Maciej Kassner
Zawłaszczenie liberalizmu i inne symptomy dziecięcej choroby prawicowości
Nowa książka Andrzeja Walickiego, wybitnego historyka myśli politycznej, nosi wymowny tytuł : „Od projektu komunistycznego do neoliberalnej utopii”. Jest on zarazem diagnozą i oskarżeniem. Walicki pokazuje, jak w najnowszej historii Polski dokonało się przejście z jednej ideologicznej skrajności („projekt komunistyczny”) w drugą („utopia neoliberalna”). Tak niefortunny rozwój wypadków stał się możliwy za sprawą zawłaszczenia tradycji liberalnej przez skrajną prawicę, która zredukowała liberalizm do bezkrytycznego poparcia dla wolnego rynku i własności prywatnej. Zawłaszczenie liberalizmu przez rynkowych fundamentalistów było jednym z przejawów szerszego zjawiska, które Walicki – parafrazując Lenina – określił mianem dziecięcej choroby prawicowości. Choroba ta przejawia się w podejmowanych wciąż na nowo próbach narzucenia polskiej debacie publicznej skrajnej wersji ideologii antykomunistycznej. Rzecznicy antykomunistycznej krucjaty nie potrafią jednak jasno określić, czym jest ów „komunizm”, który tak dzielnie zwalczają. W rezultacie delegalizacji uległa nie tylko lewicowość wszelkich odcieni, lecz także ważne elementy tradycji liberalnej, a nawet feminizm. Recenzowana książka jest „jednym z głosów lewicowej mniejszości we wciąż trwającej dyskusji o współczesnej Polsce” (s. IX), jest też oskarżeniem formułowanym pod adresem elit, które nie potrafiły przeciwstawić się schematom noszącym piętno dziecięcej choroby prawicowości. Zarzutów tych autor nie odnosi jedynie do skrajnej prawicy, ale także do tych grup – włączając w to środowiska skupione wokół SLD i „Gazety Wyborczej” – które zbytnio ulegały czarowi neoliberalnej ekonomii i antykomunistycznej propagandzie. Występując z pasją politycznego moralisty, Walicki wzywa do odrzucenia moralnego szantażu prawicowych radykałów, a także do odzyskania tradycji lewicowych i liberalnych. Zdaniem autora społeczny liberalizm Johna Stuarta Milla, Leonarda Hobhouse’a i Johna Deweya stanowi alternatywę dla tytułowych ekstremów – projektu komunistycznego i neoliberalnej utopii. Lewicowy liberalizm pozwala skutecznie przeciwstawić się głównym zagrożeniom dla wolności jednostki we współczesnym świecie: rynkowemu fundamentalizmowi i kolektywistycznej presji moralnej. Opowiadając się za etycznym indywidualizmem, liberałowie odrzucają wszelkie formy „tyranii opinii” bez względu na to, czy występuje ona pod szyldem narodu, religii czy „walki z komunizmem”. Jednocześnie, optując za państwem dobrobytu i prawami socjalnymi, liberalizm społeczny pozwala dać odpór ofensywie wolnorynkowej Nowej Prawicy. Tym samym, w ocenie Andrzeja Walickiego, lewicowy liberalizm jest filozofią polityczną najlepiej odpowiadającą potrzebom moralnym i politycznym współczesnej Polski.
Przytoczone tezy i sformułowania nie będą zaskoczeniem dla czytelników, którzy śledzą publicystykę Walickiego. Większość artykułów i esejów składających się na pracę „Od projektu komunistycznego do neoliberalnej utopii” została opublikowana wcześniej; zbliżone poglądy autor prezentował także w innych swoich publikacjach [1]. Niemniej zebranie tekstów w jednym tomie, poprzedzenie ich przedmową eksponującą związki między poszczególnymi wątkami, a także dodanie wcześniej niepublikowanego, ponad stustronicowego szkicu na temat liberalizmu społecznego pozwalają uznać, że mamy do czynienia z pracą spójną i wyrazistą. Pracą, która powinna odegrać w polskich debatach na temat liberalizmu rolę porównywalną do „Liberalizmu po komunizmie” Jerzego Szackiego czy „Demokracji peryferii” Zdzisława Krasnodębskiego. Dzieło Walickiego łączy bowiem intelektualny wysiłek zrozumienia tradycji liberalnej z wyraźnie nakreśloną perspektywą polityczną. Główną myśl książki można sformułować w sposób następujący: nieprzemyślenie doświadczenia komunizmu prowadziło do powstania zdeformowanych wyobrażeń na temat liberalizmu. Mówiąc słowami Andrzeja Walickiego, „neoliberalizm polski jest bowiem w istocie jedną z głównych wersji naszego postpeerolowskiego «antykomunizmu»” (s. X); „ekstremistyczny charakter polskiej wersji neoliberalizmu” wynika po części z „jej wciąż trwającej zależności, przez negację, od peerelowskiego «antykomunizmu»” (s. XXXIII). Realizacja neoliberalnej utopii możliwa była w warunkach radykalnego przemieszczenia języka debaty politycznej na prawo, którego dokonał dyskurs antykomunistyczny. W dalszej części recenzji postaram się przedstawić główne tezy Andrzeja Walickiego, starając się uwypuklić związek między nieprzemyśleniem komunizmu a bezkrytyczną akceptacją neoliberalnej utopii.
Od projektu komunistycznego do neoliberalnej utopii
Andrzej Walicki nie jest, rzecz jasna, jedynym intelektualistą, który we współczesnej Polsce odwołuje się do tradycji społecznego liberalizmu. Wcześniej z propozycją godzenia elementów liberalizmu i socjalizmu wystąpił Ira Katznelson w eseju „Krzywe koło liberalizmu. Listy do Adama Michnika”. Inspiracji w tradycji lewicowego liberalizmu poszukiwał wybitny lewicowy ekonomista i krytyk transformacji Tadeusz Kowalik. Na łamach „Kultury Liberalnej” podobne poglądy prezentował Andrzej Szahaj [2]. Dwie cechy wyróżniają jednak wystąpienie Andrzeja Walickiego od większości wcześniejszych prób nawiązania do tradycji lewicowego liberalizmu. Po pierwsze, Walicki poparł swoje argumenty próbą całościowego omówienia głównych założeń tego nurtu. Zamieszczony w książce szkic pod tytułem „Czy możliwy jest liberalizm lewicowy?” to wedle mojej wiedzy najbardziej obszerne opracowanie na temat liberalizmu społecznego dostępne w języku polskim. Po drugie, autor zarysował kontury spójnej narracji politycznej odnoszącej się z perspektywy lewicowego liberalizmu do głównych wydarzeń politycznych XX wieku. Opowieść rozwijana przez Walickiego obejmuje powstanie i upadek komunistycznej utopii, opis postępującej liberalizacji ustroju PRL po 1956 roku, a także krytykę transformacji ustrojowej naznaczonej neoliberalizmem i antykomunistycznym rewanżyzmem. Na tym tle właściwej wymowy nabiera proponowany przez autora zwrot w stronę liberalnej lewicy. Przyjrzyjmy się węzłowym punktom argumentacji Andrzeja Walickiego.
Historia opowiadana przez Walickiego rozpoczyna się od przytoczenia poglądów autora na temat ideologii komunistycznej przedstawionych w pracy „Marksizm i skok do królestwa wolności”. Przypomnijmy, że zdaniem Walickiego istotą komunizmu była koncepcja wolności obiecująca zastąpienie „anarchii rynku” świadomą społeczną kontrolą nad ludzkim losem. Wykonanie skoku do królestwa wolności wymagało zniesienia gospodarki towarowo- pieniężnej i zastąpienia jej gospodarką planową, w której całe społeczeństwo będzie zarządzane na wzór wielkiej fabryki. Dążenie do budowy komunizmu wymagało centralizacji władzy, mobilizacji ideologicznej i objęcia kontrolą wszystkich sfer życia społecznego. Zdaniem Walickiego projekt komunistyczny od początku napotykał na trudności, czego pierwszym przejawem było odejście od antyrynkowych dogmatów w okresie lansowanej przez Lenina po 1921 roku Nowej Polityki Ekonomicznej. Punktem zwrotnym był jednak rok 1956, który oznaczał nie tylko zerwanie ze stalinizmem, lecz także początek erozji ideologii komunistycznej i detotalitaryzacji reżimu. Mówiąc najogólniej, zmiana polegała na osłabieniu ideologicznej presji i politycznej kontroli w takich dziedzinach jak: nauka, sztuka, kultura i życie prywatne. W wyniku tej zmiany powstał znaczny obszar wolności pozostawiony jednostkom do swobodnego zagospodarowania. Autor ilustruje tą ogólną tezę przykładami z własnej biografii. W okresie stalinizmu Andrzej Walicki, jako syn działacza AK i osoba o podejrzanym pochodzeniu klasowym, nie mógł swobodnie wybrać kierunku studiów, a potem znaleźć zatrudnienia w sektorze nauki. Ponadto młody Walicki był narażony na presję moralną ze strony przełożonych i rówieśników działających aktywnie w rozmaitych komunistycznych organizacjach. Skłonność do studiowania indywidualnego, a nie grupowego, jaką przejawiał, interpretowano jako ideologicznie podejrzane „stronienie od kolektywu” (s. 91). Na „naradach produkcyjnych” Walicki zmuszony był regularnie składać samokrytykę. Naciski tego rodzaju doprowadziły młodego człowieka na skraj załamania psychicznego. Zarówno kolektywistyczna presja, jak i administracyjne przeszkody dla kariery naukowej ustąpiły po październikowym przełomie, a Walicki wykorzystał swoją szansę. Od tej pory postrzegał on ewolucję ustrojową Polski Ludowej jako powolne, ale konsekwentne poszerzanie obszarów życia społecznego wolnych od ideologicznej i politycznej kontroli. Z konstatacji, że PRL po 1956 r. nie był systemem totalitarnym, autor wyciąga ważne konsekwencje polityczne. Jedną z nich jest dowartościowanie nurtu reformistycznego w obrębie PZPR i opozycji wewnątrzsystemowej. Drugą jest odrzucenie prawicowego rewanżyzmu i radykalnego antykomunizmu, silnie obecnego w polskim życiu publicznym III RP.
Jedną z najbardziej prowokujących tez Walickiego jest twierdzenie, że agresywny antykomunizm po roku 1989 jest ideologią skrajnie antyliberalną. Współczesny dyskurs antykomunistyczny jest zdaniem Walickiego formą tyranii społecznej, która – wedle określenia Johna Stuarta Milla z „O wolności” – „straszniejsza jest od wielu rodzajów politycznego ucisku”, pozostawia bowiem „mniej sposobów ucieczki, wnika o wiele głębiej w szczegóły życia i ujarzmia samą duszę” (s. 308 recenzowanej pracy). Tyranizujący wpływ antykomunistycznej ideologii na debatę publiczną przejawia się zasadniczo na dwa sposoby. Po pierwsze, rzecznicy antykomunistycznych rozliczeń dążą do wykreowania stanu świadomości społecznej, który w nowomowie poprzedniego ustroju określany był mianem „moralno-politycznej jedności narodu”. W efekcie ulegają marginalizacji doświadczenia społeczne, które nie przystają do antykomunistycznych schematów. Przykładowo, zapomnieniu ulega historia awansu społecznego dużych grup ludności w okresie Polski Ludowej. Próba narzucenia jednorodnej pamięci historycznej nie zakończyła się jednak powodzeniem, o czym świadczy chociażby wysokie poparcie społeczne dla decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. W ocenie Walickiego dyskurs rozliczeniowy jest więc próbą dyktatu moralnego mniejszości. Po drugie, w retoryce prawicowych radykałów pojęcie „komunizmu” okazało się nader rozciągliwe. Etykietą komunizmu posługiwano się nader dowolnie, przypinając ją ludziom, którzy komunistami z przekonania nigdy nie byli (albo dawno przestali być), a także ideom zupełnie z komunizmem niezwiązanym. Negatywnymi skojarzeniami związanymi z terminem „komunizm” objęta została nie tylko lewicowość wszelkiej maści, lecz także duża część tradycji liberalnej, ekologia, feminizm, umiarkowane formy interwencji państwa w gospodarkę, a nawet elementarna przyzwoitość wyrażająca się w solidarności z losem grup najbardziej poszkodowanych przez przemiany rynkowe. Jak podkreśla Walicki, ten swoisty „antykomunizm bez komunistów” nie był zjawiskiem niewinnym. W ramach walki z „mentalnością komunistyczną” bądź z ,,postawami roszczeniowymi wywodzącymi się z poprzedniej epoki” dokonano poważnych nadużyć semantycznych, zafałszowując sens nie tylko słowa „komunizm”, lecz także wielu innych kluczowych pojęć politycznych, takich jak liberalizm i państwo dobrobytu.
Dominujące w polskiej debacie publicznej rozumienie liberalizmu ukształtowało się w okresie apogeum emocji antykomunistycznych. Jednak, jak pisze Walicki, „antykomunistyczna alergia nie jest dobrą odskocznią do zrozumienia kultury liberalnej” (s. 327). Tylko pod silnym wpływem antykomunistycznej alergii możliwe było zredukowanie całej tradycji liberalnej do jednego, na dodatek dość marginalnego nurtu – neoliberalizmu. Próbę korekty błędnych wyobrażeń na temat liberalizmu Walicki rozpoczyna od rozprawy z neoliberalnymi mitami. Autor kwestionuje pogląd, jakoby neoliberalizm był tożsamy z liberalizmem w tradycji klasycznej. Walicki wskazuje na pozaekonomiczne źródła tradycji liberalnej, która miała swój początek w potępieniu wojen religijnych i dążeniach do zagwarantowania wolności osobistej, w tym wolności sumienia i wyznania. Sprawy te niewiele miały wspólnego z wolnym rynkiem w dzisiejszym rozumieniu. Co ważniejsze, doktryna neoliberalna stoi, zdaniem Walickiego, w sprzeczności z podstawowymi intuicjami etycznymi liberalizmu. Neoliberalizm jest w ocenie autora ideologią kolektywistyczną, która postuluje bezwarunkowe podporządkowanie jednostki prawom rynku, a więc wymogom narzucanym przez pewną ponadindywidualną strukturę gospodarczą. Takie rozumienie roli jednostki jest drastyczną negacją indywidualizmu etycznego głoszonego przez Johna Stuarta Milla, z czego zresztą czołowy ideolog neoliberalizmu, Friedrich von Hayek, doskonale zdawał sobie sprawę [3]. Ponadto ideologia wolnorynkowa w skrajnym wydaniu jest niemożliwa do pogodzenia z pluralizmem wartości. Walicki powołuje się w tym względzie na opinię Isaiaha Berlina, który uważał wolnorynkową koncepcję społeczeństwa za „monistyczną utopię’ (s. 394), odrzucającą wartości niedające się pogodzić z rynkowym ekonomizmem. Rozważania te prowadzą Walickiego do odrzucenia neoliberalizmu i poszukiwania dla niego alternatyw w obrębie tradycji liberalnej.
Walicki wskazuje na nurt lewicowego liberalizmu zainicjowany przez Johna Stuarta Milla. Autor przypomina teksty reprezentatywne dla tej tradycji, omawia twórczość głównych przedstawicieli tego nurtu, takich jak Thomas Hill Green, Leonard Hobhouse czy John Rawls, przedstawia podstawowe pojęcia i argumenty, wreszcie wskazuje na zakończone sukcesami próby wprowadzania w życie socjalliberalnych rozwiązań. Walicki rozpoczyna od omówienia lewicowych aspektów myśli Johna Stuarta Milla, wskazując na idee zawarte w szkicu „O prawdopodobnej przyszłości klas pracujących” dodanym do trzeciego angielskiego wydania „Zasad ekonomii politycznej”. Mill opowiedział się tam za ustrojem gospodarczym łączącym istnienie wolnej konkurencji z preferencją dla robotniczego samorządu w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Będący pod wrażeniem ruchu spółdzielczego Mill widział w nim szansę na pogodzenie zasad socjalizmu i liberalizmu. Duży wkład w rozwój społecznego liberalizmu wniósł także Thomas Hill Green, który w słynnym wykładzie pod tytułem „Liberal Legislation and the Freedom of Contract” sformułował pozytywną koncepcję wolności jako maksymalizacji ludzkich możliwości. Idea ta otwierała drogę dla aktywnej roli państwa w polityce gospodarczej i społecznej. Zadaniem państwa stało się bowiem zagwarantowanie warunków społecznych umożliwiających jednostkom wszechstronną samorealizację. Na przełomie XIX i XX wieku lewicowy liberalizm był już dobrze rozwiniętą filozofią, która znalazła swój klasyczny wyraz w pracach takich autorów, jak: Leonard Hobhouse, John Atkinson Hobson czy John Dewey. Swoistym ukoronowaniem rozwoju liberalizmu społecznego (a przynajmniej jego brytyjskiej wersji) była koncepcja obywatelstwa społecznego sformułowana przez brytyjskiego socjologa T. H. Marshalla. W eseju „Citizenship and the Social Class” Marshall wyróżnił trzy rodzaje uprawnień składające się na idee obywatelstwa. Jako pierwsze uznanie zyskały prawa cywilne, takie jak wolność religijna, wolność myśli czy wolność słowa. W XIX wieku katalog ten był stopniowo rozszerzany o prawa polityczne wynikające z postępu demokracji. Wreszcie, w XX wieku, obywatelstwo zostało wzbogacone o komponent socjalny, gwarantujący jednostce pewien poziom minimum społecznego niezbędny do godnego życia. W koncepcji Marshalla nierówności związane z funkcjonowaniem wolnego rynku były łagodzone przez istnienie rozbudowanej sfery konsumpcji zbiorowej, obejmującej system ubezpieczeń społecznych, służbę zdrowia, edukację, a także w pewnej mierze dostęp do rekreacji i kultury. Dostęp do bezpłatnej edukacji czy ubezpieczeń społecznych był w perspektywie Marshalla prawem przysługującym na równi z ustawowymi gwarancjami nietykalności osobistej. Koncepcja obywatelstwa społecznego Marshalla legitymizująca politykę państwa dobrobytu stanowiła zarazem zwięzłe teoretyczne podsumowanie ewolucji głównego nurtu myśli liberalnej.
Ewolucja ideowa liberalizmu w stronę uznania praw socjalnych zbiegła się z paralelnym procesem, jakim była liberalizacja socjaldemokracji. Zbliżenie to polegało na odrzuceniu przez główny nurt europejskiego socjalizmu tych idei marksistowskich, które nie dawały się pogodzić z tradycją liberalną. Pierwszym krokiem w tym kierunku było uznanie systemu demokracji parlamentarnej i swobód obywatelskich za niezbywalny element ustroju socjalistycznego, co postulował E. Bernstein w ramach głoszonego przez siebie rewizjonizmu. Efektem zwycięstwa tego poglądu było potępienie rewolucji bolszewickiej przez liderów niemieckiej socjaldemokracji. Z czasem socjaliści zmuszeni byli też porzucić marksistowski ideał bezrynkowego socjalizmu. W wyniku paralelnej ewolucji ideowej liberałowie i socjaliści mogli znaleźć wspólny grunt, którym było uznanie dla osiągnięć państwa dobrobytu. W powojennej Europie, przekonuje Walicki, wokół welfare state osiągnięto „prawie całkowity konsensus ideowy” (s. 387). Autor opowiada się za powrotem do tej polityki. W jednym z końcowych paragrafów Andrzej Walicki w następujący sposób formułuje swoje polityczne credo: „Przed współczesną lewicą, zarówno liberalną, jak i socjaldemokratyczną, stoją dziś dwa problemy: (1) społeczny, czyli niezbędne zahamowanie erozji bezpieczeństwa i wyścigu nierówności oraz (2) obyczajowy, czyli obrona coraz większej potrzeby wolności indywidualnej przed naporem sztucznie reanimowanego tradycjonalizmu. Wbrew pozorom są to sprawy najściślej ze sobą powiązane, obie bowiem uzasadniają postulat powrotu do liberalnego państwa opiekuńczego. Tylko państwowość bowiem, antyautorytarna i zaangażowana w promowanie sprawiedliwości społecznej, może uniezależnić się od presji zarówno neoliberalnych «rynków», jak i tradycjonalistycznego Kościoła, zabezpieczając zarówno rozsądne minimum bezpieczeństwa społecznego, jak i rozsądne maksimum indywidualnej wolności” (s. 423).
Nie tylko welfare state
Jestem przekonany, że Andrzej Walicki ma rację, kiedy pisze, że polska recepcja liberalizmu po 1989 r. została wypaczona pod wpływem antykomunistycznych resentymentów. Przekonujące przedstawienie tego procesu jest moim zdaniem jedną z głównych zasług jego książki. Zgadzam się też z poglądem Walickiego, że ustrój PRL po roku 1956 ulegał procesom liberalizacji i detotalitaryzacji, które ostatecznie doprowadziły do upadku tego systemu, choć można się zapewne długo spierać o interpretacyjne niuanse oraz różnie dzielić winy i zasługi między opozycję i partyjnych reformatorów. Podzielam opinię autora, że antykomunizm w III RP w większości swoich odmian jest ideologią kolektywistyczną, będącą zagrożeniem dla kultury liberalnej. Wreszcie, podobnie jak Walicki, duże nadzieje pokładam w liberalizmie społecznym oraz w mariażu myślenia lewicowego i tradycji liberalnej. Tej ostatniej kwestii chciałbym poświęcić kilka uwag krytycznych.
Sądzę, że w poświęconych liberalizmowi pracach Walickiego daje się wyczuć pewne napięcie między projektem przywrócenia polskiej debacie publicznej tradycji liberalnej w całej jej złożoności, a bieżącymi potrzebami politycznymi, zwłaszcza zaś potrzebą sformułowania alternatywy dla neoliberalizmu. Jako historyk idei Walicki stara się rekonstruować tradycję lewicowego liberalizmu z wszystkimi niuansami i różnicami zdań pomiędzy poszczególnymi myślicielami. Z kolei występując w roli komentatora politycznego, Walicki jest zainteresowany tymi aspektami omawianego nurtu, które nadają się do bezpośredniego zastosowania politycznego. Jak widzieliśmy, Walicki jest zwolennikiem państwa dobrobytu i trafnie wskazuje na jego liberalne źródła. Zapewne dlatego autor najwięcej miejsca poświęcił omówieniu brytyjskiego nowego liberalizmu, który osiągnął bodaj największy sukces w instytucjonalizacji głoszonych idei. Autor zdaje sobie jednak sprawę, że lewicowi liberałowie nie osiągnęli nigdy konsensusu w sprawie najlepszej formuły uspołecznienia liberalizmu. W artykule na łamach „Przeglądu” Walicki przyznaje, że państwo opiekuńcze „było zaledwie pierwszym krokiem w kierunku wskazywanym przez najbardziej dalekowzrocznych myślicieli liberalnych, od J. S. Milla do J. Rawlsa”. [4] Trzeba jednak podkreślić, że w tradycji lewicowego liberalizmu można odnaleźć dużo więcej niż tylko uzasadnienie dla polityki welfare state. Śmiałe próby łączenia liberalnego rozumienia wolności i tez pokrewnych anarchizmowi można znaleźć w zapomnianych dziś pracach Bertranda Russella z okresu międzywojennego, takich jak „Zasady przebudowy społecznej” (1916) czy „Drogi do wolności” (1918). Na przeciwnym biegunie znajdują się koncepcje Karla Mannheima, który z pozycji liberalnych głosił ideał ,,planowania dla wolności”. Także po II wojnie światowej podejmowano się rozmaitych prób łączenia liberalizmu i socjalizmu. Warto w tym kontekście wskazać też na tradycję liberalnego socjalizmu, której wybitnymi przedstawicielami w USA byli intelektualiści skupieni wokół magazynu „Dissent” tacy jak Michael Walzer czy Irwing Howe. Wyrazem tej tendencji były też eseje Norberto Bobbio, reprezentanta włoskiej tradycji społecznego liberalizmu zainaugurowanej przez Carla Rosseliego, zebrane w zbiorze „Which Socialism?” [4]. Obraz ulegnie dalszemu skomplikowaniu, jeżeli uświadomimy sobie, że obok liberalizmu i socjalizmu istnieje jeszcze swoista terra incognita niemarksistowskiego radykalizmu politycznego różnych odcieni. Do tej kategorii można zaliczyć na przykład Karla Polanyiego, myśliciela pokrewnego lewicowym liberałom, którego główne dzieło – „Wielka transformacja” – święci dziś triumfy jako jedna z najbardziej przenikliwych krytyk wolnorynkowej utopii. Przykłady tego rodzaju można by mnożyć, ale myślę, że główna intencja powyższego zestawienia jest wystarczająco czytelna. Choć wzmiankowani myśliciele różnili się między sobą poglądami i temperamentem, wszyscy starali się wykroczyć w swoich rozważaniach poza ramy wyznaczone przez nowy liberalizm i ideowy konsensus państwa dobrobytu. Zastanawiając się nad związkami lewicy i liberalizmu, warto te próby uwzględnić.
Nie idzie o to, aby stawiać Andrzejowi Walickiemu absurdalny skądinąd zarzut, że w krótkim szkicu na temat lewicowego liberalizmu nie przedstawił wszystkich nurtów, koncepcji i myślicieli. Myślę jednak, że prawdziwy pożytek z lektury prac Walickiego polegać będzie nie tyle na zamianie jednej ideologicznej oczywistości (liberalizm = wolny rynek) na inną ideologiczną oczywistość (liberalizm = państwo dobrobytu), ile na otwarciu tradycji liberalnej na wielość interpretacji, w tym również na odczytania pozwalające sobie na bardziej odważny flirt z lewicowym radykalizmem. W sprawie najważniejszej Andrzej Walicki ma bowiem rację: Polsce potrzebny jest liberalizm lewicowy.
Przypisy:
[1] Zob. zwłaszcza dwie ostatnie prace wydane w „Bibliotece Kuźnicy”: A. Walicki, „O inteligencji, liberalizmach i Rosji”, Universitas, Kraków 2007 oraz A. Walicki, P. Kozłowski, „Z Polski i o Polsce. Korespondencja z lat 2004–2006”, Universitas, Kraków 2007.
[2] Zob.: T. Kowalik, „www Polska Transformacja.pl”, Muza, Warszawa 2009.
[3] Walicki powołuje się na poglądy przedstawione przez Hayeka w rozprawie „Indywidualizm prawdziwy i fałszywy”, zamieszczonej w zbiorze „Indywidualizm i porządek ekonomiczny”, Znak, Kraków, 1998.
[4] A. Walicki, „Czy możliwy jest liberalizm lewicowy?”, Przegląd 23/2012.
[5] Zob.: N. Bobbio, „Which Socialism? Marxism, Socialism and Democracy”, University of Minnesota Press, Minneapolis, 1987.
Książka:
Andrzej Walicki „Od projektu komunistycznego do neoliberalnej utopii”, Universitas, Polska Akademia Nauk, Kraków 2013.
* Maciej Kassner, doktorant w Instytucie Nauk Politycznych UW. Interesuje się liberalizmem i współczesną myślą lewicową, przygotowuje rozprawę doktorską poświęconą filozofii politycznej Johna Deweya.
„Kultura Liberalna” nr 241 (34/2013) z 20 sierpnia 2013 r.