Politykę rosyjską na Ukrainie musimy analizować w szerszej perspektywie politycznego ładu światowego, cywilizowanego współżycia państw. Musimy pamiętać o tym, że polityka zagraniczna to gra potencjałów. Nasze możliwości nie są duże, większość naszych partnerów z Unii Europejskiej również ocenia swój potencjał bardzo ostrożnie. Niemniej jednak, możemy na wiele sposobów pomóc nowemu rządowi Ukrainy. Pierwszym punktem jest pomoc finansowa, bo budżet Ukrainy jest w dramatycznej sytuacji. Polska powinna dać przykład innym krajom. W jednym ze swoich tekstów pisałem, że powinniśmy dać Ukraińcom miliard euro. Na początek.
Niestety, takie propozycje spotykaja się z olbrzymią krytyką. Kiedy sytuacja na Majdanie wygląda pozytywnie, nasi politycy bardzo chętnie tam jadą, pokazują się, fotografują i wrzucają zdjęcia do sieci, ale kiedy trzeba coś realnie zaoferować, nagle wszyscy łapią się za portfele. Naturalnie, kraje zachodniej Europy czy Stany Zjednoczone stać na dużo większą pomoc niż Polskę. Niestety, zachodni politycy nie zaangażowali się aż tak w sprawę Ukrainy jak polscy. Jeżeli się komuś w taki otwarty sposób deklaruje solidarność, to trzeba być konsekwentnym. Mam wrażenie, że polscy politycy zachowują się jak mężczyźni, którzy najpierw plotą o miłości do grobu, a potem odmawiają płacenia alimentów. To jest ohydna postawa. Nie rozumiem dlaczego nie możemy 1 procenta rezerw finansowych trzymać w bardzo rentownych ukraińskich obligacjach, skoro dużą ich część trzymamy w nierentownych obligacjach amerykańskich, niemieckich czy japońskich i koreańskich.
Mam wrażenie, że polscy politycy zachowują się jak mężczyźni, którzy wyznają kobiecie miłość, a potem odmawiają płacenia alimentów. | Jacek Żakowski
Kryzys ukraiński pokazuje nam również, że demokracja jest historycznym fenomenem, który zdarzył się w Europie Północno-Zachodniej, i z wielkim trudem rozprzestrzenia się na inne części świata. Każdy kilometr od Greenwich sprawia, że budowanie demokracji jest trudniejsze. Wyjątkiem są dawne brytyjskie kolonie zdominowane przez kulturę anglosaską – jak Stany Zjednoczone, Kanada, Australia, Nowa Zelandia. Już w Polsce mamy spory problem z demokracją. A dalej jest jeszcze trudniej. W Bułgarii i Rumunii demokracja ledwie zipie. Próbowaliśmy w Iraku i skutek jest katastrofalny – cały czas giną tam ludzie. W Afryce Północnej tylko Tunezja wydaje się mieć demokratyczne szanse, bo jest pod silnym wpływem Zachodu. Turcja idzie od kryzysu do Kryzysu. Podobnie jak Włochy i Grecja mimo przeszło pół wieku trwania w strukturach Zachodu.
Przyczyną jest rodzaj więzi funkcjonujący w społeczeństwie, poziom zaufania, system lojalności, stopień uogólnienie zasady odwzajemnienia. To czy mamy poczucie, że jeśli zachowamy się przyzwoicie wobec kogoś, to on zachowa się wobec innych tak samo i dobro wróci do nas w jakimś długim społecznym łańcuchu odwzajemniania? Czy też dokonujemy tylko wymiany wzajemnych grzeczności lub przysług obejmujących pojedyńcze transakcje lub zamknięte grupy.
Im dalej od Zachodu, tym węższy zasięg uogólnienia, lojalność ogranicza się do plemienia, klanu, rodziny. W Polsce punktem odniesienia nadal pozostaje głównie rodzina i najbliższe otoczenie. Tymczasem bez szerszego poczucia lojalności, bez uogólnienia zasady odwzajemnienia państwo prawa nie może istnieć, a demokracja stacza się ku oligarchicznej dyktaturze. Brak zaufanie jest w Polsce poważną barierą dla demokracji i rynku. Na Ukrainie poziom zaufania jest jeszcze niższy, a odwzajemnienie jest jeszcze słabiej uogólnione, niż u nas.
To nie znaczy, że demokracja na Ukrainie, Białorusi czy w Rosji jest niemożliwa. Ale trudności, jakie napotyka w tych krajach proces demokratyzacji, to nie jest przypadek i to nie jest spadek po komunizmie – to jest spowodowane głębokimi przesłankami kulturowymi. Przyczyną jest niedopasowanie systemu demokratycznego do lokalnych warunków kulturowych. Przemilczanie tych barier kulturowych prowadzi do groźnych złudzeń.
Musimy zdawać sobie sprawę, że to, co dla nas jest ideałem, a Niemcom czy Szwedom doskonale służy, nie wszystkim musi tak samo pasować i służyć. Nie dla wszystkich jest dziś osiągalne to, co jest osiągalne dla Szwajcarów, Duńczyków, Konadyjczyków. Widzimy o ile trudniej jest nam funkcjonować w mechanizmach demokratycznych niż niektórym społeczeństwom zachodnim. Nie wynika to tylko z poziomu zamożności.
Trudności, jakie napotyka w Rosji i na Ukrainie proces demokratyzacji, to nie jest przypadek i to nie jest spadek po komunizmie – to jest spowodowane głębokimi przesłankami kulturowymi. | Jacek Żakowski
Nie powinniśmy więc sztucznie napędzać oczekiwań demokratycznych, chociaż powinniśmy im sprzyjać, pomagać w budowaniu społeczeństwa opartego na innego rodzaju więziach.Tak jak robi to np. Fundacja Rozwoju Demokracji Lokalnej na Ukrainie. Ale na demkratyzację musimy patrzeć w perspektywie historycznej, nie ulegając mentalności kolonialnej. Nie możemy przychodzić i mówić: „mamy dla was ustrój idealny”, bo żaden ustrój nie jest idealny dla wszystkich w każdej chwili. Nie możemy mówić: „proszę bardzo to jest ordynacja wyborcza, a tak wygląda konstytucja”. To nie działa. W żadnym kraju na wschód od Bugu, za wyjątkiem Łotwy i Estonii, demokracja nie działa.
Redaktorzy „Kultury Liberalnej” napisali w tekście „Syci Polacy”, że „choć dziś trudno to nam sobie wyobrazić, autentycznym gwarantem bezpieczeństwa Polski jest tylko demokratyczna Rosja. I – jeśli to tylko możliwe – europejska Ukraina”. Zgadzam się z tą tezą. Tylko, że odnosi się ona do odległej przyszłości. Jeśli myślę o Rosji czy Ukrainie funkcjonującej w sensie politycznym tak, jak dzisiejsze Niemcy, które są wzorcem europejskich standardów demokratycznych, to w perspektywie 100 lat.
W polityce, a zwłaszcza w polityce międzynarodowej, realizm jest podstawą, co nie znaczy, że nie należy marzyć. Trzeba inwestować w demokratyczną Ukrainę, tak jak wciąż trzeba inwestować w demokratyczną Polskę. Ale standardy, które są naszymi ideałami, być może uda się tam urzeczywistnić za 100 lat, a u nas może za 50.
W polityce nie ma nic gorszego niż cynizm, czyli brak ideałów. Ale naiwność, uleganie mirażom i mrzonkom, to też śmiertelne niebezpieczeństwo.