Na osiem miesięcy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w historycznym momencie zagrożenia początkiem końca integracji europejskiej, to przemówienie, podobne do setek innych wygłaszanych w Strasburgu, stało się początkiem końca obecnego Przewodniczącego Komisji – konkluduje Maroun Labaki. Jeszcze ostrzejsze słowa padają na łamach „Süddeutsche Zeitung”, gdzie brukselska korespondentka dziennika, Cerstin Gammelin, krytykuje nie tylko przemówienie, ale również cały dorobek dwóch kadencji Jose Manuela Barroso. Po wtorkowej sesji plenarnej ukazuje nam się obraz bezbarwnej Europy, adekwatny zresztą do apatycznej atmosfery na sali. Komisja powstała, by być gwarantem prawidłowego funkcjonowania wspólnego rynku Unii Europejskiej. Teraz, po dziesięcioletnich rządach Barroso, jest słaba jak nigdy wcześniej. Gdy powstawała Komisja była pewną instytucją dla krajów Europy Południowej. Teraz obywatele ufają bardziej państwowym instytucjom. – gorzko pisze Gammelin.

Do kin wejdzie wkrótce ciepło przyjęty na festiwalu w Wenecji film „Wałęsa. Człowiek z nadziei”. Owacje na stojąco, jakimi nagrodzono najnowsze dzieło Andrzeja Wajdy, pozwalają przypuszczać, że w Europie odżyje zainteresowanie „Solidarnością” i jej wkładem w obalenie komunizmu. Zainteresowanie nie mniejsze niż to, które wobec gdańskiego elektryka, przywódcy ruchu żywiło trzydzieści lat temu Stasi, o czym pisze „Die Welt”. W artykule przeczytać możemy o ogromnej ciekawości, jaką w Berlinie cieszyła się „polska kontrrewolucja”. Doprowadziło ono do precedensowej decyzji o powołaniu w Warszawie specjalnej komórki wschodnioniemieckiej służby, która nadzorowała pozyskiwanie informacji, a podległa była bezpośrednio szefowi Stasi, Erichowi Mielkemu. Artykuł Filipa Gańczaka opisuje działania aż do roku 1983, w którym Lech Wałęsa otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, nazwaną przez służby „prowokacją polityczną”. Do upadku komunizmu pozostało sześć lat, ale domino ruszyło. Po trzydziestu latach od tamtych wydarzeń, za dwa tygodnie, legendarny przywódca „S” świętować będzie 70. urodziny – przypomina „Die Welt”.

Pod koniec ubiegłego tygodnia wielu z nas mogło oglądać na Facebooku zdjęcia manifestujących Katalończyków i sympatyków regionu. O „Dziadzie” – święcie Katalonii – pisze „El Periódico de Catalunya”. Jednym z elementów obchodów 11. września było utworzenie łańcucha ludzkich rąk wzdłuż całej granicy regionu. Akcja ta została oczywiście zorganizowana przez organizacje domagające się niepodległości poprzedzonej referendum w przyszłym roku i była elementem nacisku na regionalny rząd Artura Masa. Dziennik twierdzi, że masowy udział mieszkańców zmusi gabinet do negocjacji z Madrytem.