Katarzyna Sarek

Bezkres śniegu i uczuć 

bangsi_okladka_duzaPiękne przesłanie, lodowate ilustracje, północne klimaty – książkę o przygodach polarnego niedźwiadka Bangsi warto czytać nie tylko w zimie.

W czasach takich jak nasze, kiedy w książkach dla dzieci księżniczki prześladują smoki, a zbóje zakładają sierocińce, Hubert Klimko-Dobrzaniecki pisze bajkę o misiu, którą dowodzi, że tradycyjna opowieść wciąż trzyma się mocno. Powoli rozwijająca się historia przygód głównego bohatera jest opowiedziana prostym i klarownym językiem. Bangsi, jak przystało na małego misia, zasypuje otoczenie mnóstwem pytań, przeżywa wiele przygód, w trakcie których dowiaduje się ważnych rzeczy o życiu i świecie. Przy okazji my, czytelnicy, mimochodem poznajemy ziemię i ludzi Północy. Oglądamy bezkresne, białe przestrzenie, zapadamy się w śniegu, płyniemy na krze, jemy hardfiskur (suszoną rybę), a przy ognisku czekamy na koniec nocy i zimy.

Bangsi, co po islandzku znaczy „miś”, w dramatycznych okolicznościach (ach, ci ekologicznie nieświadomi myśliwi Eskimosi!) rozstaje się z mamą. Od śmierci ratują go ludzie, mieszkańcy położonej w pobliżu Islandii wyspy Grimsey, nałogowo opowiadający bajki i grający w szachy. Tak zaczyna się historia o pięknej przyjaźni, o poświęceniu siebie dla dobra innych i o współpracy całej społeczności, bez której pojedynczym jednostkom byłoby trudno przetrwać podczas długiej i srogiej polarnej zimy. Sielankę mieszkańców wyspy zakłóca hazardowa żyłka pasterza o imieniu Lala, który nie przestaje zakładać się ze złym trollem o jedną ze swoich owiec i wciąż przegrywa, przez co raz po raz traci kolejne zwierzę. Niknące w oczach stado to problem nie tylko Lalego: wszyscy mieszkańcy wyspy potrzebują ich wełny na ciepłe ubrania. Jeśli nikt nie pokona trolla, ucierpią wszyscy. Bangsi postanawia pomóc przyjaciołom, wyrusza do pieczary trolla i, oddając siebie w zakład, zadaje mu pytanie (na które nota bene sam nie zna odpowiedzi). Jeśli ten zgadnie, Bangsi straci życie. Miś podejmuje ryzyko, gdyż problem jego przyjaciół jest jego problemem. Nie umywa łapek i nie odwraca się ogonkiem, mówiąc: „radźcie sobie sami”. Czy Bangsi przechytrzy trolla? Zachęcam byście sprawdzili to sami.

bangsi_blok_Strona_29

W moich oczach opowieść o Bangsim nabiera niezwykłej wartości, stanowi bowiem rzadki obecnie przykład wezwania do altruizmu, poświęcenia. Uczy, że warto jest stawiać interes społeczności ponad własny, jednostkowy. Dzisiaj o wiele częściej dzieci słyszą o tym, że powinny raczej dbać o siebie, że poświęcenie jest frajerstwem, a egoizm to zaleta. Bangsi przypomina o wartości działania w grupie, o znaczeniu współpracy, o tym, że warto pomagać innym. Niedźwiadek miał od kogo czerpać wzorce, mieszkańcy wyspy Grimsey wiedzą doskonale, na co chcieliby przeznaczyć diamenty trolla – chcieliby zbudować z nich olbrzymią lampę, która rozświetli noc polarną dla całej społeczności. W „Bangsi” przeczytamy także o bezwarunkowej miłości matki, o tęsknocie za domem, rodziną, o powrocie do swojego miejsca na ziemi i potrzebie zakorzenienia. Znajdziemy w nim również delikatnie nakreśloną próbę wytłumaczenia obecności Boga i odpowiedź, czym jest Bezkres. Ale bajka o misiu traktuje nie tylko o Bardzo Ważnych Sprawach, znajdziemy w niej także sporo humoru i lekkiego absurdu. W pamięci zostaje historia o królu Norwegii Haraldzie Sinozębym (przydomek znaczący, i owszem), który wygnał wikingów myjących zęby i ci zasiedlili Islandię.

Poza ciekawą i przyjaźnie napisaną historią „Bangsi” zachwyca ilustracjami i projektem graficznym. Marcin Dopieralski, polski ilustrator, który studiował w Islandii, genialnie zilustrował opowieść. Pasują do niej monochromatyczne ilustracje, urzeka dbałość o szczegóły (dachy domów są porośnięte trawą!), zaskakuje humor i pięknie oddana czułość pomiędzy mamą a synkiem. Wielkie brawa należą się także Julicie Gielzak odpowiedzialnej za projekt graficzny książki. Biała okładka, stalowa wyklejka w białe kropeczki, szary kolor czcionki, dużo przestrzeni na stronach – to wszystko razem dopełnia i pogłębia zimowo-lodowy charakter opowieści. Wycięte litery tytułu skuszą niejedne dociekliwe paluszki, a i dorosły nie oprze się pokusie sprawdzenia, czy rzeczywiście w okładce jest otwór. Kolejny detal, ale warty wspomnienia – rogi książki są przyjaźnie zaokrąglone i rozbrajają dbałością o komfort młodego czytelnika.

bangsi_blok_Strona_21

Znany w Polsce, i nie tylko, Hubert Klimko-Dobrzaniecki to człowiek Północy, spędził bowiem wiele lat w Islandii. Jest autorem kilku powieści i zbiorów opowiadań dla dorosłych (m.in. „Dom Róży”, „Kołysanka dla Wisielca”, „Rzeczy pierwsze”, „Bornholm, Bornholm”), które tłumaczono na wiele języków i publikowano m.in. we Włoszech, Francji, Austrii, Norwegii, Serbii, Bułgarii i na Słowacji. „Bangsi” to jego debiut w literaturze dziecięcej i mam nadzieję, że niedługo powstaną kolejne bajki i opowieści.

Książka:

Hubert Klimko-Dobrzaniecki, il. Marcin Dopieralski, „Bangsi”, Wydawnictwo FORMAT, Wrocław 2012.

* Katarzyna Sarek, doktorantka w Zakładzie Sinologii Uniwersytetu Warszawskiego, członkini redakcji „Kultury Liberalnej, tłumaczka, publicystka, współprowadzi blog: www.skosnymokiem.wordpress.com.

„Kultura Liberalna” nr 226 (19/2013) z 7 maja 2013 r.