Od prawie trzech miesięcy sytuacja na Ukrainie przypomina tragiczny taniec zniewolonych swoimi pragnieniami i potrzebami stron, które mocno trzymając się za ręce suną razem powolnym krokiem na skraj przepaści. Ruchem wirowym, w kółku, z regularną zmianą osoby najbliższej skraju. Kwestią otwartą pozostaje to, kto pierwszy spadnie oraz to, czy pociągnie za sobą całą resztę czy też komuś uda się wcześniej oswobodzić z tego żelaznego uścisku.

Dramat i ostateczność sytuacji zrozumiał każdy z sześciu ukraińskich tancerzy kryzysu – władze, opozycja, oligarchowie, działacze społeczni, radykałowie. I najmniejszy, najsłabszy, traktowany z wyższością – społeczeństwo, od tak dawna z nadzieją patrzące na Europę, która przecież ceni prawa jednostki, oddolne inicjatywy i społeczeństwo obywatelskie.

Tyle tylko, że Europa chce świętego spokoju. Głos ludzi, którzy na samym początku wyszli na ulice dlatego, że chcieli żyć w państwie wyznającym europejskie wartości, był tak naprawdę nieistotny. Rozgrywka toczy się na znacznie wyższym szczeblu, europejscy technokraci nie o moralności myślą, nie uczuciem czy porywem serca się kierują. Spokojny i bezpieczny świat zachodniej Europy wymaga przecież myślenia chłodnego, wykalkulowanego, uporządkowanego. Każde ziarnko inności, które wpada w tryby tej maszyny, wywołuje nieprzyjemny zgrzyt. Pojawiają się odruch lęku, panika i ucieczka.

Ukraina przerosła ich możliwości, zresztą zawsze wykraczała poza horyzont myślowy Europy. Ze swoim regionalnym zróżnicowaniem, władzami zdolnymi zrobić wszystko dla utrzymania się na szczycie, słabą opozycją i zdeterminowanymi ludźmi. Skrajnościami, które tworzą surrealistyczną mozaikę społeczną.

Obecna rewolucja jest emanacją Ukrainy, takiej jaka ona jest faktycznie. Wraz z niesamowitą demoralizacją części przedstawicieli ukraińskiego społeczeństwa, za pieniądze gotowych stać się „tituszką”, chuliganem, a nawet mordercą na usługach władz (tak sugerują ostatnie doniesienia na temat zabójstwa dziennikarza gazety „Vesti” w Kijowie, który został niedaleko Majdanu wyciągnięty z taksówki i zastrzelony) idzie niezwykłe uduchowienie i uszlachetnienie Ukraińców ryzykujących swoje zdrowie i życie, gotowych nieść pomoc innym, razem stać i walczyć o przyszłość. Ci drudzy wymagają więcej od siebie niż od polityków. Są emanacją tak promowanego przez Europę społeczeństwa obywatelskiego.

Od dawna nie było tak klarownych dowodów naruszenia praw człowieka, od dawna nie było tak wielu ludzi, których można było wspierać w ich marzeniach, i od dawna Europa tak głośno nie milczała.| Tomasz Piechal

Tymczasem Europa nie jest w stanie oddzielić tych dwóch światów, tak dramatyczna odmienność nie mieści się w jej kategoriach myślowych. Stąd stosowanie matrycy umysłowej mówiącej o konflikcie społecznym, protestach ulicznych. Bo czy w Grecji nie lecą koktajle Mołotowa? Czy we Francji protestujący nie palą samochodów? Czy w Wielkiej Brytanii tłumy nie wychodzą na ulice? I jak reaguje policja? Kulturalną rozmową czy pałkami?

Choć Ukraińcy walczyli jak mogli, żeby przedstawić się światu jako ktoś inny, nie dać się wtłoczyć w ten schemat, choć ta rewolucja jak żadna inna dostarcza dowodów i prawdziwych obrazów zajść, Janukowycz i Partia Regionów wygrali. Doskonale rozumiejąc mentalność europejskich technokratów, rozegrali Zachód. Systematycznie podkręcając radykalne nastroje u protestujących zadbali o to, aby Europa zmęczona niezrozumiałym i trudnym do sklasyfikowania konfliktem weszła w narracje pożądaną przez ukraiński reżim.

Chytrość całego przedsięwzięcia polega na tym, że Partia Regionów idealnie zrozumiała dyskurs, w którym żyje Europa – nawoływanie do dialogu, demokratycznych form rozwiązywania konfliktu, sprzeciw wobec decydującego głosu ulicy. Nawet ustawy dyktatorskie prezentowane były jako zapisy obowiązujące w wielu europejskich państwach. Choć brzmi to surrealistycznie, Janukowycz i Partia Regionów grają najprawdziwszych europejskich demokratów, legalnie wybrany rząd.

Europa w tej grze uczestniczy. Słowa unijnych urzędników, którzy pomimo kilkudziesięciu ofiar śmiertelnych nawołują obydwie strony do spokoju, którzy zastanawiają się, kto jest winny eskalacji konfliktu, którzy nie wprowadzają sankcji, bo rząd jest demokratycznie wybrany, są sukcesem ukraińskich władz. Bo chyba od dawna nie było tak klarownych dowodów naruszenia praw człowieka, od dawna nie było tak wielu ludzi, których można było wspierać w ich marzeniach i od dawna Europa tak głośno nie milczała.

Europa przegrała, ale Ukraińcy wciąż walczą. I w tej walce warto im pomóc.