Emilia Kaczmarek
Czy liberał może jeść mięso?
Może. Każdy może jeść to, co mu się żywnie podoba. Dyktatura wegetarian to nie miejsce dla liberałów. Tylko czy decydujemy się na jedzenie mięsa naprawdę świadomie? Może nasze konsumenckie decyzje opierają się na fałszywych przesłankach? „Zjadanie zwierząt” J. S. Foera to książka, która daje czytelnikowi szansę na podjęcie świadomej decyzji.
Tekst Foera jest owocem jego wieloletnich badań przemysłu mięsnego. Autor rzetelnie przedstawia swoją wiedzę i doświadczenia. Za każdą liczbą stoją odpowiednie przypisy. Ale „Zjadanie zwierząt” to nie tylko suche fakty, to przede wszystkim opowieści. Na swojej drodze do prawdy o mięsie Foer spotyka wiele barwnych postaci. Każdej z nich pozwala się wypowiedzieć. Poznajemy obrońców praw zwierząt, którzy włamują się nocą na fermy kurczaków, zwyczajnych pracowników ferm przemysłowych, niezależnych hodowców, a nawet wegan budujących „rzeźnie doskonałe”. Ciężki temat opisany jest w tak wciągającym stylu, że książkę czyta się jak wakacyjny kryminał – momentami wyjątkowo makabryczny. O czym powinniśmy wiedzieć, zanim zdecydujemy czy jeść mięso? Aby lepiej zrozumieć przemysł mięsny, trzeba go opisać na kilku płaszczyznach.
Ekonomia
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat sposób produkcji mięsa uległ diametralnej zmianie. Jemy co innego niż kiedyś i w zupełnie innych ilościach. A to, co jemy, powstaje w niespotykanych nigdy wcześniej warunkach. Jak opowiada jeden z poznanych przez Foera pracowników fermy przemysłowej: „To świat zupełnie inny od tego, w którym dorastałem. (…) Jedzenie jest tak tanie, że rolnicy muszą obniżać koszty produkcji do minimum, co wiąże się z pogorszeniem warunków, w których trzyma się zwierzęta. Straty są z góry wkalkulowane w ten system. Po prostu zakłada się, że z 50 tysięcy kurczaków kilka tysięcy umrze w pierwszych tygodniach. Mój ojciec dbał o każde zwierzę. Teraz zakładasz, że na samym początku zdechnie 4 procent stada” [1].
Ekologia
„Z hodowli bydła pochodzi aż 18 proc. wszystkich gazów cieplarnianych. To o 40 proc. więcej niż produkują wszystkie samochody, statki, samoloty i pociągi razem wzięte” [2]. Na świecie żyje obecnie rekordowa ilość zwierząt hodowlanych. Zwierzęta te produkują rekordową ilość odchodów. Co się z nimi dzieje? Największy producent wieprzowiny w Ameryce wylewa miliony litrów ścieków do rzek. „Smithfield złamało przepisy ustawy o ochronie wody (Clean Water Act) ponad siedem tysięcy razy. (…) Na Smithfield nałożono karę wysokości 12,6 miliona dolarów. To żadne pieniądze dla firmy, która zarabia 12,6 miliona dolarów w 10 godzin” [3]. Mięso tej firmy można kupić także w Polsce.
Zdrowie
Zjadane przez nas świnie i kurczaki całe swoje życie spędzają we własnych odchodach. Ściśnięte, poranione, brudne i zestresowane padają ofiarami najróżniejszych chorób. Aby ograniczyć ich śmiertelność do minimum, wraz z pożywieniem podaje się im antybiotyki. Na fermach przemysłowych powstają nowe, superodporne zarazki. Taka sytuacja, jak alarmuje WHO, skaże nas w przyszłości na groźną pandemię. Kiedyś to szczury roznosiły dżumę. Być może, jutro przyniosą ją nam hodowane przez nas samych kurczaki.
Etyka
Foer nie wdaje się w akademickie debaty na temat moralnego statusu zwierząt. Nie rozwodzi się nad szowinizmem gatunkowym (Singer) czy zakresem odpowiedzialności konsumenta. Apeluje do „starej dobrej empatii”. Ubój przemysłowy to wysoce zautomatyzowany proces. Teoretycznie wszystkie zwierzęta powinny być ogłuszone przed zabiciem. Jednak wadliwe maszyny, przemęczeni pracownicy (w trakcie jednej zmiany trzeba zabić 2050 zwierząt) i stale wzrastające tempo pracy w rzeźni powodują, że pomyłki przy ogłuszaniu są nieuniknione. „Powiedzmy sobie wprost: zwierzęta wykrwawiają się, są obdzierane ze skóry i ćwiartowane żywcem. To dzieje się na co dzień i zarówno pracownicy przemysłu, jak i organy zarządzające wiedzą o tym” [4].
Schizofrenia czy hipokryzja?
Kim jest współczesny obywatel USA lub Europy? Albo ma schizofrenię, albo jest skrajnym hipokrytą. Jesteśmy „wydelikaceni”. Raczej nie lubimy patrzeć na okrucieństwo (no chyba że w „Grze o tron”). W każdym razie, nie lubimy patrzeć na okrucieństwo „na żywo”. Oglądając film, wstrzymujemy oddech, czekając, aż ktoś uratuje psa z pożaru. Zawozimy nasze koty do weterynarzy i leczymy je pod narkozą. Jednocześnie większość z nas je wieprzowinę, a wszystkim małym prosiaczkom wyrywa się zęby i obcina ogony – bez znieczulenia. Jak wytłumaczyć te podwójne standardy? Może kluczem do zrozumienia sytuacji nie jest brak wiedzy, ale brak doświadczenia, które mogłoby stać się źródłem osobistej empatii. Przemysł mięsny stara się ukryć to, czym naprawdę jest. Co by się stało, gdyby każdy licealista musiał obowiązkowo odwiedzić zakład chowu przemysłowego? Ilu z nich przestałoby jeść mięso? Czy nie powstałaby silna wola polityczna, aby zmienić cały ten chory system?
Mięsożerco, nie czuj się winny?
Jan Hartman w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” [5] stara się uspokoić sumienia mięsożerców. Jedzenie mięsa, jak pisze etyk, nie jest złe, ponieważ jest naturalne dla naszego gatunku. Tak jest – jemy mięso. Ale czy tak powinno być? Zwolennicy tzw. błędu naturalistycznego (Hume, Moore) odrzuciliby rozumowanie Hartmana jako logicznie niepoprawne. Dokąd zaprowadziłaby nas natura jako przewodniczka moralności? Jak mawia Nick Bostrom, kierownik Oksfordzkiego Instytutu Przyszłości Ludzkości, „gdyby Matka Natura była prawdziwym rodzicem, trafiłaby do więzienia za wykorzystywanie i zabijanie dzieci” [6]. Nie wszyscy jednak uważają błąd naturalistyczny za filozoficzny pewnik. Do tych, którzy nadal chcą żyć „w zgodzie z naturą”, może przemówić inny argument. Chów przemysłowy nie jest niczym naturalnym. Jemy dziś 150 razy więcej kurczaków niż nasi dziadkowie. Połykamy nienaturalne ilości nienaturalnego mięsa.
Hartman słusznie zauważa, że największym problemem jest masowa hodowla. Jednak kupienie mięsa z niemasowej hodowli jest dziś prawie niemożliwe. Z chowu przemysłowego pochodzi ok. 98 proc. całego mięsa dostępnego na rynku (te procenty różnią się nieznacznie w zależności od kraju i gatunku zwierząt). Regularne jedzenie mięsa oznacza więc utrzymywanie instytucji chowu przemysłowego. Jak uzmysławia nam Foer – etyczna hodowla zwierząt jest możliwa. Musielibyśmy tylko jeść znacznie mniej mięsa i płacić za nie o wiele więcej.
Według Hartmana wegetarianizm to heroizm. Wegetarianin traci część zmysłowych przyjemności, traci dostęp do elementów swojej kultury i tradycji. Jednocześnie jednak jest zdrowszy, dba o środowisko i ma lepsze, bo moralne samopoczucie. Może wegetarianizm to nie heroizm, tylko zdrowy rozsądek?
Lektura „Zjadania zwierząt” zostawia nas z pytaniami. „Jak destrukcyjne konsekwencje muszą nieść ze sobą nasze kulinarne preferencje, byśmy zdecydowali się na zmianę diety? Jeśli fakt, że przyczyniamy się do cierpienia miliardów zwierząt, które żyją w dramatycznych warunkach, i które zabija się w okrutny sposób, nie motywuje nas do zmiany, to co nas do niej zmusi? Jeśli to, że przemysł mięsny stanowi wielką groźbę dla naszej planety (globalne ocieplenie), nas nie przekonuje, to co nas przekona? A jeśli wyrzucimy te pytania z głowy, zostawiając je na później, to kiedy na nie odpowiemy?” [7].
Przypisy:
[1] Foer J. S., „Zjadanie zwierząt”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013, s. 108.
[2] Tamże, s. 157.
[3] Tamże, s. 202.
[4] Tamże, s. 260.
[5] „Mięsożerco, nie czuj się winny” – wywiad z profesorem J. Hartmanem http://wyborcza.pl/magazyn/1,129628,12906271,Miesozerco__nie_czuj_sie_winny.html
[6] Bostrom N., In Defense of Posthuman Dignity, http://www.nickbostrom.com/ethics/dignity.html
[7] Foer J. S., „Zjadanie zwierząt”, s. 274.
Książka:
Jonathan Safran Foer „Zjadanie zwierząt”, przeł. Dominika Dymińska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013.
* Emilia Kaczmarek, absolwentka filozofii na Uniwersytecie Warszawskim.
** Zdjęcie użyte jako ilustracja tekstu pochodzi z Wikimedia Commons.
„Kultura Liberalna” nr 234 (27/2013) z 2 lipca 2013 r.