Rosja już wcześniej wprawiała administrację Białego Domu w coraz większe zakłopotanie, pokazując światu, że jej cele w polityce międzynarodowej są często sprzeczne z celami USA. Skutecznie blokowała powstanie tarczy antyrakietowej, grożąc nawet rozlokowaniem swoich rakiet w obwodzie kaliningradzkim. Jest również zaangażowana w wojnę w Syrii po stronie reżimu al-Asada. W tym wypadku Rosja nie chce rozszerzenia amerykańskich wpływów regionie. To wszystko nie podoba się od dłuższego czasu administracji Baracka Obamy.
Czarę goryczy przelało oczywiście przyznanie Snowdenowi azylu, wywołując szybką i ostrą reakcję Waszyngtonu, czyli odwołanie spotkania Obamy z Putinem zaplanowanego na wrzesień przed obywającym się w Rosji szczytem G-20. Bezskuteczne próby odzyskania Snowdena unaoczniły światu ograniczenia USA jako mocarstwa światowego. Stąd zrozumiała frustracja Waszyngtonu i decyzja o anulowaniu wizyty.
Dodatkowym uzasadnieniem dla jej odwołania były z pewnością wprowadzone w Federacji Rosyjskiej ustawy naruszające prawa człowieka i ograniczających swobody obywatelskie. Pierwsze dotyczą „rozprzestrzenianie informacji mającej na celu formułowanie u nieletnich nietradycyjnej orientacji seksualnej lub przekonywanie ich o socjalnej równorzędności nietradycyjnych związków”, drugie zaś zaostrzenia przepisów dotyczących zgromadzeń publicznych. Prawa te są przez większość zachodniej opinii publicznej oraz przez liberalną opozycję w Rosji uznawane za broń wymierzoną w krytyków Kremla.
Odwołując spotkanie z Putinem, Obama nie odwołał jednak swojego przyjazdu na szczyt G-20. Pokazuje to bezradność amerykańskiego prezydenta, a może i jego słabość. Apele o wydanie Snowdena nic nie dały, ponieważ Rosja nie ma z Amerykanami podpisanej umowy ekstradycyjnej. Groźby i pokaz siły w postaci uziemienia samolotu prezydenta Boliwii, Evo Moralesa, na którego pokładzie miał zdaniem służb wywiadowczych znajdować się Snowden, też nie wywarły na włodarzach Kremla odpowiedniego wrażenia. Putin zapewnił jedynie, że jeśli Snowden zaprzestanie antyamerykańskiej działalności, może pozostać w Rosji. Jak wiemy nie zaprzestał, chwilę później przekazał bowiem dziennikarzom „Guardiana” kolejną partię informacji o XKeyscore, jeszcze bardziej zaawansowanym systemie zbierania danych niż PRISM.
Pytanie tylko czy odwołanie spotkania z Putinem coś Obamie daje? Z pewnością chce on zachować się konsekwentnie. Jego administracja, przewidując przyznanie Snowdenowi azylu, już wcześniej straszyła możliwością rezygnacji z przyjazdu do Moskwy. Spotkanie z prezydentem Rosji, gdyby Snowden przebywał wciąż na terenie Federacji, a w dodatku w tym samym mieście, byłoby przyznaniem się do słabości. Stąd też taka a nie inna decyzja. Nie odwołano jednak wizyty w Rosji zupełnie, z pewnością ze względu na to by nie narażać interesów ekonomicznych. W końcu USA jest wciąż pierwszą gospodarką na świecie i taką pozycję chce zachować.
Jest to więc rozwiązanie pyrrusowe. Przyjazd Obamy do Rosji, ale bez oficjalnego spotkania się z Putinem. Dwóch najważniejszych liderów na świecie nie spotka się ze sobą, choć będą na tym samym szczycie. Teraz zapewne obie ekipy przygotowujące spotkania głowią się jak rozplanować trasy przemarszów i wizyt, by kamery nie miały używania, a panowie mogli uniknąć niezręcznych sytuacji. Cały świat z pewnością będzie patrzył i komentował. W międzynarodowej grze na polityczne pstryczki Putin na razie wygrywa. Jego rodacy cieszą się, że utarł nosa Amerykanom. Także Europa znalazła się w niezręcznej sytuacji. Czy powinna wspierać swojego sojusznika w staraniach o wydanie Snowdena? Po pierwsze to nie jej problem, a po drugie Snowden ujawnił skalę inwigilacji Europy przez USA, więc trudno się dziwić, że europejscy politycy nie chcą w tej kwestii zabierać głosu.
Cała sytuacja zaczyna robić się więc tragikomiczna, a obie strony grają coraz bardziej przypisane im kiedyś w historii role przeciwników. Tym razem jednak widz ma wrażenie, że nawet „chłodnej wojny” z tego nie będzie. Rosjanie nie mogli i zapewne nie chcieli oddać Snowdena Amerykanom. Byłby to wizerunkowy strzał w stopę. Kto w szpiegowskim biznesie chciałby po czymś takim współpracować z wywiadem rosyjskim? Snowden bez paszportu nie mógł się wydostać z Szeremietiewa, więc dobrym rozwiązaniem wydawało się wystawienie mu wizy. Zapewniając mu możliwość ruchu, Rosjanie mogli się pozbyć kłopotu przed szczytem G-20 i przyjazdem Obamy do Petersburga, poprawiając stosunki z USA. Pytanie tylko czy faktycznie chcieli i kto w tej grze pociąga za sznurki, ponieważ Snowen nagle nie pali się z wyjazdem do jednego z krajów, które przyznały mu azyl. Kto wie, może nawet przyjmie oświadczyny Anny Chapmann, czyli rosyjskiej agentki, zdemaskowanej niedawno przez USA i odesłanej do Rosji.
Z pewnością z zainteresowaniem będziemy obserwować dalej ten spektakl. Czy Snowden wyjedzie z Rosji przed wizytą Obamy we wrześniu, czy jednak zostanie? Czy Amerykanie mają jeszcze czym zagrozić Rosji, a może będą chcieli w zimnowojennym stylu wymienić Snowdena za szpiegów złapanych przez nich? Jedno jest pewne – obu przywódcom powinno zależeć na dobrych wzajemnych stosunkach ekonomicznych. Choć bowiem Putin umiejętnie wykorzystał sytuację, by naruszyć wizerunek USA, to w dłużej perspektywie współpraca z Waszyngtonem mu się po prostu opłaca.