Jean Baudrillard napisał, że nie ma dzisiaj nic mniej pewnego niż seks, pomimo uwolnienia jego dyskursu, i nic mniej pewnego od pożądania, pomimo powszechności jego wyobrażeń [1]. Czy więc ktokolwiek czekał na film Larsa von Triera o nimfomance? Stopniowanie napięcia w postaci pojedynczych zdjęć, odważnych plakatów, gwiazdorskiej obsady, a także intrygujących zwiastunów zainteresowało publiczność, ale nie rozwiało wątpliwości. Część widzów oczekiwała radosnej, ale bezmyślnej pochwały hedonizmu, inni obawiali się prostych sądów etycznych.
Opowiem ci moją historię
Joe (Charlotte Gainsbourg) zostaje znaleziona przez starszego mężczyznę (Stellan Skarsgård) w ciemnym, ponurym podwórku. Tylko w tej scenie główna bohaterka jest bierna, zdana na czyjąś łaskę. Joe zaczyna szczegółowo opowiadać Seligmanowi swoją historię, która jest pogonią za doznaniami seksualnymi jako wartością samą w sobie, pozbawioną kontekstu – uczuciowego, eschatologicznego, sentymentalnego, kontekstu miejsca i czasu. Snucie opowieści funkcjonuje tu jako próba uzyskania zbawienia przez poznanie samej siebie, ale także uwodząca siła, która może zmienić życie. Postacie Joe i Seligmana zostały przedstawione opozycyjnie. Niektórzy krytycy (np. Justyna Sobolewska w „Tygodniku Kulturalnym”) kontrast między nimi jako reprezentantami kobiet i mężczyzn odsyłają do dualizmu kultura–natura (który pojawiał się u von Triera wielokrotnie, np. w „Melancholii” czy „Antychryście”). W kreacji tych bohaterów można odnaleźć też analogię do podziału na teorię i doświadczenie (episteme i doksa). Von Trier konsekwentnie pozostaje przy podobnych binarnościach: wiedza jest zestawiona z intuicją, rozum z pragnieniem. Joe opowiada o przeżyciach. Nie ma zaplecza kulturowego, brakuje jej wiedzy. Natomiast Seligman, który wzbogaca jej opowieść dygresjami, odwołując się do świata religii, przyrody, filozofii i sztuki, doświadczenia życiowego jest pozbawiony. Von Trier portretuje więc spotkanie dwóch odmiennych dyskursów (właściwie dyskursu i antydyskursu), które próbują się wzajemnie zrozumieć. Joe, przebywając na terenie Seligmana, będzie musiała posługiwać się właściwym mu językiem, ale do jego słów dołączy obrazy i emocje.
Również nie bez powodu film został podzielony na dwie części. Pierwsza intryguje, jest perwersyjna i zabawna. Druga, jako zapis niekończących się transgresji, stawia przed widzami pytania o granice wolności, a także dynamikę uzależnienia. Każda z części filmu portretuje odmienną stronę seksualności. Nie bez powodu też von Trier zaangażował dwie aktorki. Stacy Martin jako młoda Joe jest chłodna, spokojna i dostojna. Joe wykreowana przez Charlotte Gainsbourg traci godność, zaczyna błagać o seks, nie może uwierzyć w to, że zaczyna się starzeć. Wybijającym się na pierwszy plan aspektem kreacji Joe jest fizjologiczność, jej ciało zaczyna już nosić trwałe ślady ciągłego „używania”. Zmaltretowana, mokra od potu, z niebieskimi sińcami na bladych pośladkach, znosi bunt ciała z pokorą. Nie ma tutaj znanego z Houellebecqa wymiaru kary za grzechy. Autor „Cząstek elementarnych” skazywał swoje wyzwolone seksualnie bohaterki na choroby, ich ciała w symboliczny sposób ukazywały rozpad moralny, a w końcu umierały, samotne i upokorzone. Wszystko dlatego, że poświęciły swoje życie poszukiwaniom rozkoszy i zrezygnowały z miłości, rodziny, tradycji – na których straży stoi Houellebecq [2]. Joe nie poddaje się swojej cielesności, rany i otarcia nie skłaniają jej do zmian – ciało jest tutaj tylko narzędziem do odczuwania rozkoszy, a ta wydaje się u von Triera niezwiązana z materią, niezależna. Już dawno przeszła etap utyskiwania nad pustką promiskuityzmu. Jeśli, jak chcą niektórzy krytycy, „Nimfomanka” jest moralitetem, to jest to moralitet na wskroś współczesny. Moralitet bez rzeczywistej winy i bez żalu. Joe woli powiedzieć, że jest złym człowiekiem, woli pogrążyć się w swojej obsesji niż ją odrzucić.
Panseksualizm: podróż w jedną stronę
Seksualność Joe jest ciągłym przekraczaniem granic, bohaterka przełamuje zasadę dekorum – wprowadza seks do przestrzeni aseksualnej. Georges Bataille pisał, że codzienna egzystencja oddzielona jest od seksu murem milczenia, niepamięci, to przestrzenie ontologicznie odmienne [3]. Seksualizacja kultury popularnej i reklamy nic tu nie zmienia, bo dostajemy w ich przypadku symulację [4]. Realny seks, który reprezentuje Joe, zaskakuje i ‒ wbrew pozorom ‒ nie jest łatwo wprowadzić go do sfery publicznej. Dobrze ilustruje to scena w pociągu, podczas której Joe i jej koleżanka B. organizują zawody. Dziewczyna, która zdobędzie więcej seksualnych partnerów podczas podróży, wygra paczkę czekoladek. Scena doprowadza do absurdu nastoletnią rywalizację (o powodzenie, popularność, doświadczenia, doznania), w której nagrodą jest satysfakcja mająca osłodzić poniżenie. Wiarygodnie obrazuje też reakcje przypadkowych mężczyzn na seksualne propozycje. Przekonanie ich, że seks może zdarzyć się w nieoczekiwanej sytuacji, zajmuje bohaterkom sporo czasu. Joe funkcjonuje w sferze naznaczonej seksualnością nieustannie. Wszystko ma dla niej erotyczne konotacje, podniecający może być kran, widok na ulicę, a także własne palce przewracające strony zeszytu. O ile wprowadzenie seksu do przestrzeni publicznej jest trudne, o tyle dla Joe pokonanie drogi w przeciwnym kierunku staje się niemożliwe. Kiedy rzeczywistość okazuje się panseksualna, kiedy odbieramy ją tylko zmysłowo, nie ma możliwości powrotu do świata, mówi von Trier. A Joe dodaje: „Kocham moją cipę. Kocham moje brudne pożądanie”.
Joe doświadcza w praktyce tego, o czym pisała Susan Sontag – utożsamienie miłości z seksem jest największym błędem współczesności – u von Triera miłość i seksualna przyjemność wzajemnie się wykluczają. | Emilia Konwerska
Seligman nigdy nie był z kobietą, ale dużo na ten temat czytał. Nigdy nie wierzył w Boga, ale bardzo dobrze zna się na teologii. Von Trier snuje refleksję o różnicy pomiędzy uczestniczeniem a obserwowaniem, między refleksją a prawdziwym doznaniem. Religię i seksualność łączy odporność na intelektualne poznanie. Jeśli Seligman chciałby kiedykolwiek uprawiać seks, to nie dlatego, że czuje pożądanie, tylko po to, by swoje wyobrażenia, fantazmaty, bazujące na literaturze i sztuce, zestawić z rzeczywistością. Von Trier przeciwstawia z pozoru trywialną i oczywistą ciekawość innym klasycznym motywom seksualnych aktywności. Porzuca chociażby pożądanie i władzę, porzuca miłość. Ciekawość jako pierwsza przyczyna seksualnej aktywności staje się nowatorskim, przewrotnym pomysłem duńskiego reżysera. W tym kontekście pożądanie Joe staje się jedynym i prawdziwym. Staje się święte.
Banalność seksu: 3 + 2 = 5 pchnięć
„Nimfomanka” w scenach seksualnych zbliżeń porzuca teleologię i znane scenariusze. Przypadkowe kontakty zawsze mają w sobie coś nieprzewidywalnego, zabawnego i absurdalnego. Niepewność rodząca ekscytację, jakiej doświadcza bohaterka, udziela się widzom. Joe spotyka się z czarnoskórymi mężczyznami, wypatrzonymi przez okno, którzy mają podarować jej rozkosz („Jeśli jakaś kobieta mówi, że nie chciałaby uprawiać seksu z Murzynem, to kłamie”) utraconą przez miłość. Joe doświadcza w praktyce tego, o czym pisała Susan Sontag – utożsamienie miłości z seksem jest największym błędem współczesności – u von Triera miłość i seksualna przyjemność wzajemnie się wykluczają. Ze zbliżenia z Afrykanami, które potencjalnie miało nieść nowe rozkosze, nic nie wychodzi. Von Trier opowiada o seksie, odzierając go z patosu i metafizyki, przeplata go przypadkiem, ironią, liczy pchnięcia podczas stosunku. 3 + 2 = 5. Obok spotkania z kochankami stawia masturbację, kąpiel w wannie, rozmowę w windzie. Seksualność „Nimfomanki” nie ogranicza się do utartych schematów; do pewnego momentu jest tak radosna i bezpretensjonalna, że Uma Thurman jako zazdrosna, załamana zdradą męża kobieta budzi nasz śmiech, a jej dramatyzm wydaje się nieadekwatny do sytuacji. Przecież to tylko seks! A uczucia? Wszystkie decyzje są przypadkowe, kochankowie losowo zostają odrzuceni lub wyróżnieni.
Von Trier nie mówi tutaj o okrucieństwie, ale o niemocy intelektu w świecie erotyzmu, o erotyzmie jako ostatnim bastionie wolnym od kultury. Paradoksalnie: im bardziej osobnym, tym bardziej zniewolonym i ujarzmionym, jak mógłby napisać Foucault [5].
Rozmowa bez bezpiecznych słów
Pytanie o racjonalizm w ocenie seksualności pojawia się jedynie w rozmowie Joe i Seligmana. Aby zrozumieć Joe, Seligman używa kategorii z obszaru psychoanalizy i antropologii, szuka przyczyn. Joe tymczasem nie chce się przystosować do seksualnych norm, codziennego ujarzmiania pragnień, ze swojego nieuleczalnego pożądania czyni tożsamość, przekracza kolejne granice i dociera do miejsca, w którym seks spotyka się z upokorzeniem. Lars von Trier sportretował praktyki BDSM tak, jak nie zrobił tego nikt wcześniej. Joe niczym w szpitalnej poczekalni czeka na obcego mężczyznę, który zada jej ból, szuka podniecenia (i znajduje je) w całkowicie aseksualnej sytuacji. Chłopak będzie ją bił, a Joe nigdy nie dowie się, co zaplanował i jakie tortury przewidział. Nigdy nie będzie mogła go powstrzymać, ponieważ w tej zabawie nie istnieje „bezpieczne słowo”, słowo które Joe mogłaby wypowiedzieć, kiedy będzie miała dosyć, kiedy ból będzie zbyt silny. Będzie błagać o seks, którego nie dostanie. „Tego nie da się wyjaśnić” – mówi Joe.
Von Trier opowiada o seksie, odzierając go z patosu i metafizyki, przeplata go przypadkiem, ironią, liczy pchnięcia podczas stosunku. 3 + 2 = 5. |Emilia Konwerska
Jedną z najbardziej poruszających scen jest moment, w którym bohaterka sprawdza, co podnieci mężczyznę. Von Trier konstruuje sytuację wręcz laboratoryjnej kontroli pożądania, w której Joe snuje różne rodzaje narracji, homoseksualne i fetyszystyczne. Na mężczyznę zaczyna działać dopiero wizja bliskości z dzieckiem. Nagi penis jako znak rozkoszy zdradza o bohaterze więcej, niż ten wie o sobie samym. Reżyser dotyka tu niepokojącej kwestii pożądania jako siły niezależnej od woli. Upokorzenie, rozpacz, w jaką wpada mężczyzna, mają być dowodem na jego nieświadomość, czyli paradoksalną niewinność w sytuacji seksualnej prowokacji. A skoro nie mamy wpływu na nasze pożądanie, to czy można winić za cokolwiek pedofila? Seks w „Nimfomance” znajduje się poza dobrem i złem.
Lars von Trier, kręcąc film o dualizmach, odnalazł to, co znajduje się „pomiędzy”. Pomiędzy kobiecością a męskością, pomiędzy dobrem a złem, pomiędzy wolnością a dostosowaniem się. A przede wszystkim pomiędzy realnym doświadczeniem a poznaniem teoretycznym. Rozmowa Joe i Seligmana jest dla obojga spotkaniem z Innością, które prowadzi do transgresji ich wyjściowych stanowisk. Bohaterowie „Nimfomanki” otrzymają odpowiedzi na pytania, których nigdy nie zadali. „Od której dłoni zaczynasz obcinanie paznokci?” – pyta Joe. Zawsze od tej samej. To czynność niewymagająca refleksji, całkowicie naturalna. Tak może ci się wydawać, dopóki nie spotkasz kogoś, kto powie ci, że robi to inaczej.
Przypisy:
[1] J. Baudrillard, „O uwodzeniu”, przeł. J. Margański, Warszawa 2005, s. 9.
[2] Zob. K. Szczuka, „Matka jest tylko jedna”, [w:] „Polityka kultury”, Warszawa 2009.
[3] G. Bataille, „Historia erotyzmu”, przeł. I. Kania, Warszawa 2008, s. 19.
[4] J. Baudrillard, „Społeczeństwo konsumpcyjne. Jego mity i struktury”, przeł. S. Królak, Warszawa 2006, s. 93.
[5] Zob. M. Foucault, „Historia seksualności”, przeł. B. Banasiak, K. Komendant, K. Matuszewski, Warszawa 1995.
Film:
„Nimfomanka (część I i II)”, reż. i scen. Lars von Trier, Belgia, Dania, Francja, Niemcy, Wielka Brytania 2013.