Szanowni Państwo,

pieniądze publiczne to temat gorący. A odkrycie, że możemy mieć wpływ na finanse swojej wspólnoty mieszkaniowej, dzielnicy czy miasta, przyprawia wręcz o zawrót głowy. Poza możliwością kontrolowania wydatków nagle pojawia się twarda współodpowiedzialność za decyzje o tym, na co pieniądze są przeznaczane. Konieczność współpracy, zaufania czy osiągania kompromisu w sferze publicznej – a nie prywatnej! – to po doświadczeniach Polski Ludowej i pierwszych latach transformacji wciąż niemałe wyzwanie. W tym kontekście fascynującym zjawiskiem są tzw. budżety partycypacyjne.

Ich idea narodziła się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku w brazylijskim mieście Porto Alegre. Teoretycznie pomysł jest prosty. Do tworzenia części budżetu na następny rok zaprasza się mieszkańców miasta, którzy wraz z władzami urządzają burzę mózgów. Następnie wspólnie decydują o tym, na jakie inwestycje zostaną przeznaczone miejskie pieniądze.

Pomysł chwycił w Polsce. Obecnie do szacownego grona miast takich jak Gdynia, Poznań i Łódź dołącza Warszawa, która na pierwszą edycję projektu przeznaczyła blisko 25 mln złotych. Ktoś może zdziwić się, że tak mało. Oczywiście, to nie jest wielka suma (zaledwie 0,7 proc. całego budżetu miejskiego), a pieniądze te zostaną podzielone na wszystkie 18 dzielnic. Jednak sam fakt uruchomienia w stolicy procesu wspólnego ucierania (części) budżetu budzi słusznie tak zainteresowanie, jak i silne emocje.

Czego konkretnie możemy się spodziewać?

Już dziś opinie są skrajnie podzielone. Dla jednych budżet partycypacyjny daje nadzieję na reformę władzy w ogóle, a także na wzrost kompetencji obywatelskich wśród mieszkańców. Dla innych to listek figowy dla „ciemnych interesów” ekipy rządzącej, próba ratowania wizerunku pozornymi działaniami, czego dowodem jest to, że w części partycypacyjnej de facto mieszkańcom oddawane są zaledwie „ochłapy” z miejskiej kasy.

I tu ciekawostka. Otóż niezwykłym wyjątkiem pod tym względem wydaje się Rzeszów, który budżetu partycypacyjnego jako takiego nigdy nie miał, ale w którym władza już od kilku lat razem z mieszkańcami konsultuje sporządzenie każdego następnego budżetu. Cieszy fakt, że takie reformowanie miasta jest możliwe i funkcjonuje bez oglądania się na stolicę.

Polskie miasta są dopiero na początku drogi faktycznej przebudowy samorządów. Być może budżet partycypacyjny stanie się jednym z narzędzi, które wpiszą się w ten proces. Najważniejszym jego elementem jest to, że angażuje on obie strony – urząd miasta oraz społeczną – i o jego powodzeniu lub porażce zadecyduje zaangażowanie lub jego brak zarówno z jednej, jak i drugiej.

„Kultura Liberalna” gorąco zachęca do uczestnictwa w tym procesie, do brania spraw w swoje ręce. Oraz do refleksji nad nim przy lekturze dzisiejszego numeru, w którym o komentarz poprosiliśmy ekspertów w dziedzinie budżetu partycypacyjnego: Marcina Gerwina, który razem z Sopocką Inicjatywą Rozwojową jest odpowiedzialny za wprowadzenie pierwszego w Polsce budżetu partycypacyjnego; Wojciecha Kębłowskiego, autora książki „Budżet partycypacyjny. Krótka instrukcja obsługi” oraz Ewę Stokłuskę z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”, zaangażowaną we wprowadzanie budżetu partycypacyjnego w Warszawie oraz Dąbrowie Górniczej. Przedstawiamy także przegląd inicjatyw dzielnicowych z Warszawy, przygotowany przez Karolinę Błachnio oraz Wojciecha Kacperskiego z „Kultury Liberalnej”.

Zapraszamy do lektury!

Wojciech Kacperski


 

Stopka numeru

Autor koncepcji numeru: Wojciech Kacperski
Współpraca: Karolina Błachnio, Błażej Popławski, Łukasz Pawłowski
Ilustracje: Redakcja [ilustracje 1 i 2]; Marcin Gugała [ilustracje 3, 4 i 5]