Ondjaki - I Bienale Książki i Literatury w Brazylii

Błażej Popławski

Afrykańskie mauzoleum pamięci

Akcja powieści „Babcia 19 i sowiecki sekret” autorstwa Ondjakiego rozgrywa się w Angoli „w czasach, które starsi określają Dawniej” (s. 10), czyli na początku lat 80. ubiegłego wieku. Pisarz przenosi nas do Luandy, a dokładnie na jej nadmorskie przedmieścia do Plaży Biskupiej (Praia do Bispo), gdzie – nieopodal dawnego Pałacu Episkopatu – powstać ma Mauzoleum Agostinho Neto. W powieści angolskiego pisarza przedstawiono walkę o pamięć i identyfikację polityczną toczoną w postkolonialnej przestrzeni miejskiej, spory o pomniki i sanktuaria władzy nieobce także polskiemu społeczeństwu.

Sanktuaria polityków

Warto zauważyć, że losy spuścizny ideowej (tudzież szczątków „zabalsamowanych przez sowieckich speców”, s. 12) Agostinho Neto, pierwszego prezydenta niepodległej Angoli, wykazują zaskakująco wiele podobieństw z historiOndjaki_Babcia 19ą Mauzolosa, od którego imienia pochodzi sama nazwa „mauzoleum”. Teoretycznie król Karii był urzędnikiem podporządkowanym władcom perskiego imperium, lecz w praktyce sprawował samodzielną władzę. Także władza w Luandzie pozornie uzależniona była od decyzji zapadających w Lizbonie, czy – w okresie walki o niepodległość – w Moskwie.

Postępowanie Mauzolosa i Neto wynikało z życia w realiach uzależnienia kolonialnego, a także z uwikłania we wpływy kultur pogranicza – odpowiednio grecko-perskiego i portugalsko-angolskiego. Politycznie zależny od Azji Mauzolos wiódł europejski styl życia. Uchodził za znawcę filozofii helleńskiej. Podobnie rzecz się miała z Neto – prezydent Angoli był „bojownikiem-rewolucjonistą”, mężem stanu, ale także poetą i wykształconym w europejskiej uczelni lekarzem oraz – co warto podkreślić – piewcą lokalnych kultur angolskich.

Zarówno Neto, jak i Mauzolos dążyli do zmiany kraju i społeczeństwa, nad którymi sprawowali władzę. Centrum polityczne Karii, jakim był Halikarnas, przypominało za rządów Mauzolosa greckie poleis. Chcąc przekształcić przestrzeń miejską na wzór grecki, król przesiedlał mieszkańców przedmieść Halikarnasu. Z kolei w książce Ondjakiego przedstawiona została Luanda z okresu początku rządów następcy Neto – José Eduarda dos Santosa. Stolica, miasto ulokowane przez Portugalczyków pod koniec XVI w., stała się wówczas jednym wielkim „placem (prze)budowy” i przesiedleń, dynamicznie zmieniającą się afrykańską aglomeracją.

Działania Neto i Mauzolosa pełne były sprzeczności wynikającej z oscylowania między dwiema cywilizacjami. Mauzolos przeszedł jednak do historii dzięki zbudowaniu świątyni, którą zaliczono potem do siedmiu cudów świata. To pomnik miłości żony, Artemizji, ale także dowód pychy, który nieomal zrujnował gospodarkę kraju. Decyzja o budowie Mauzoleum Neto zapadła, podobnie jak w przypadku greckiego władcy, po śmierci „ojca narodu”. Jego następcy zadecydowali o postawieniu mu pomnika na przedmieściach Luandy. Prace nad Mauzoleum rozpoczęły się w 1981 roku. Wkrótce jednak je przerwano. Zmieniła się sytuacja polityczna i gospodarcza kraju – symbole przeszłości ulegały zredefiniowaniu, a naród angolski powoli dochodził do przekonania, że od wznoszenia pomników bohaterów ważniejsze jest budowanie kopalni, szpitali, czy szkół. Ostatecznie mumia Neto nie trafiła do pustego gmachu Mauzoleum, lecz wciąż jest przechowywana w pałacu prezydenckim w centrum miasta.

Aby przybliżyć polskiemu czytelnikowi kontrowersje towarzyszące powstawaniu Mauzoleum Neto w Luandzie, zaryzykować można porównanie tego przedsięwzięcia do budowy warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki. Oba pomniki to „dary narodu radzieckiego”, symbole przeszłości, naruszające przestrzeń symboliczną miasta. Decyzje o ich budowie podejmowane były nie przez architektów czy samorządowców, lecz przez działaczy partyjnych. Gmachy-pomniki wyrażać miały dominację polityczną i kulturową systemu de facto obcego społeczeństwu. Oba molochy powstawały w okresach perturbacji gospodarczych, niedoboru produktów (w powieści pojawia się co prawda jeden groteskowy opis uczty, którą urządzono z okazji amputowania palca babci). Oba „sanktuaria polityczne”, mimo głosów żądających ich „deksplozji” – jak pisze Ondjaki – przetrwały okres transformacji. 

Językowy eksperyment

Literaturoznawca dostrzegłby zapewne w „Babci 19 i sowieckim sekrecie” wyraźny wpływ latynoamerykańskiego realizmu magicznego. Ondjaki łączy różne konwencje – od utworów inspirowanych surrealizmem, przez pisarstwo przygodowe, moralitet, powieść science fiction do literatury faktu. W pewnym stopniu książka ta ma także charakter autobiograficzny. Stanowi symboliczny powrót „wojownika” – jak należy tłumaczyć z języka kimbundu pseudonim literacki Ndalu de Almeidy – do okresu, kiedy kształtowała się jego osobowość literacka. Ondjaki pochodzi z mieszanego portugalsko-afrykańskiego małżeństwa. Jego ojciec był politycznym komisarzem, parlamentarzystą i wykładowcą akademickim, o czym warto pamiętać, śledząc „kontestatorskie” wątki w biografii pisarza. Ondjaki podzielił swoje życie między Luandę, gdzie dorastał, a Lizbonę, gdzie obronił doktorat z socjologii. Jego pisarstwo nacechowane jest świadomością kulturowej „hybrydyczności” – egzystowania na granicy światów i kultur. Ondjaki kwestionuje pojęcie „angolskości” jako jednorodnej tożsamości narodowej. Desakralizuje „portugalszczyznę” jako mowę byłego kolonizatora. Nie boi się w śmiały sposób eksperymentować z językiem i fabułą.

„Babcia 19 i sowiecki sekret” jest rozliczeniem pisarza z przeszłością, oceną trudnego okresu transformacji państwa i samej jednostki. To opowieść o nostalgicznej podróży do miejsc dorastania. Książka stanowi hołd oddany dzieciństwu i konieczności podejmowania przez dzieci decyzji, których baliby się podjąć ich rodzice. W narracji komizm przeplata się z tragizmem, a dziecięce gaworzenie z oficjalną nowomową partyjną.

Galeria postaci przedstawionych w powieści przesycona jest sprzecznościami i groteską. Jeden z bohaterów, „studiował na Kubie matematykę, aż w końcu od tego zwariował” (s. 15). Biliardow, rosyjski oficer, mimo równikowego klimatu, cały czas chodzi ubrany w gruby płaszcz, dzięki czemu „wygląda jak niedźwiedź. Brakuje tylko szponów i surowej ryby w gębie” (s. 28). Inny z bohaterów, Sprzedawca Benzyny, „gasił pożar starych drzew za pomocą stacji benzynowej” (s. 197).

Ubogie peryferia Luandy stanowią „tygiel narodów” – grup etnicznych z Angoli, Rosjan, Portugalczyków, Kubańczyków. Ondjaki pokazuje rozmaite formy przenikania się odmiennych kultur: zaciekawienie Innością, zachwyt a także zniechęcenie i drwinę. W modelu tym brak jedynie fazy asymilacji, autentycznego otwarcia się na wartości nowego kręgu kulturowego. Nastawienie Afrykanów wobec Europejczyków dobrze ilustruje wypowiedź babci Catariny: „siedzi tu już dziesięć lat i jeszcze się nie nauczył portugalskiego z Angoli. Ci Sowieci przynoszą straszny wstyd idei lingwistycznego socjalizmu” (s. 27).

Odwracając na chwilę perspektywę opowieści, „Babcia 19 i sowiecki sekret” może być także odczytana jako swoisty podręcznik terapeutyczny dla „ekspatów” – pracowników kontraktowych funkcjonujących w „miejscach, które im wypożyczono” (s. 68), próbujących odnaleźć się w „egzotycznym Trzecim Świecie”. Jedna z bohaterek powieści wspomina problem z identyfikacją „ekspatów” – zarówno w kraju przyjmującym migranta, jak i w jego ojczyźnie po powrocie: „Biliardow, Brywieczerow, Podpachow; nadano mu tutaj już tyle różnych imion, że kiedy pewnego dnia wróci do swojej ojczyzny, sam nie będzie wiedział, jak się nazywa” (s. 131). Z kolei tytułowy sekret to podana na ostatnich stronach książki informacja, że za wysadzenie Mauzoleum – które miało miejsce w powieści, a nie na rzeczywistych przedmieściach Luandy, gdzie budynek nadal stanowi dominantę architektoniczną – odpowiadają nie angolskie dzieci, lecz rosyjski żołnierz. Miał on się kierować zarówno współczuciem dla autochtonów, których musiałby wkrótce wysiedlać, jak i chęcią powrotu do domu. „Sekret” burzy narrację całego utworu, zaskakuje czytelnika przekonanego do samego końca, że za sabotażem stoją dzieci.

Ondjaki często posługuje się wyszukanymi metaforami, oniryczną narracją. Świat realny opisywany jest z perspektywy dziecka. Deszcz oznacza, że „zabici płaczą albo się śmieją. Mnóstwo ludzi teraz umiera” (s. 21). Rywalizacja zimnowojenna na afrykańskim poligonie, jaki stanowiły byłe kolonie portugalskie, rozmywa się w tle głównej narracji. „Tu, w Luandzie, ludzie umierają bez ostrzeżenia. Co za fatalne maniery! – powtarzała babcia Catarina” (s. 14). Opowieści o wojnie i śmierci nabierają u Ondjakiego magicznego charakteru. Są bardziej anegdotami, żartami tudzież plotkami niż relacjami z frontu. „Najlepsze historie to te, które zmyślamy” (s. 174) – twierdzi jeden z bohaterów powieści.

Podkreślić należy, że Luanda w okresie wojny domowej stanowiła jedynie peryferia konfliktu toczonego w głębokim interiorze, a Ondjaki nie miał większych szans na kontakt z brutalną rzeczywistością konfliktu („przywołuję odkształcone wspomnienia, żeby wymyślać opowieści. korzystam z prawa oddawania głosu snom”, s. 208). Zastosowanie przez niego konwencji realizmu magicznego nie wynika zatem jedynie z dokonanego wyboru literackiego – jest także koniecznością. Pisarz nie mógł opisać wojny inaczej, ponieważ nie doświadczył jej bezpośrednio. Opowieść o wysadzeniu Mauzoleum uznać można zatem za materializację lęków i ponury żart autora, który dorastał w cieniu nieestetycznego gmaszyska.

Warto także podkreślić wkład tłumacza, Michała Lipszyca, w oddanie wielkowymiarowości języka przedmieść Luandy z lat osiemdziesiątych. W powieści znaleźć można liczne neologizmy portugalskie, hiszpańskie (nazywane „kubańskimi”) czy nawet rosyjskie – celowo pozostawione przez tłumacza. Dzięki temu w sposób niezwykle barwny oddano zjawiska, które językoznawca określiłby mianem code-switching i code-mixing, czyli mieszania się języków, ich pidżynizacji i kształtowania nowego, skreolizowanego medium komunikacji. Przemiany w świecie luzofonii (portugalskojęzyczności), wyraźna tendencja do naśladowania i przedrzeźniania – tak doskonale oddane przez tłumacza – odzwierciedlać mają transformację społeczeństwa i życie na granicy kilku światów, tak kulturowych, jak i ideologicznych.

Portret epoki pozbawionej tożsamości

„Babcia 19 i sowiecki sekret” jest powieścią o polityczno-kulturowej inicjacji pokolenia Angolczyków urodzonych pod koniec rządów Antónia Salazara i Marcela Caetano. Dorastało ono w czasie rozpadu imperium kolonialnego Portugalii i krwawej walki o władzę w Angoli. Symptomatyczne, że w powieści brak jakichkolwiek informacji o pokoleniu ojców (w jednym zaledwie miejscu wspomniana została postać matki narratora). Założyć można, że walczyli oni, a być może zginęli, w walkach między wspieranym zbrojnie przez oddziały rosyjskie (nazywane w powieści „niebieskimi mrówkami” i „niebieskimi langustami”, s. 139) i kubańskie Ludowym Ruchem Wyzwolenia Angoli (MPLA) oraz popieranym przez „oddziały południowoafrykańskich szmaciarzy” (s. 21) oraz USA Narodowym Związkiem na rzecz Całkowitego Wyzwolenia Angoli (UNITA). Dzieci wychowywane są zatem „na ulicy”, a rolę autorytetów pełnią „babcie”. „Póki trwa wojna, wszyscy zabici są moimi dziećmi” (s. 13) – stwierdza babcia Nhé. Przedstawiciele starszego pokolenia stoją na straży tradycji przodków, przekazując młodszym bogatą spuściznę oratury afrykańskiej. Snując gawędy (misosos), pełnią jednocześnie rolę medium między czasem minionym a teraźniejszością: „Przyszłość jest pełna trudnych spraw, które za każdym razem dzieją się inaczej. Wolę odgadywać przeszłość” (s. 166), twierdzi babcia Catarina.

„Babcia 19 i sowiecki sekret” to opowieść o buncie i poszukiwaniu. Wybuch dynamitu uznać można za symboliczną cezurę, rite de passage ze stanu dziecięcego w dorosłość. „Nasza misja to nie zabawa” (s. 154), mówi jeden z bohaterów, wzbudzając ironiczne uśmiechy na twarzach rówieśników. Dzieci, próbując w powieści wysadzić Mauzoleum, starają się wyrazić sprzeciw wobec rzeczywistości niszczącej ich dzieciństwo, wobec nadmiaru historii i polityki deformującego ich codzienność. W literackim akcie destrukcji gmachu ukryta jest próba ocalenia i (prze)budowy własnej tożsamości, projektu – jak twierdzi Ondjaki – zakończonego sukcesem: „Niewątpliwie była to piękna eksplozja, bo rozległa się długo, przeciągłymi grzmotami o fantastycznych barwach, które nasze oczy śledziły, aby już nigdy ich nie zapomnieć” (s. 9).

Książka:

Ondjaki, „Babcia 19 i sowiecki sekret”, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2013.

* Błażej Popławski, doktor historii, socjolog, członek Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego.
** Zdjęcie Ondjakiego pochodzi z Wikimedia Commons.

Kultura Liberalna” nr 240 (33/2013) z 13 sierpnia 2013 r.