Kolej dużej prędkości była dumą Hiszpanii. Przez 20 lat zwiększano presję na inwestycje w nowoczesny tabor. Efektem była najgęstsza w Europie sieć szybkich linii, która każdej hiszpańskiej wiosce gwarantowała maksymalnie czterdziestokilometrową odległość od najbliższej stacji ekspresowego cudu techniki. Niedawną katastrofę kolejową trudno określić mianem „kryzysu”, bo choć to określenie wydawać by się mogło w dawnej nomenklaturze odpowiednie, obecnie jest zbyt wyświechtane, by właściwie oddało całą sytuację. Wypadek pociągu pod Santiago de Compostela, w którym zginęło blisko 80 osób i o którym pisały wszystkie media hiszpańskie, między innymi „El Pais” zdaje się stawiać przed nami pytanie o sens ludzkiego wyścigu z czasem i ekonomią. Czas stał się dla nas wymiennikiem pieniądza, a z tego punktu widzenia długa podróż jest całkowicie bezproduktywna. Nieekonomiczna. W Hiszpanii przez lata budowano w mieszkańcach poczucie bezpieczeństwa i wiarę w niezawodność techniki. Wszystko to zaprzepaścił błąd jednego człowieka, który w dodatku najprawdopodobniej chciał się po prostu popisać.

***

Tymczasem Izrael „zamroził” relacje z Unią Europejską i blokuje pracownikom humanitarnym dostęp do kontrolowanych przez siebie terytoriów palestyńskich. Tel Awiw reaguje w ten sposób na wydany niedawno przez Brukselę zakaz finansowania izraelskich organizacji, których siedziba znajduje się na terytoriach palestyńskich. Jak pisze „The Guardian”: „od kilku dni unijni pracownicy humanitarni nie dostają przepustek do strefy Gazy”. Dziennik powołuje się też na jednego z izraelskich oficjeli, który mówi, że „Izrael zamroził stosunki z Unią w każdej sferze”. Zeszłotygodniowe oświadczenie Brukseli, a także bojkot izraelskich produktów pochodzących z terytoriów okupowanych rozpoczęty przez dwie holenderskie sieci sklepów spożywczych, wywołały w Tel Awiwie furię.

***

„Koniec recesji w Europie” – ogłasza tym razem „Berliner Zeitung”. Dziennik podpiera się ostatnim wskaźnikiem PMI (Purchasing Managers Index), który bazuje na badaniu przeprowadzanym na przedstawicielach 3000 przedsiębiorstw w Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii, Austrii, Irlandii, Grecji oraz Holandii i pozwala na prognozowanie rozwoju sytuacji gospodarczej.

Parametr, o którym mowa, bierze pod uwagę m.in. dane dotyczące produkcji i zamówień w poszczególnych przedsiębiorstwach. Oblicza się go na podstawie odsetka odpowiedzi sugerujących poprawę sytuacji danej firmy, brak zmian lub jej pogorszenie. Wynik powyżej 50 punktów oznacza poprawę sytuacji w porównaniu do zeszłego miesiąca, poniżej – jej pogorszenie. I tak PMI dla przedsiębiorstw strefy euro wyniósł w czerwcu 50,4 pkt., podczas gdy rok temu wynosił ledwie 45,1 pkt. To „niespodzianka”, dziwi się „Berliner Zeitung”, tłumacząc, że „kilka czynników wskazuje na to, że południowa Europa również się podźwignie i że podział Europy na stosunkowo stabilną północ i słabe południe powoli przestanie istnieć”.