Dzieła nie mogą bronić się same, zaś artyści spotykają się z oskarżycielami w sądach kolejnych instancji, by tłumaczyć, że ich intencją nie było obrażanie, urażanie, znieważanie ani w ogóle nic złego.
Dotychczas święte oburzenie omijało placówki naukowe. Zakurzona „szklana panienka” nikogo specjalnie nie ekscytowała i nawet ci, którzy nie dopuścili do świadomości potwornej herezji, jakoby człowiek pochodzić miał od małpy (!), nie czuli się znieważeni przez jej ewidentną nagość. Sytuacja uległa nagłej zmianie w ostatnich dniach października, kiedy zwiedzający Centrum Nauki „Kopernik”, eurodeputowany prof. Ryszard Legutko nagle poczuł się dotknięty tym, że jednego z eksponatów można dotknąć. Tu jestem winna wyjaśnienie: w CN „Kopernik” w ogóle można i trzeba dotykać, taka jest bowiem idea tej instytucji. Uczymy się dzięki eksperymentom, które sami przeprowadzamy.
Co zbulwersowało profesora tak dalece, iż postanowił złożyć w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa? Źródłem niepokoju okazał się interaktywny eksponat pt. „Strefy erogenne”. W dużym skrócie: sylwetka męska i kobieca, na nich przyciski umieszczone w odpowiednich (choć kontrowersyjnych) miejscach oraz komentarz w słuchawce. Ale najgorszy był opis: „tu dziewczęta i chłopcy lubią być dotykani”. To on sprawił, iż eksponat został uznany za promocję pedofilii i pornografii. Protest Legutki został wsparty głosami prawicowych publicystów, uznających za niedopuszczalne umieszczenie tego rodzaju treści w ramach ekspozycji. Nie pomogły ekspertyzy prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza i prof. Zbigniewa Izdebskiego, którzy nie widzieli w tym nic złego, święte oburzenie sprawiło, że eksponat został zamknięty, a pracownicy Centrum od kilku dni tłumaczą w mediach, że nic zdrożnego nie mieli na myśli.
Problem polega na tym, że w przypadku edukacji seksualnej w Polsce, żadna jaskółka wiosny nie uczyni. Nawet tak popularna placówka jak warszawski „Kopernik” pada ofiarą jedynie słusznej krucjaty obrońców „moralności”, której korzeni szukać by należało w platońskiej pogardzie dla cielesności (chociaż nawet Platon był w porównaniu z nimi całkiem postępowy).
Lepiej zabrać dziecko do Muzeum Narodowego na przykład, gdzie będzie w spokoju kontemplować krwawą masakrę, jaką była bitwa pod Grunwaldem, niż powiedzieć choćby jedno sensowne słowo o seksie. Całe szczęście, że nawet tak wielkie oburzenie nie przemieści stref erogennych.