Deputowani, znając zapędy Milosza Zemana i mając świadomość, iż pozostając w zgodzie z konstytucją wybory może on odwlekać praktycznie do zakończenia trwającej kadencji, poszli o krok dalej i na sierpniowym posiedzeniu zdecydowali o samorozwiązaniu parlamentu. Zemanowi pozostało w tej sytuacji tylko jedno, musiał rozpisać kolejne wybory parlamentarne, które odbędą się w dniach 25-26 października. Decyzja ta wymusiła rzecz jasna szybką kampanię wyborczą, w której brakuje być może wątków głęboko merytorycznych, ale nie można jej za to odmówić (przynajmniej obyczajowo-plotkarskich) niespodzianek.
Fakt, że dotychczasową koalicję Czesi uznają za politycznie skompromitowaną potwierdzają sondaże. Te zaś wskazują, że nasi południowi sąsiedzi skręcają w lewo, stawiając nie tylko na Czeską Partię Socjaldemokratyczną (ČSSD), ale również na Komunistyczną Partię Czech (KSCzM). ODS i TOP09 wleką się w ogonie, a pierwsza z nich niemal balansuje na granicy progu wyborczego. Sytuacji byłych już koalicjantów z pewnością nie poprawił były premier Petr Neczas, który nie bacząc na politykę wziął niedawno ślub z była szefową swego gabinetu, główną bohaterką afery korupcyjnej, która zmusiła jej partnera (a obecnie męża) do podania rządu do dymisji. Jak zatem ufać partii Neczasa, gdy on sam ślubem z Janą Nagyovą (aktualnie Nečasową) w wielu aspektach praktycznie blokuje prowadzone śledztwo. Chroni przy tym i samego siebie, gdyż zgodnie z czeskim prawem małżonkowie mogą odmawiać składania obciążających współmałżonka zeznań. Czesi biorą tu głęboki oddech, a słupek poparcia (czemu trudno się dziwić) nieubłaganie leci w dół.
Jednak sama kampania, choć przebiega w cieniu ogromnego przecież skandalu, wydaje się spokojna. Politycy prześcigają się w sposobach przekonania wyborców, że z klasą polityczną, a zatem i jakością lokalnej demokracji wcale nie jest aż tak źle. Nowym/starym zbawcą chce być TOP09, które swego lidera posadziło na kreskówkowy motocykl, którym mocno odmłodzony Karel Schwarzenberg (jako agent 009) najpierw triumfalnie przejeżdża pod żelazną kurtyną, mija rozpadająca się Czecho-Słowację, by w końcu zwalczyć kryzys i triumfalnie wjechać na szczyt, zwany w spocie TOP09. Kto będzie zbawcą narodu? Kto w końcu da wam odsapnąć? – zdaje się pytać ów rycerz na metalowym koniu, zapewniając, że dzięki wystylizowanemu na Bonda politykowi, każdy Czech może być 009. A przy okazji Schwarzenberg to przecież swój chłop, bo na spotkania z wyborcami umawia się bezpośrednio, po czesku, przy piwie.
źródło: facebook partii TOP09
Lider przodujących w wyborach Socjaldemokratów zapewnia, że wyborca chce odpocząć, nawet wówczas, gdy jego polityczny świat wywraca się do góry nogami. Potrzeby Czechów – zdaje się przekonywać w tchnącym stabilnością spocie – zostaną zaspokojone właśnie przez nas, bo to my widzimy kraj jako całość. Tu Bohuslav Sobotka niemal jednym zdaniem, wpatrzony w krajobraz głaszcząc jesienne trawy, mówi o pracy, rodzinie, potrzebach osób starszych, konieczności poprawy bezpieczeństwa w państwie. Idylliczna bajka, ale przynajmniej niesie pozory nadziei. Tej brak ludziom ze spotu Zemanowców – chcą niby, ale boją się, no a wszystkiemu i tak winny jest Kalousek (czyli pochodzący z TOP09 minister finansów w rządzie Petra Neczasa). Do smutnego obrazka komuniści dorzucają jeszcze opowieść o zaniedbaniach socjalnych i… od razu oko cieszy się na rozświetlony żółcącym się słonecznikiem spot KDU-ČSL. O ile bowiem skompromitowane właśnie ODS każe powtarzać, iż „wolimy prawicę” (nie wchodząc w kwestie merytoryczne, bo po „zabawie” jaką zafundował partii i obywatelom Neczas nawet oni wiedzą, że byłoby to nie na miejscu), ci nieobecni w rozwiązanym parlamencie powtarzają: jako jedyni nieskompromitowani wierzymy w etykę w polityce, w wartości chrześcijańskie, ba, nawet (wraz z symbolicznym słonecznikiem) niesiemy światło i nadzieję. Brrr!
O tym wszystkim Czesi (jak wszyscy wyborcy w każdym chyba miejscu) słyszą w czasie każdej kolejnej kampanii. Czeską nowością (choćby na lokalnym rynku) jest ugrupowanie określające się jako partia przedsiębiorców – ANO (czyli swojskie „Tak”). Ugrupowanie Andreja Babiša (największego czeskiego producenta żywności, znanego u nas szerzej z walki z polskimi produktami) pogubionym albo najzwyczajniej znudzonym Czechom powtarza: „Jesteśmy tacy, jak Wy”. Nie tylko obwieszcza, że ma czyste ręce, ale dokumentuje to (na Facebooku) pokazując, iż przejrzystość prowadzonej przez nich kampanii doceniła nawet Transparency International. Przeciwnicy… daleko za nimi w rankingu. ANO nie musi więc zapewniać – przejrzystość pokazano czarno na białym. Czym jeszcze ów – jak zapowiadają komentatorzy – czarny koń wyborów AD 2013 chce przekonać wyborców? Ano dużą aktywnością, spotkaniami z obywatelami, poruszeniem w mediach społecznościowych, a także spotem, który (i znacznie ładniej od pustej lodówki PiS-u) mówi obywatelom na czym stoją. Rzeczywistość opisuje wyciek finansów, dokonywanie w świetle prawa rozkradanie państwa (gdzie rzezimieszek uciec może praktycznie z Temidą pod pachą), smutek i marazm. Ekonomia, nauka, wsparcie słabszych miast i regionów, a przede wszystkim stawianie na to, co czeskie – na to stawia partia Babiša, a sondaże wskazują, iż Czesi skłonni są jej zaufać na tyle, że w nowym parlamencie stać się może języczkiem u wagi, równoważącym zapędy socjaldemokratów i komunistów. A jak będzie? Dowiemy się już w sobotni wieczór.