Dla mieszkańców RPA Nelson Mandela to twórca potęgi Afrykańskiego Kongresu Narodowego, przywódca opozycji antyapartheidowskiej, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, pomnikowa postać, w której urzeczywistniały się marzenia okresu transformacji ustrojowej. Trzydzieści lat spędzone w afrykanerskim więzieniu nie złamały jego wiary w zbudowanie „tęczowego narodu” – egalitarnego, demokratycznego społeczeństwa bez podziałów rasowych i ekonomicznych. Była to wizja utopijna, ale niezbędna do zainicjowania dialogu z potomkami burskich osadników.

Dla polityków z Czarnego Lądu Mandela stał się niedoścignionym wzorem do naśladowania – mężem stanu, który potrafił przeistoczyć się z działacza antykolonialnego, czy jak twierdzi wielu – lewicowego terrorysty, w „ojca narodu”, demokratycznie wybranego prezydenta. Był zwolennikiem pacyfizmu, konsensualizmu, przeciwnikiem stosowania przemocy w polityce międzynarodowej. To także polityk, który – co nieczęste w Afryce – zgodził się dobrowolnie zrezygnować z władzy i namaścić w sposób pokojowy swego następcę.

Nelson Mandela funkcjonuje też jako personifikacja wrażliwości społecznej i empatii, archetyp przywódcy potrafiącego wyciągnąć rękę do zwykłych obywateli. Łączył w sobie charyzmę polityka z oddaniem kampaniom pomocy nosicielom wirusa HIV, biednym, ofiarom reform okresu transformacji gospodarczej kraju – procesu, który sam rozpoczął. Numer więzienny Mandeli – 466/64 – stał się nazwą programu walki z AIDS, a datę jego narodzin, 18 lipca, ONZ ustanowiła Międzynarodowym Dniem Mandeli – świętem wolności i praw człowieka, walki z rasizmem, wspierania demokratyzacji krajów globalnego Południa.

Czy społeczeństwo RPA zapomni o Nelsonie Mandeli? Jego testament duchowy – bezkompromisowość, oddanie narodowi, pacyfizm – nie zniknie z pamięci społecznej. Czy posłannictwo to stanie się wytyczną dla polityków południowoafrykańskich? Wątpię. Podczas przyszłorocznych wyborów w RPA dziedzictwo polityczne Mandeli zostanie zawłaszczone przez liderów podzielonego Afrykańskiego Kongresu Narodowego. Spory o sukcesję ideową po nim wybuchły już przy łożu śmierci. Kapitał polityczny na śmierci ojca „tęczowego narodu” zbijają działacze partyjni, a kapitał ekonomiczny – wnuczek Nelsona, Mandla Mandela, który od roku próbuje sprzedać prawa do transmisji z pogrzebu dziadka, a rodzinną wioskę chce zamienić w lunapark.

Mandela stał się ikoną RPA, bohaterem narodowym. Proces wpisania tej postaci w społeczne ramy pamięci mieszkańców RPA i całego Czarnego Lądu musi w pewnym stopniu oznaczać „uczłowieczenie” i interpretację wartości moralnych, które uosabiała. Śmierć polityków zaangażowanych w proces transformacji ustrojowej, czego dowodzą wydarzenia z tegorocznej jesieni w Polsce, rodzić może liczne pokusy do oceny dorobku życia – uprawiania hagiografistyki lub krytykanctwa. Próbując dokonywać bilansu życia Mandeli, nie należy winić go za wszystkie obecne problemy RPA. Odszedł „ojciec tęczowego narodu” – społeczeństwa w stanie kryzysu, nękanego falami przestępczości, bezrobocia, epidemią AIDS. Zapamiętajmy go jako ikonę transformacji ustrojowej, marzeń o demokracji i pojednaniu.