Organy państwowe zareagowały w ten sposób na rosnące publiczne oburzenie, jakie za każdym razem wywołuje ujawniony przez media przypadek gwałtu na dziecku – zwłaszcza gdy ofiarą jest uczeń, a oprawcą jego nauczyciel czy urzędnik państwowy. W Chinach coraz częściej i głośniej mówi się o przypadkach wykorzystywania seksualnego nieletnich. Jednym z bardziej bulwersujących przypadków jest tegoroczna afera z Hainanu, gdzie dyrektor szkoły wraz z urzędnikiem państwowym spędzili noc w hotelu z sześcioma uczennicami szóstej klasy szkoły podstawowej. Początkowo media zachowawczo pisały o „byciu razem w pokoju hotelowym”, ale gdy okazało się, że dziewczynki były pijane, odurzone narkotykami i doznały obrażeń genitaliów, w końcu padło słowo „gwałt”.

W dużej części nowe zalecenia rzeczywiście wzmacniają ochronę dziecka. Jeśli ofiara jest poniżej 14. roku życia, a czynności seksualnej dopuści się osoba mająca sprawować opiekę, np. nauczyciel, lekarz, trener, nie ważne czy za zgodą, czy nie – jest to traktowane jako gwałt, za który grozi minimum dziesięć lat więzienia, a maksymalnie – kara śmierci. Kolejny plus to m.in. zwrócenie uwagi na ochronę prywatności ofiar podczas dochodzenia i procesu oraz zadbanie o ofiarę – instytucje, w których pracował skazany mają obowiązek zadośćuczynienia finansowego. Zadbano także o to, aby osoby skazane za takie czyny nie mogły w przyszłości wykonywać pracy wymagającej kontaktu z dziećmi.

W wytycznych – bo wspólny głos czterech urzędów nie jest prawem, a jedynie „obowiązującym komentarzem” do zapisów prawa karnego – pojawił się jednakże punkt, który rzuca brzydki cień na całą inicjatywę. Otóż gdy dorosły dopuści się czynności seksualnej z dziewczynką (czyli „nieletnią kobietą”) poniżej 12. roku życia, to będzie bezwzględnie karany za gwałt. Jeśli zaś dziewczynka ma 12–14 wiosen, to w gestii sądu pozostaje ocena, czy winny mógł się domyślić jej wieku, lub, czy zwiedziony rozwojem fizycznym, ubiorem, językiem czy sposobem zachowania, uznał, że ma do czynienia z panną metrykalnie starszą. W ten sposób praktycznie obniżono wiek przyzwolenia do 12. roku życia! Stawia to Chiny na samym szczycie rankingu razem z Angolą i niektórymi stanami Meksyku, podczas gdy w większości krajów azjatyckich ta granica oscyluje w okolicy 15–16 lat (wyjątkiem jest Japonia, gdzie wynosi on 13 lat). Polska, z 15 latami, również znajduje się w górnej części tabeli.

Nowe wytyczne pozostawiają więc w gestii sądu decyzję, czy seks z trzynastolatką był gwałtem, czy nie. Oskarżony, jeśli nie sprawował funkcji związanej z opieką nad nieletnią, może się wybronić, twierdząc, że mocny makijaż czy wyzywający strój zwiódł go na manowce. Nic dziwnego, że zapis ten wywołał oburzenie opinii publicznej słusznie widzącej w nim furtkę, którą mogą się prześlizgnąć co bardziej wpływowi czy zamożni amatorzy nastolatek. A wyrażenie „niezawisłość sądów” nie bez powodu w wielu chińskich uszach brzmi jak ironiczny oksymoron.

Wytyczne nie wyjaśniły także pewnego kuriozalnego przepisu, który od dawna bulwersuje Chińczyków. W myśl obowiązującego prawa, seks z nieletnią może zostać uznany za „seks z nieletnią prostytutką”, jeśli otrzymała ona zapłatę. Za tego typu przestępstwo grozi od 5 do 15 lat więzienia, czyli znacznie mniej niż za gwałt na nieletniej, i jak łatwo się domyślić, przepis często skutkuje zastraszaniem ofiar i ich rodzin przez pragnących uniknąć surowszej kary gwałcicieli.

Przemocy, nie tylko seksualnej, ale także fizycznej czy psychicznej, wobec dzieci niestety sprzyja w Chinach wiele czynników. Zwyczajowy szacunek dla starszych (zwłaszcza wobec nauczycieli), społeczne przyzwolenie na kary fizyczne, brak jakiejkolwiek edukacji seksualnej, a także samotność dzieci wiejskich, których rodzice wyjechali za pracą do miast, a dziadkowie niekoniecznie mogą czy potrafią zaopiekować się wnukami. To wszystko sprawia, że krzywda dziecka musi być naprawdę spektakularna i widoczna, aby doszło do interwencji dorosłych.

Zamiast jednak uświadamiać dzieci, tłumaczyć, gdzie leżą granice niewłaściwego kontaktu fizycznego i uczyć odpowiedniej reakcji na złe zachowania dorosłych, chińskie szkoły wolą zamiatać problem pod dywan. W wielu placówkach wprowadza się kuriozalne przepisy mające uchronić podopiecznych przed pokusami cielesnymi, jak na przykład zakaz zbliżania się do płci przeciwnej na odległość mniejszą niż pół metra czy zakaz chodzenia w parach. Gdy w 2011 roku w kilkunastu szkołach podstawowych w Pekinie i Szanghaju wprowadzono pilotażowy kurs edukacji seksualnej, duża część rodziców była oburzona rozbudzaniem niezdrowej ciekawości, bo „jak dorosną, to i tak się wszystkiego dowiedzą”. Chyba jednak niekoniecznie. Dwa lata temu chiński internet obiegła historia pary z Wuhanu (mąż doktor, żona magister), która, zaniepokojona brakiem ciąży po 3 latach małżeństwa, udała się po poradę lekarską. Okazało się, że ciąża byłaby cudem, biorąc pod uwagę dziewictwo żony. Oboje zainteresowani byli bowiem przekonani, że zalecany im „wspólny pokój” – wyrażenie określające pożycie seksualne – oznacza jedynie spanie we wspólnym łóżku… Niewinność trzydziestoparolatków jest oczywiście wyjątkowa, ale pokazuje stopień zaniedbania edukacji seksualnej w Chinach. Czy to dzieci, czy dorosłych.