Tuwim wydany przez Wytwórnię narobił sporego zamieszania w moim domu.
– Co to jest? – zapytała córka, podejrzliwie przyglądając się kolorowej okładce zaprojektowanej przez Martę Ignerską. Moje natychmiastowe skojarzenie z sygnałem kontrolnym, który w zamierzchłej przeszłości dzieciństwa nader często pojawiał się na ekranie telewizora, nie było oczywiście skojarzeniem córki, dla której kolorowe paski na okładce to po prostu fragment tęczy. Skupiła się raczej na małym słoniu o trąbie poplątanej tak mocno, że przypominała zawiły labirynt.
Pierwsze wydanie tego artystycznie przełomowego zbioru wierszy Tuwima ukazało się w 2007 r., wywołując prawdziwą burzę w świecie ilustracji książkowej dla dzieci. To było coś zupełnie nowego – znane wszystkim Polakom, bardzo lubiane klasyczne wiersze, takie jak „Lokomotywa”, „Rzepka”, „Abecadło”, zostały wydane w bardzo współczesnej, mocno awangardowej oprawie graficznej. Jej autorkami było siedem utalentowanych ilustratorek młodego pokolenia: Gosia Urbańska-Macias, Monika Hanulak, Małgorzata Gurowska, Marta Ignerska, Anna Niemierko, Agnieszka Kucharska-Zajkowska i Justyna Wróblewska. O tym, czy „to ładne czy nieładne”, dyskutowali wówczas wszyscy – wydawcy, ilustratorzy, czytelnicy. Na forach internetowych i blogach na temat tej książki toczyły się długie i zagorzałe spory. Tym bardziej że pozycję doceniono i nagrodzono na arenie międzynarodowej (otrzymała m.in. nagrodę główną Bolońskich Targów Książki dla Dzieci ‒ Bologna Ragazzi Award ‒ w kategorii „poezja” oraz honorowe wyróżnienie Międzynarodowego Biennale Ilustracji w Bratysławie).
W 2013 r. Wytwórnia opublikowała ów zbiór wierszy po raz trzeci. Gratką dla czytelników jest fakt, że tym razem „Tuwim. Wiersze wybrane” ukazał się w pięciu różnych okładkach. Każdy może wybrać tę, która najbardziej wpisuje się w jego estetyczne gusta. Dzisiaj, kiedy na polskim rynku dostępne są publikacje bardzo różnorodne graficznie, nikogo nie dziwi niekonwencjonalnie zilustrowana książka, dlatego „Tuwim…” Wytwórni nie budzi już takich kontrowersji jak w ubiegłym dziesięcioleciu. Można więc po prostu „przymierzyć” siebie i dziecko do tej artystycznej propozycji bez zbyt emocjonalnego podejścia i nadgorliwego zaangażowania w wymianę poglądów.
Moja córka szybko odkryła, które ilustracje podobają się jej najbardziej. Zauroczyły ją piernikowe litery abecadła, które spadło z pieca, pokruszone i połamane zgodnie z kolejnymi wersami wiersza; ścinki papieru kolorowego jako poszatkowane warzywa, które zaraz trafią do garnka; folia bąbelkowa i kwieciste wzory tkanin symbolizujące esy-floresy malowane na oknie przez mróz. Zwróciła też uwagę na ciekawą ilustratorsko wizję „Lokomotywy”, której wyrazisty rytm odzwierciedlono w schematycznych rysunkach wagonów, łączących kolejne wersy jak części składu pociągu. Obie zachwyciłyśmy się ilustracją wiersza „Dwa wiatry”, gdzie na dwóch sąsiadujących stronach falują żółte kłosy, smagane łobuzerskim wiatrem.
Warto się wybrać w tę literacką podróż przez meandry oryginalnej, niesztampowej typografii i zawadiackiej grafiki, właśnie dla dziecka, zazwyczaj bardziej niż moglibyśmy przypuszczać otwartego na nowe formy i nietypowe ujęcie tematu. To zadanie rodzica (i w ogóle dorosłego) – podsuwać, podpowiadać, pobudzać czytelniczą ciekawość, zachęcać do dokonywania własnych wyborów. Książki takie jak „Tuwim…” znakomicie spełniają funkcję kształtowania wrażliwości estetycznej, nawet jeśli w rezultacie upodobania dziecka podryfują w kierunku zupełnie odmiennym od naszego.
Książka:
Julian Tuwim „Tuwim. Wiersze dla dzieci”, Wyd. Wytwórnia, Warszawa 2013.