Słyszeliśmy je podczas rewolucji w Belgradzie, Tbilisi, Tunisie, Kairze i oczywiście Kijowie w 2004 roku. Teraz znów możemy zadać to pytanie, niezależnie od tego, czy Ukraińcy okupujący Majdan przetrzymają represje Janukowycza, czy nie.
Dla samych protestujących porównywanie do przeszłości nie ma znaczenia, skoro Polacy i ich sąsiedzi w Europie Środkowej nie mają patentu na idealną demokrację. Nie musimy też szufladkować każdego protestu, unikając w ten sposób szczegółowej analizy osobliwych przyczyn i przebiegu. Jednak każda rewolucja wnosi coś nowego do historii. Takie spojrzenie pomoże nam także określić miarę ewentualnego zwycięstwa czy klęski. Co zatem jest znane i już przećwiczone, a co nowe w Kijowie w roku 2013?

Majdan dzisiaj, bardziej niż ten dziewięć lat temu, przypomina rok 1989. Pomarańczowa rewolucja, choć miała świetną karnawałową atmosferę, skupiała się wokół jednej partii i jej przywódców. Wysunęła także jedno hasło – „by zbliżające się wybory zostały uczciwie przeprowadzone”. Miałem wtedy wrażenie, że podobieństwo do zwykłej kampanii politycznej – z telebimami i gadżetami – jest znakiem ewolucji marketingowej rewolucji. Okazało się, że ten marketing nie budował nic trwałego, a wybrani politycy mogli bez problemu zmarnować osiągnięcia siedemnastodniowej okupacji Majdanu.

Dziś uderza przede wszystkim różnorodność protestujących i ich haseł. Siłą protestu w 1989 roku było to, że choć większość chciała obalić system komunistyczny, nie było to zależne od jednej tylko opcji politycznej czy jednego lidera. Owszem, tłumy entuzjastycznie witały Wałęsę czy Havla, ale wodzami transformacji nie byli oni. Stoły w Warszawie, Pradze, Budapeszcie, Berlinie czy nawet Sofii musiały być okrągłe, bo głosy pochodziły z wielu stron. Było to źródłem ewentualnych sporów i kłótni, ale dzięki temu stary reżim nie mógł też swoich przeciwników wymanewrować – na co zgodzili się jedni, tego nie mogli przyjąć drudzy.

Rewolucja 1989 roku była możliwa między innymi dlatego, że władza komunistyczna w większości krajów rezygnowała z otwartej przemocy. Niestety, Wiktor Janukowycz roku 2013 bardziej przypomina Jaruzelskiego ze stanu wojennego niż generała, który akceptował wyniki wyborów osiem lat później. Na Kremlu nie ma dziś też nowego Gorbaczowa. Rewolucje przełomu lat 80. i 90. budowali nie komunistyczni sekretarze, ale ruchy społeczne. Ruchy niemal niewidoczne dla ogółu społeczeństwa, zarówno w 1989 roku, jak i teraz, najpierw pokazują, że można wyjść na ulicę, swoją odwagą przyciągają innych i – co najważniejsze – dają ludziom powód, by być na ulicach i placach. Polacy nigdy jeszcze nie okupowali żadnego placu, jak na Tiananmen lub na placu Tahrir (co jest szczególnie ciekawe, skoro to właśnie polscy robotnicy wymyślili strajk okupacyjny, w Łodzi w latach 30.). Budowanie dobrze zorganizowanego, tymczasowego społeczeństwa, które widzimy dziś na Majdanie, było kiedyś przecież specjalnością „Solidarności”.

Pod wieloma względami Ukraińcy mają teraz swój rok 1989 – niestety powoływanie się na magiczne cyfry nie przesądza, czy wygrają. Z pewnością pozbawieni są „pomarańczowej wiary” w jednego polityka lub jedną wizję. Jednocześnie zachowują zasady oporu bez przemocy, które obowiązywały dwadzieścia pięć lat temu. Nie twierdzę oczywiście, że dzisiejszy Majdan jest kopią wcześniejszych rewolucji, widzę w tych protestach jeden całkowicie nowy element. Jak żadna inna rewolucja na świecie ma motywację nie tylko wewnętrzną – sprzeciw wobec błędów i nadużyć własnych elit – ale i zewnętrzną. „Eurorewolucja” i „Euromajdan” to nie błahe hasła opisujące te protesty – one stanowią nową jakość. Nie było dotąd rewolucji, której głównym celem byłoby włączenie w międzynarodowe struktury. Tak, to było jedno z haseł roku 1989, ale tym razem to coś więcej niż tylko wyrażenie własnej tożsamości – to definiowanie konkretnego celu. Czy ktoś przypuszczał, że ponad milion osób weźmie udział w zimowej manifestacji popierającej zawarcie umowy z osłabioną przecież Unią Europejską? Może to dziedzictwo „Solidarności”, której główną wartością było wykraczanie poza indywidualne potrzeby w imię uniwersalnych wartości.

Na koniec należy zwrócić uwagę, że cele „Solidarności” i Euromajdanu od zwykłych rewolucyjnych żądań różnią się tym, że osiąga się je wbrew woli władz. Eurorewolucja, nawet jeśli będzie przegrana, wzmocni poczucie wspólnoty Ukraińców, a może i wzmocni związek Ukrainy z Europą.