W zajętym przez demonstrantów budynku związków zawodowych – „Profspiłkach”, gdzie utworzono również biuro prasowe – dziennikarzy zagranicznych otoczono szczególną opieką. Do dyspozycji byli i są politycy oraz działacze społeczni, swoim zdaniem chętnie dzielił się komendant budynku Stepan Kubiw. Jednocześnie bardzo szybko można było się przekonać, że nikomu nie wolno tam wierzyć „na słowo”, w szczególności liderom opozycji, którzy choćby w grudniu, występując w biurze prasowym, często przekazywali sprzeczne informacje. 8 grudnia, powołując się na „sprawdzone źródła”, Arsenij Jaceniuk mówił tam, że „administracja Wiktora Janukowycza opracowuje plan ogłoszenia stanu wyjątkowego”. Powołał się na „źródło własne”. 15 minut później do dziennikarzy mówił Ołeh Tiahnybok. Stwierdził, że słowa Jaceniuka są za mocne i plan prezydenta nie jest potwierdzony. Tiahnybok również powołał się na „sprawdzone źródła”. Prawdziwa szkoła dziennikarstwa, z powodu której część mediów (np. Bartosz Maślankiewicz z TV Republika) nadużywała jednak aksjologii i retoryki rewolucyjnej.

Z drugiej strony, obecni w Warszawie komentatorzy przekazujący opinie czerpiące z biuletynów ośrodków analitycznych pomijali rzeczywiste wektory nastrojów na Chreszczatyku. 11 grudnia, po bezkrwawym szturmie na barykadę przy ulicy Instytuckiej, oddziały Berkutu wycofały się z sąsiedztwa Chreszczatyku, a po kilku dniach ochrona przekazała informację, że okres świąteczny, przynajmniej do połowy stycznia, będzie na Majdanie czasem rozejmu.

Fot. Franciszek Rapacki

Świąteczna przerwa według partyjnych liderów miała pomóc okrzepnąć nowemu, kształtującemu się ruchowi społecznemu. Na półotwartym zebraniu sotnyków (przywódców oddziałów) partii Swoboda jej lider Ołeh Tiahnybok bardzo długo przekonywał salę, że elementem strategii liderów partii opozycyjnych jest zakonserwowanie Majdanu w formie miasteczka namiotowego aż do planowanych na 2015 rok wyborów prezydenckich. W razie czego Majdan przemieniać się miał szybko w miejsce głośnego protestu przeciw potencjalnym nadużyciom władzy. Gdy tylko Tiahnybok zorientował się, że na sali są dziennikarze, szorstka rozmowa przybrała formę łagodniejszą. Lider Swobody tłumaczył również, że partie opozycyjne nie chcą wskazywać jednego lidera i kandydata w przyszłych wyborach, bojąc się, że usunięcie pojedynczego przeciwnika nie będzie dla Janukowycza najmniejszym problemem.

Rewolucja jak korzenie drzewa

Czas noworoczno-świąteczny Witalij Kliczko nazwał „pauzą”. Zmalała wtedy nie tylko frekwencja wśród protestujących, ale i zagranicznych korespondentów, którzy w większości z Kijowa wyjechali. Ukraina zniknęła z czołówek gazet. Demonstranci mówili zaś wprost o swoim znużeniu hasłami polityków i potrzebie radykalizacji działań.

Gdy w styczniu pieszo przekraczaliśmy granicę polsko-ukraińską i zapytani przez pogranicznika zadeklarowaliśmy obecność na „Majdanie Niezależności” usłyszeliśmy wśród Ukraińców czekających na kontrolę paszportową pomruk zadowolenia i okrzyk „Mołodcy!” [zuchy – przyp. red.]. Cała sytuacja przywiodła na myśl słowa ukraińskiego politologa Oleha Soskina – byłego doradcy prezydentów Krawczuka i Kuczmy: „Rewolucja rozrasta się niczym korzenie drzewa. Póki co jej nie widać, ale to tylko kwestia czasu, kiedy poznamy jej nowe oblicze”.

Wydaje się, że Tiahnybok oraz Jaceniuk i Kliczko nie uchwycili tego „nowego oblicza” nastrojów na barykadach. Euromajdan, inaczej niż ten z czasu pomarańczowej rewolucji, jest w dużej mierze siedliskiem radykałów, a celem dużej części protestujących od samego początku nie było podpisanie umowy stowarzyszeniowej, dymisje w rządzie, wolność Julii Tymoszenko czy nawet amnestia dla aresztowanych w pierwszej fali zamieszek. Była nim i jest radykalna wymiana elit centralnych i lokalnych.

Prowokatorzy i kombatanci

Fot. Franciszek Rapacki20 grudnia nad ranem w centrum prasowym pojawia się informacja o obecności na jednej z barykad osławionych tituszków – dresiarzy werbowanych przez służby specjalne i stronników Partii Regionów. Grupa z Mikołajewa i Odessy składa się w części z młodzieży w sportowych strojach, ale resztę stanowią starsi ludzie, w tym niepełnosprawni.

„Inwalidzi. Różni. Bułgarzy, Gagauzi i Mołdawianie” – mówi Władimir, który mieszka 40 kilometrów od Odessy. Na wyjazd do Kijowa namówił go ktoś z sąsiadów. Za każdy dzień zwerbowani mieli dostać po 200 hrywien (ok. 70 zł). „Ja niedowidzę, mam rentę, a w lecie dorabiamy sobie, zbierając arbuzy” – tłumaczy Władimir.

Reakcja ochrony w takich sytuacjach jest co najmniej stanowcza. Młodzież, przeważnie związana ze Swobodą w bojowym szyku, otacza wszystkich tituszków, bomżów (kloszardów) i pijanych, którzy przeniknęli przez barykady na teren Majdanu. Z jednej strony to obawa przed prowokacjami – rzeczywiście milicjanci w cywilu potrafią fotografować wnętrza pomieszczeń. Z drugiej, to radykalizacja nastroju na Majdanie, który przestał realizować nadzieje na szybką rewolucję. „Młodzież po wydarzeniach listopadowych uważa się już za kombatantów i mamy problemy z ich samowolą” – przyznaje Andrzej Gabrow, jeden z szefów ochrony sztabu.

Ciepły, sprzyjający chorobom grudzień i początek stycznia, a także polowe warunki pogłębiają frustrację i agresję na tyle, że radykalna młodzież potrafi uprzykrzać życie nawet dziennikarzom. Na co dzień w „Profspiłkach” potrafi zbesztać kamerzystów np. za brak folii na jednodniowej przepustce-akredytacji.

„Przyjechałem na wojnę i będę walczył do krwi ostatniej. Na chwałę Boga i dla mojej córki” – Anton pochodzi z Chmielnickiego, pod koniec lat 80. służył w Tadżykistanie i w ostatniej chwili odwołano rozkaz przeniesienia jego jednostki pod Kabul. Teraz pełni wartę na barykadzie przy Soborze Świętego Michała. Towarzyszy nam inny radykał „z miasta na lewym brzegu Dniepru”. Jest członkiem radykalnej UNA-UNSO, a przy tym dumnie nosi kartę Polaka.

„Napisz, że nazywam się Andrij” – długo tłumaczy zawiłości skrajnych ruchów na Majdanie. Szefem UNSO jest Jurij Szuchewycz, syn Romana – dowódcy UPA i mordercy Polaków. Ale to właśnie UNA-UNSO jest dziś zwolennikiem jak najsilniejszych więzi z Polską. „Swoboda? To prowokatorzy KGB” – Andrij przypomina, że protoplastka Swobody miała według dokumentów silne związki z rosyjskimi służbami. Pytany o potencjalnego lidera radykałów wzrusza ramionami i konkluduje, że anarchia jest w tradycji ukraińskiej zaskakująco silna. O kozackiej tradycji przypomni też niedługo miarowe bicie w metalowe przedmioty w czasie walk na Hruszewskiego. Niczym w barabany na Siczy.

Na koniec nasz rozmówca pokazuje jeszcze telefoniczne zdjęcia z wojny w Gruzji. „To chłopaki od nas walczący z Rosją. Wszyscy, którzy przeżyli, są lub będą na Majdanie. Będą stać i jak trzeba strzelać”.

Euromajdan, inaczej niż ten sprzed 10 lat, jest w dużej mierze siedliskiem radykałów. Ich celem jest całkowita wymiana elit centralnych i lokalnych.|Franciszek Rapacki, Andrzej Michał Bartoszewski

„Nie ma szans na rozmowy z Antymajdanem. Zrozumcie. Dlatego panowie, którzy zorganizowali z nimi spotkanie, mają zakaz wstępu do naszego budynku” – tłumaczy ochroniarz Andrzej w sztabie w „Profspiłkach”. Kilka godzin wcześniej jeden z aktywistów w towarzystwie duchownych i zaproszonych dziennikarzy wybrał się na teren tzw. Antymajdanu zorganizowanego przez Partię Regionów. „Regionałowie i tak pokazaliby to po swojemu i w dodatku wiadomość rozjuszy ludzi” – dodaje Andrzej. Nikt nie ma prawa aranżować takich sytuacji, więc Majdan musi opuścić nawet jeden z duchownych.

Kliczko i gaśnica, czyli umiarkowani liderzy się chwieją

Dwa dni przed pobiciem Tatiana Czornowoł tłumaczy polskim dziennikarzom, że konfrontacja jest nieunikniona, a ona przygotowana jest nawet na śmierć.

„Nie wiecie, jak to wygląda na prowincji – mówi. I opisuje pierwsze represje wobec uczestników demonstracji końca listopada. Ludzi wyrzuca się ze studiów i z pracy nawet na zachodniej Ukrainie. Sądy reprezentują władzę. Media w większości też.  – Władza będzie się mścić i nie mam co do tego żadnych wątpliwości.”

Fot. Franciszek Rapacki

W Nowy Rok Marsz Swobody poświęcony pamięci Stefana Bandery kończy się drobnymi awanturami i wymalowaniem centrum Kijowa w symbole narodowe. Kilka osób zostaje usuniętych z Majdanu i podobno to wtedy Tiahnybok ostatecznie traci poparcie młodych radykałów. Kliczce od dawna wypomina się, że siedzi w kieszeni Dmytra Firtasza, prorosyjskiego oligarchy, który w parlamencie utrzymuje także solidną kamarylę wśród regionałów. Jaceniuk jest dla młodych zbyt mało wyrazisty, chodź pogląd ten ma pewne cechy samospełniającego się proroctwa. W końcu stycznia to właśnie p.o. lidera Batkiwszczyny Jaceniuk najszybciej rozumie zmiany nastrojów i potrafi poradzić sobie z gniewem tłumu.

Gdy 16 stycznia parlament przyjmuje swoją ustawę faktycznie delegalizującą Majdan, a także niezależne media, „kombatanci” Majdanu mówią już tylko o rozwiązaniu radykalnym. Coraz liczniejsi ciążą do organizacji Prawy Sektor. Płyn z gaśnicy wymierzony w twarz Witalija Kliczki przez atakujących milicję demonstrantów jest najbardziej wyrazistym symbolem przejścia Majdanu 2014 do nowej fazy.

To jeszcze nie rewolucja, ale już wojna?

Nieznającym topografii Kijowa trzeba przypomnieć, że Berkut może dostać się na Majdan kilkoma ulicami, ale walki koncentrują się tylko na Hruszewskiego. Uwiedzionym romantyką barykad łatwo zapomnieć, że pierwszymi napastnikami w ostatnich dniach są nie milicja i Berkut, tylko radykalni zwolennicy Majdanu. Pogłębia się chaos informacyjny. Niezweryfikowana liczba ofiar i chyba pewna mitologizacja tituszek, którzy na zdjęciach aktywistów samochodowego Automajdanu równie często przypominają byczków w sportowych uniformach co meneli. Ale żadnego rachunku krzywd oczywiście prowadzić się nie da. Ze strony służb padają strzały, a w tle są uprowadzenia, pobicia, areszty i ataki na dziennikarzy. Wszystkie te kroki najprawdopodobniej są elementem strategii władz (na Majdanie wskazuje się na zmiany w administracji prezydenta), ale w ukraińskich realiach nie można nigdy wykluczyć elementów prowokacji, samowoli czy bałaganu.

„Nie po to Rosja zadeklarowała, że inwestuje w reanimację ukraińskiej gospodarki, by potem wycofać się z interesu – mówił 2 tygodnie wcześniej przywoływany już ukraiński politolog i ekonomista Ołeh Soskin. – W czyim interesie jest niestabilność Ukrainy?”.

Fot. Franciszek Rapacki

Bezpartyjny radykalizm Majdanu prowadzi do wstrząsu. Wystąpienia ogarniają zachodnią, ale i nie tylko zachodnią Ukrainę. Zmiękczenie stanowiska Janukowycza w sobotę 25 stycznia wskazuje, że również po stronie władz „rewolucji wykluczonych” nie doceniono.

Tego samego 25 stycznia główny sponsor Partii Regionów i patron klanu donieckiego Rinat Achmetow krytykuje działania rządzących. Tygodnik „Dzerkało Tyżnia” sugeruje nawet, że jest głównym autorem ugodowych kroków prezydenta. Sam Janukowycz melduje się podobno w niedzielę na spotkaniu z grupą oligarchów, którym nie w smak jest radykalizacja i izolacja zachodniego świata. USA zdążyło już wprowadzić pierwsze sankcje, Europa mówi o tym coraz głośniej. W interesie najbogatszych Ukraińców nie jest roztopienie swoich przywilejów w kapitale oligarchów rosyjskich, a zresztą Achmetow rezyduje w Londynie, Kołomojski i Jarosławski w Genewie, Iwaniuszczenko w Monako.

Janukowycz nie jest dziś panem sytuacji, nie wiadomo czy może liczyć na służby w zachodnich rejonach oraz na armię. Próbuje przynajmniej częściowo oddać inicjatywę liderom opozycji. Jednak każda decyzja bez zmian konstytucyjnych i wycofania się z niedemokratycznych ustaw z 16 stycznia nic dla przeciwników władzy nie oznacza.

W niedzielę 26 stycznia korespondenci w sztabie Profspiłok podają, że na Majdanie prawie nikt nie wierzy Janukowyczowi, panuje też przekonanie, że opozycja nawet po jednoznacznym rozgromieniu Partii Regionów będzie się musiała układać z oligarchami, Rosją i… wschodnimi częściami kraju. Wyjście z długoletniego kryzysu to prawdziwa droga po polu minowym. Ciekawe, że wśród skądinąd bardzo profesjonalnie obsługujących Majdan prawicowych, polskich publicystów pobrzmiewają echa niespełnionego snu o radykalnej czystce w 1989 roku.

Poniedziałek 27 stycznia pokazał, że zwolennicy Partii Regionów nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Na Ukrainie wciąż możliwe są wszystkie scenariusze, a Wschód może w każdej chwili pokazać rogi, komplikując i tak już bardzo zagmatwaną sytuację.

***

Ołeh spotkany przez nas w świąteczną noc 6 stycznia w namiocie protestujących z Czerniowiec  tłumaczy, że nie zejdzie z Majdanu, dopóki nie uda się wymienić wszystkich elit – „Unia Europejska wcale nie jest nam potrzebna. Gdyby nie radykalne skrzydło, Majdan dawno by już przestał istnieć”.

„Ale swojego Nestora Machno ta rewolucja jeszcze się nie dorobiła” – konkluduje Andrij z UNO-UNSO. Wśród dziesiątek druków i grafik oblepiających Majdan Niezależności, portrety Machny wcale nie są rzadkością, sąsiadując np. ze skrajną symboliką SS Galizien.