Skoro swego czasu Związek Radziecki uzbroił Syrię w broń chemiczną, to dziś Rosja powinna ten kraj pomóc rozbroić – taką myśl wyraził w wywiadzie dla „Le Monde” z 29 sierpnia polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Pomysł genialny w swej prostocie, ale i odważny, skoro Rosja nie chce słyszeć o żadnej interwencji w Syrii. Ministrowi, którego nazwano „solistą”, dostało się już zresztą od rosyjskiej prasy za wyrywanie się przed szereg i niedostrzeganie zachodniej roli w dozbrajaniu Syrii.
Zostawmy jednak na boku złośliwości. Bezsprzecznie wywieranie nacisku na syryjski reżim, by oddał albo chociaż przy udziale ONZ zabezpieczył swój arsenał broni chemicznej, jest dużo rozsądniejsze i bezpieczniejsze dla samych Syryjczyków niż nawet bardzo celnie wymierzona interwencja zbrojna. Z polskiej perspektywy mało interesujące są też zapewnienia Baracka Obamy, że amerykańscy żołnierze nie zejdą na ląd. Ważniejsza jest pomoc humanitarna dla Syryjczyków, którzy cierpią na skutek wojny, oraz bezpieczeństwo osób niewalczących po żadnej ze stron konfliktu. Dlatego słowa Sikorskiego są ważne. „Zapewne długo myślał i w końcu wymyślił, czym wyróżnić się w chórze unijnych polityków” – uszczypliwie skomentowała „Rossijskaja Gazieta”. Zdecydowanie odróżnił się też od polityków amerykańskich. Pytanie tylko, czy to rzeczywiście polski minister jako pierwszy sugerował udział Rosji w rozbrojeniu reżimu Assada?
Otóż nie. Już rok temu zrobił to długoletni senator, specjalista od polityki międzynarodowej, Richard Lugar. W sierpniu 2012 roku przebywał on w Moskwie z wizytą, której celem było lobbowanie za rozszerzeniem Nunn-Lugar Cooperative Threat Reduction Program, planu ograniczenia nuklearnych i tym podobnych arsenałów na świecie. Ówczesna propozycja miała objąć również Syrię, została jednak przyjęta przez władze rosyjskie bardzo chłodno, jak zresztą wszelkie dotychczasowe próby wmieszania się w sytuację w Syrii. Manifestowana w tej sytuacji przez ministra Sikorskiego skromność jest więc uzasadniona.
A jednak – jak przekonuje „Die Welt”, który 10 września przypomniał wypowiedź polskiego ministra spraw zagranicznych z „Le Monde” – to właśnie Radosław Sikorski ma być źródłem pierwszego sensownego planu działania wobec Syrii. Sekretarz stanu USA, John Kerry, zapoznał się z jego pomysłem 7 września w Wilnie, podczas spotkania z szefami dyplomacji krajów Unii Europejskiej, a także w bezpośredniej rozmowie z Sikorskim i Elmarem Brokiem, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Później sprawy potoczyły się swoim torem.
Czy niespodziewany renesans planu Richarda Lugara z 2012 roku jest rzeczywiście zasługą Radosława Sikorskiego? Zdecydowanie brakuje nam jeszcze wiarygodnego potwierdzenia, ale trudno przypuszczać, by Barack Obama i Siergiej Ławrow przyznali, że był to pomysł właśnie polskiego ministra. Sam Sikorski w rozmowie z polskimi dziennikarzami podsumował sprawę niezwykle dyplomatycznie: „Jeśli moje sugestie pomogły komuś zmienić zdanie czy wywołać refleksję, to mamy drobną satysfakcję”. Gdyby rzeczywiście tak było, satysfakcja powinna być jednak wielka.
Panie Ministrze, proszę jeszcze chwilę pomyśleć o zakończeniu tej wojny.