Poniższy tekst Davida Hume’a pochodzi z tomu „Eseje z dziedziny moralności, polityki i literatury”, który ukaże się 15 maja nakładem Wydawnictw Uniwersytetu Warszawskiego. Publikacja w tłumaczeniu Łukasza Pawłowskiego jest częścią serii „Kolory Idei”, nad którą „Kultura Liberalna” objęła patronat. Redakcja serdecznie dziękuje Wydawnictwom UW za udostępnienie tekstu do publikacji.
***
David Hume
O pochodzeniu rządu
Człowiek przychodzący na świat w jakiejś rodzinie czuje się zobowiązany do utrzymania porządku społecznego – z konieczności, z natury i z przyzwyczajenia. Ta sama istota w ramach swojego dalszego rozwoju bierze udział w tworzeniu społeczności politycznej, mającej za zadanie wymierzanie sprawiedliwości, bez której nie ma szans na zapewnienie pokoju, bezpieczeństwa ani na zawiązanie relacji między ludźmi. Dlatego też za ostateczny i jedyny cel rozległego aparatu naszego rządu powinniśmy uznać zapewnienie powszechnej sprawiedliwości lub – innymi słowy – wspieranie dwunastu sędziów [1]. Królowie i parlamenty, floty i armie, funkcjonariusze rządu i skarbu, ambasadorowie, ministrowie i członkowie Tajnej Rady Królewskiej – wszyscy oni w swoich działaniach podlegają temu właśnie celowi władzy. Możemy słusznie powiedzieć, że nawet duchowni, do których obowiązków należy wpajanie moralności, przynajmniej w sprawach tego świata nie pełnią żadnej innej pożytecznej funkcji poza tą opisaną wyżej.
Wszyscy ludzie zdają sobie sprawę, że utrzymanie sprawiedliwości jest konieczne dla zachowania pokoju i porządku, tak jak wszyscy zdają sobie sprawę, że utrzymanie pokoju i porządku konieczne jest dla zachowania społeczeństwa. A jednak – mimo uznania dla tych niepodważalnych i oczywistych prawd – natura ludzka wciąż pozostaje na tyle słaba i przewrotna, iż skłonienie ludzi, by rzetelnie i pewnie kroczyli po ścieżce sprawiedliwości, jest rzeczą niemożliwą. Każdy może znaleźć się w tej szczególnej sytuacji, kiedy korzyści płynące dlań z grabieży i oszustwa przewyższą szkody wynikające z naruszenia społecznej jedności, do czego przyczyni się jego niegodziwość. Znacznie częściej jednak od wielkich i ważnych, lecz odległych celów odciąga ludzi powab codziennych, choć zazwyczaj niezwykle błahych pokus. To wielka i nieuleczalna słabość ludzkiej natury.
Człowiek musi zatem spróbować załagodzić skutki tego, czemu nie może zaradzić. Dokonuje tego poprzez powołanie pewnych osób nazywanych władcami, których obowiązkiem jest ustanowienie praw, karanie występków, walka z oszustwem i przemocą, a także przymuszenie ludzi, jakkolwiek niechętni by ku temu byli, do postępowania zgodnie z ich rzeczywistymi i trwałymi interesami. Innymi słowy, posłuszeństwo staje się nowym obowiązkiem, który należy stworzyć w celu wsparcia Sprawiedliwości, a więzy oparte na zasadach słuszności należy wspomóc tymi opartymi na poddaństwie.
Patrząc na problem z teoretycznego punktu widzenia, można jednak pomyśleć, że ten sojusz nie przynosi nam żadnych korzyści i że sztucznie stworzony przez człowieka obowiązek posłuszeństwa równie słabo kontroluje ludzki umysł, jak pierwotny i naturalny obowiązek sprawiedliwości. Własne korzyści i doraźne pokusy mogą przezwyciężyć zarówno jeden, jak i drugi, ponieważ oba przysparzają człowiekowi podobnych niedogodności, ten zaś, kto bywa złym bliźnim, wiedziony tymi samymi, dobrze lub źle rozumianymi, pobudkami będzie również złym obywatelem i poddanym. Poza tym również sam władca często może być w wykonywaniu swych obowiązków niedbały, stronniczy lub niesprawiedliwy.
Doświadczenie uczy jednak, że istnieje wielka różnica między tymi przypadkami. Okazuje się, że porządek w społeczeństwie jest przy pomocy rządu utrzymywany znacznie skuteczniej, a pewne prawa wynikające z natury ludzkiej o wiele silniej skłaniają nas do wypełniania obowiązków wobec władzy niż wobec innych obywateli. Miłość do władania jest w sercu człowieka tak silna, że wielu nie tylko się jej poddaje, ale nawet zabiega o związane z panowaniem niebezpieczeństwa, utrapienia i troski. Ludzie raz wyniesieni na stanowiska, chociaż często dotarli do nich wiedzeni własnymi namiętnościami, zazwyczaj przekonują się, że bezstronność w wymierzaniu sprawiedliwości leży w ich własnym interesie. Ci, którzy jako pierwsi zdobywają tę zaszczytną pozycję, czy to w oparciu o jawną, czy milczącą zgodę ludzi, muszą być obdarzeni wyjątkowymi cechami osobowości, takimi jak męstwo, siła, prawość, roztropność, które wśród innych budzą szacunek i zaufanie. Kiedy następnie ustanowiony zostaje rząd, wzgląd na urodzenie, pozycję społeczną oraz zajmowane stanowisko zaczyna wywierać na ludzi wielki wpływ i zmusza do posłuszeństwa wobec decyzji władz. Książę lub inny przywódca otwarcie występuje przeciw wszelkim niepokojom zakłócającym porządek społeczny. Gromadzi wokół siebie wszystkich swych stronników i wszystkich prawych mężów, by pomogli mu w naprawieniu zaistniałych krzywd i zadośćuczynieniu ich skutkom, ludzie do tej pory zaś bierni, gorliwie wspierają go w wykonywaniu obowiązków związanych z urzędem. Wkrótce książę zdobywa władzę pozwalającą mu na wynagradzanie tych usług i wraz z rozwojem społeczeństwa powołuje podległych mu ministrów. Często tworzy również siły zbrojne, których wyraźny i bezpośredni interes leży we wspieraniu jego władzy. Siła nawyku szybko konsoliduje to, co w sposób niedoskonały zostało ufundowane w oparciu o inne właściwości ludzkiej natury, a ludzie raz przyzwyczajeni do posłuszeństwa, nie myślą już nigdy o porzuceniu ścieżki, którą niezmiennie kroczyli ich przodkowie i z którą łączy ich tak wiele palących i ewidentnych potrzeb.
Chociaż taki rozwój spraw ludzkich może się zdawać pewny i nieunikniony i choć wsparcie, jakie posłuszeństwo przynosi sprawiedliwości, ufundowane jest na oczywistych prawach wynikających z natury ludzkiej, nie możemy oczekiwać, że ludzie będą potrafili dostrzec obie te prawidłowości z wyprzedzeniem oraz przewidzieć ich skutki. Rząd powstaje w sposób bardziej przypadkowy i niedoskonały. Prawdopodobnie do rządów jednego człowieka nad wieloma po raz pierwszy doszło w czasie wojny, kiedy to najwyraźniej widać przewagę odwagi i geniuszu jednych ludzi nad innymi, kiedy najbardziej potrzebna jest jednomyślność i zgoda i kiedy zgubne skutki nieporządku są najbardziej dotkliwe. Długi czas trwania owego stanu wojny – rzecz powszechna wśród plemion dzikich – przyzwyczaił ludzi do poddaństwa. A jeśli tylko sprawiedliwość wodza dorównywała jego roztropności i męstwu, także w trakcie pokoju stawał się sędzią wszelkich sporów i mógł stopniowo – za pomocą raz to siły, raz przyzwolenia – utrwalać swe panowanie. Wyraźnie odczuwane korzyści płynące z jego władzy zrodziły przywiązanie do niej, przynajmniej wśród najbardziej pokojowo nastawionych i życzliwych mu członków ludu. Jeśli zaś syn owego przywódcy wyróżniał się tymi samymi przymiotami, władza tym szybciej zmierzała do dojrzałości i ugruntowanej formy. Wciąż jednak było to państwo kruche aż do czasu, kiedy dalszy rozwój pozwolił władcy na uzyskiwanie dochodów, a tym samym na wynagradzanie wybranych gałęzi podległej mu administracji oraz wymierzanie kar krnąbrnym i nieposłusznym poddanym. Zanim ten stan został osiągnięty każde zastosowanie władzy miało charakter partykularny i zależało od specyficznych okoliczności danej sprawy. Po jego osiągnięciu poddaństwo przestało być dla większości społeczeństwa kwestią wyboru, a stało się elementem surowo egzekwowanego zwierzchnictwa najwyższego władcy.
We wszystkich ustrojach toczy się nieustannie wewnętrzny bój – jawny lub ukryty – pomiędzy Władzą a Wolnością i żadna z nich nie potrafi w tej walce odnieść ostatecznego zwycięstwa. Funkcjonowanie każdego rządu wymaga zawsze wielkiej ofiary z wolności, ale nawet władza, która ogranicza wolność, nigdy nie może – i najpewniej nie powinna w żadnym ustroju – stać się władzą całkowitą i pozbawioną kontroli. Sułtan jest panem życia i majątku każdej jednostki pod jego rządami, ale nie wolno mu nakładać na poddanych nowych podatków; monarcha francuski może nakładać podatki wedle własnego upodobania, ale wysoce niebezpieczne byłoby dlań nastawać na życie i majątki obywateli. Zasady religijne w większości krajów zwykle także nie poddają się nadzorowi. Również inne normy i przesądy przeciwstawiają się częstokroć władzy państwowej, albowiem jej panowanie jest oparte na opinii, a w związku z tym nigdy nie może ona obalić innych opinii, wykazujących podobne do niej pretensje do dominacji. Ustrój, jaki powszechnie przywykło się nazywać wolnym, to ustrój dopuszczający podział władzy pomiędzy kilka podmiotów, których łączna siła nie tylko nie jest mniejsza, ale zazwyczaj przewyższa siłę każdego monarchy, które jednak w swym codziennym funkcjonowaniu muszą postępować zgodnie z powszechnymi i równymi prawami znanymi z wyprzedzeniem wszystkim ich członkom oraz poddanym. W tym sensie należy uznać, że wolność prowadzi do udoskonalenia społeczności państwowej, lecz jednocześnie władza jest niezbędna do istnienia tejże społeczności. Z tego właśnie powodu w sporach, jakie tak często rodzą się pomiędzy wolnością a władzą, ta ostatnia może rościć sobie prawo do pierwszeństwa. Chyba że stwierdzimy (a pogląd taki można z pewnych względów uznać za zasadny), iż warunek niezbędny do zaistnienia społeczności państwowej powinien zawsze podtrzymywać się samodzielnie i należy przywiązywać do jego ochrony mniejszą wagę niż do ochrony tego, który przyczynia się do doskonalenia tejże społeczności, a który z powodu ludzkiej opieszałości bywa zaniedbywany lub też z powodu ludzkiej ignorancji całkowicie lekceważony.
Przypisy:
[1] Tak w XVIII wieku nazywano zbiorczo trzy najważniejsze sądy w Wielkiej Brytanii: Court of Common Pleas, Exchequer of Pleas oraz Court of King’s Bench.
* Z języka angielskiego przełożył Łukasz Pawłowski.
** Na zdjęciu: Edynburg, Szkocja, wieża Broughton St. Mary’s Parish Church © Postdlf. Źródło: Wikimedia Commons.
„Kultura Liberalna” nr 227 (20/2013) z 14 maja 2013 r.