a czy też pisarstwa uwielbianego przez młodocianych historyków wojskowości Wiktora Suworowa. Na ich tle wyróżnia się niedużych rozmiarów zbiór esejów Alaina Besançona „Święta Ruś”. Wydana przez „Teologię Polityczną” pozycja nie stroni od analiz natury metafizycznej, teologicznej ani religijnej.

Świętości i plugastwa według Alaina Besançona

Rola odgrywana przez Alaina Besançona we współczesnym rosjoznawstwie jest nie do przecenienia. Zresztą już na początku postawmy sobie pytanie, które może odnieść się do kilku uwag ze wstępu. Kto jest w większym stopniu reprezentantem Francji i panującego tam sposobu myślenia o Rosji: osiemdziesięcioletni Besançon, członek Francuskiej Akademii Nauk Moralnych i Politycznych, czy też odznaczony podobnie jak on Legią Honorową Gerard Depardieu? Jeśli ktoś zada sobie we Francji to pytanie, być może udzieli też na nie odpowiedzi. Jego niestawianie jest jednak dowodem na to, że myślenie o Rosji w stylu pewnego francuskiego aktora cieszy się powodzeniem większym.

Intelektualiści nie są lepsi. Przywołane przez Besançona postacie wielkich myślicieli, Pierre’a Pascala i Jacques’a Maritaina (był idolem choćby Stefana Swieżawskiego) pokazują, że skłonność do wybaczania Rosji jej błędów i uzasadnianie tego tym, że może się tam zrealizować idealny świat lub nastąpić odnowa moralna ludzkości, ma tradycję dłuższą niż przypuszczamy. Czymże różni się milczenie Pascala wobec Rosji i zbrodni bolszewików od milczenia wobec nazizmu? Czy naprawdę powodował je „lepszy” idealizm? Czy milczenie papieża Pawła VI wobec wielu zbrodni komunizmu, o które oskarża go Besançon (a pośrednio też i Maritaina, jednego z doradców papieża podczas Vaticanum Secundum), było czymś lepszym niż milczenie, o które wiele środowisk oskarża Piusa XII? Besançon rozprawia się zresztą z pozytywnym mitem francuskiego filozofa: „We Włoszech Maritain zaprzyjaźnił się blisko z Montinim, przyszłym Pawłem VI. To właśnie ten papież zadecydował, że podczas soboru nie będzie się mówiło o komunizmie” (Besançon, s. 127).

Wizję Besançona tłumaczy już tytuł pierwszego rozdziału książki – „Kłamstwo”. „Sztuka kłamstwa jest tak stara jak sama Rosja” (Besançon, s. 11). Cudzoziemców okłamywano, by ukryć klęski, by utaić biedę i zacofanie. Rosja była może i krajem rządzonym terrorem, ale była też miejscem, gdzie chrześcijaństwo było „czystsze” niż gdziekolwiek indziej, a duchowość głębsza niż na paryskich salonach. Po roku 1917 pojawił się tutaj także prawdziwy komunizm i „nowy, wspaniały świat”. Wielu Rosja zdawała się lepsza od ulegającej materializmowi Europy. Ta zaś wierzyła w kłamliwą opinię opisaną w dwóch poprzednich zdaniach. Depardieu w swoich nieskładnych wypowiedziach dowodzi tego, że jest ofiarą podobnego sposobu myślenia.

Od kilkuset lat chcemy Rosję do naszego świata wpuścić i jednocześnie go przed nią zamknąć. Najważniejszym elementem książki Besançona nie jest analiza kreacji mitu „Świętej Rusi”, wpływu rosyjskiej odmiany prawosławia na rosyjską historię czy sakralizację kłamstwa ani też omówienie prądów słowianofilskich czy filozoficznych. To wszystko – jak zauważa sam autor – już dawno temu zrobili za nas historycy i historycy filozofii. Mówiąc wprost: gdyby wielu współczesnych „znawców” Rosji czytywało to, co o Rosji napisano, a zwłaszcza liczne tomy zapomnianych monografii, to unikalibyśmy wielu intelektualnych niespodzianek.

To, co Besançon nam po sobie pozostawia, to przede wszystkim analiza zauroczenia komunizmem, momentem, gdy na Wschodzie „zajaśniała wielka zorza” [mowa o rewolucji – przyp. aut.]. Francuzi ze swoim słowianofilskim, względnie okcydentalistycznym sposobem myślenia są znani, ale czy wszyscy pamiętamy o ich złudzeniach dotyczących europeizacji Rosji, sięgających czasów Katarzyny II czy utopii, jakiej uległo wielu po roku 1917. Besançon przypomina jednak, że już od momentu przeprawy przez Berezynę pojawiało się wielu autorów i pisarzy, którzy pisali o Rosji prawdę. De Custine był tylko jednym z wielu…

Polskie interpretacje dziejów Rosji zajmują w książce Besançona miejsce szczególne. Specjalnie przywołani zostają pisarz Joseph Conrad i historyk Richard Pipes (tak, tak – jest on co prawda amerykańskim badaczem z Harvardu, niemniej ukształtowanym w międzywojennej Polsce i pod wpływem historyków polskich, takich jak Jan Kucharzewski). Polacy tłumaczą Rosję Rosją. Gdy po roku 1917 powstała „nowa Rosja”, w dalszym ciągu definiowali ją poprzez jej przedrewolucyjną poprzedniczkę. Sformułowanie „Polacy” to może zbyt daleko idąca generalizacja, ale… Sam Besançon, podobnie jak współczesna mu Françoise Thom, to reprezentant innej szkoły – dla niego zasadnicze znaczenie ma ideologia.

Jeszcze o francuskich złudzeniach 

Wątkiem, który – co zrozumiałe – przewija się przez całą książkę, jest kwestia „francuskich złudzeń”. Taki tytuł nosi zresztą jeden z podrozdziałów. Obraz Francji, jaki poprzez stosunek jej wybitnych przedstawicieli do Rosji rysuje się w książce Besançona, jest na swój sposób przerażający. To Francja symbolizowana przez swoje skostniałe społeczeństwo, niezdolne do zmian ewolucyjnych i potrzebujące od czasu do czasu rewolucji i „napicia się krwi”. To kraj intelektualistów takich jak Alain Badiou, którego pozytywny stosunek do ludobójstwa w Kambodży zdawał się ożywiać morderczego ducha inżynierii społecznej rodem z paryskich barykad, gilotyn i nieszczęsnej Wandei. Ale stosunek francuskiej „klasy myślącej” do Rosji jest jeszcze bardziej perwersyjny. Jak pisze Besançon: „Tak właśnie Francja wyobraża sobie Rosję. Podziwia ją to rozumowo, to na sposób religijny. Rosja ją pociąga, gdy widzi w niej wzór cywilizacji, ale jeszcze bardziej gdy marzy się jej «zdziczenie». Rosja lubi tę grę i ją podtrzymuje, na przemian jawiąc się jako święta, scytyjska [aluzja do wiersza Błoka  „Scytowie” – przyp. autora], konserwatywna, rewolucyjna. Francuskie pasje nie pozwalają ujrzeć jej taką, jaka jest. Nie ma żadnego powodu do bycia rusofilem lub rusofobem (…). Należałoby powrócić do stanu równowagi (…), ale to wymaga wysiłku. Życzeniem Marksa w 1857 roku było, aby wyjść ze sfery wierzeń do sfery faktów. Dzisiaj takie jest moje życzenie” (Besançon, s. 131).

Książka:

Alain Besançon, „Święta Ruś”, przeł. Łukasz Maślanka, „Teologia Polityczna”, Warszawa 2012.

* dr Łukasz Jasina, członek redakcji „Kultury Liberalnej”, pracownik naukowy KUL.

„Kultura Liberalna” nr 224 (17/2013) z 23 kwietnia 2013 r.