Zachowanie prezydenta Wiktora Janukowycza i premiera Mykoły Azarowa nie pozwala widzieć w nich partnerów do rozmowy. Nie mają zamiaru dotrzymywać przyjętych ustaleń i stosują metody polityczne rodem z mrocznych kart historii, polegające na jednoczesnym deklarowaniu dobrej woli oraz pacyfikowaniu przeciwników. W dodatku robią to na oczach obecnych w miejscu protestów przedstawicieli Unii Europejskiej.

Wielokrotnie – ja i wielu innych publicystów – broniliśmy prezydenta Janukowycza. Uznawaliśmy, że nie jest dyktatorem, skoro na Ukrainie istnieje demokracja i wiele elementów społeczeństwa obywatelskiego. Zresztą nawet dyktator może być partnerem do rozmów – zwłaszcza prowadzących do polepszenia sytuacji w kraju, którym rządzi. Nie może być jednak partnerem nieobliczalnym i nieracjonalnym, musi dotrzymywać umów, musimy mu wierzyć. Wiktorowi Janukowyczowi wierzyć nie można, choćbyśmy tego bardzo chcieli.

Pomarańczowa Rewolucja sprzed dziewięciu lat była zmianą racjonalną i przewidywaną. Przemiany na Ukrainie były wtedy częściowo zaplanowane, a Leonid Kuczma i Wiktor Janukowycz byli zdolni do kompromisu. Rewolucja z 2004 r. była rewolucją nadziei, ale te nadzieje zostały zaprzepaszczone. Teraz naród wystąpił przez nikogo nie zmuszony i niezaprogramowany, aby walczyć o swoją godność. Jednocześnie uczestnicy protestu są stawiani w sytuacji, w której nie mogą ustąpić. Nie mają władzy, z którą mogą dyskutować. W przeciwieństwie do 2004 r., nie mają także równie dobrych przywódców. Nie są to liderzy w rodzaju Julii Tymoszenko z 2004 r. – ludzie z bezwzględnym autorytetem, których decyzji – w sytuacjach krytycznych – demonstranci na pewno usłuchają. A Janukowycz dąży do konfrontacji.

Wydarzenia w Kijowie to test dla Unii Europejskiej. W obecności Catherine Ashton łamane są wszelkie zasady i wcześniejsze ustalenia. Unia Europejska musi wyciągnąć z tego wnioski. Dążenie do kompromisu za wszelką cenę, uznawanie za wartość spokoju społecznego jest polityką błędną. Na Ukrainie nie można go obecnie zbudować bez uprzedniej pacyfikacji protestów. Wiktor Janukowycz w tej chwili nie jest już partnerem dla Unii, a jedynie cynicznym oszustem, próbującym z nią grać.

Przyszłość Europy, jej zdolność do pozostania ostoją demokracji rozstrzyga się w tej chwili na kijowskim Majdanie. To próba ostrzejsza od tej z Kairu czy Grecji. Udowodni nam, czy Europie można wierzyć.