Kret na scenie_okladka.inddMiałam sześć lat. Moje przedszkole wystawiało „Kopciuszka”. Na prawdziwej scenie, z reflektorami, kurtyną, z krzesłami o uchylnych siedzeniach na widowni. Cała grupa sześciolatków miała brać w tym udział, próby szły pełna parą, tylko rola tytułowa nadal pozostawała nieobsadzona.

Ponieważ wystawienie „Kopciuszka” bez Kopciuszka byłoby posunięciem nazbyt awangardowym, pewnego dnia nasza przedszkolanka posadziła w kółeczku wszystkie dziewczynki każąc każdej powiedzieć: „Ach, jak mnie bolą ręce i głowa!… prać musiałam dziś, sprzątać…”. Odpytywana dziewczynka zrywała się z miejsca i entuzjastycznie, radośnie i bardzo głośno wygłaszała tekst, bo – co wydaje się oczywiste – każda bardzo chciała zagrać Kopciuszka.

Każda, oprócz mnie. Kiedy tylko zorientowałam się, w jakim celu pani usadza dzieci w kółeczku, usiadłam jak najbliżej jej krzesła, a pod koniec odpytywania siedziałam już praktycznie pod nim. Miałam nadzieję, że przedszkolanka o mnie zapomni i publiczny występ zostanie mi oszczędzony. Niestety, gdy zdesperowana pani już, już godziła się z wizją Kopciuszka jako energicznej, tryskającej entuzjazmem osóbki, jej oko padło na czubek mojej głowy, który się już pod krzesłem nie zmieścił. Wyszemrałam kwestię ze łzami nieudawanej rozpaczy i łamiącym się głosem. Pani wpadła w zachwyt, że znalazła Kopciuszka idealnego, a ja miałam wrażenie, że zapada nade mną noc.

Do dziś pamiętam to uczucie.

Zdenerwowanie, niepokój, napięcie, lęk, nieśmiałość powodująca zimne poty, jąkanie, drżenie rąk, bóle brzucha… jednym słowem – trema. Strach przed publicznym wystąpieniem, koszmar czasem większy niż sam występ. Jest się czego bać, nawet, gdy jest się dorosłym, potrafiącym racjonalnie myśleć człowiekiem. A co dopiero, gdy – jak mały bohater książki „Kret sam na scenie” Ulfa Nilssona z ilustracjami Evy Eriksson – ma się zaledwie sześć lat i dostało się właśnie rolę w szkolnym przedstawieniu z okazji święta wiosny.

Do tej pory jedyną publicznością chłopca był młodszy braciszek, który uwielbiał słuchać jego piosenek, podskakując z radości na krześle i zanosząc się śmiechem. Nasz bohater nie ma żadnych oporów, by dla swojego małego brata codziennie śpiewać, robić przedstawienia z rekwizytami, przebierać się, a nawet wymyślać piosenki specjalnie dla niego. To jednak zupełnie nie to samo, co występ podczas uroczystości na prawdziwej scenie. Myśl o takim występie paraliżuje. I to pomimo faktu, że widząc niechęć i przerażenie chłopczyka, nauczycielka powierza mu tylko małą rólkę na sam koniec uroczystości.

Kret sam na scenie_3

Krok po kroku stajemy się świadkami zmagań dziecka, którego cały świat zostaje opanowany przez negatywne emocje i lęk. Wszystko zaczyna się kręcić wyłącznie wokół przedstawienia. Chłopiec nie może spokojnie zasnąć, jego wyobraźnia pracuje pełną parą i produkuje coraz czarniejsze scenariusze, począwszy od wizji wzgardliwej publiczności rzucającej tortami, skończywszy na zamknięciu szkoły i wysłaniu jego pani na bezrobocie, na którym biedaczka będzie musiała zbierać puszki w śmietniku. Chłopczyk jest zdenerwowany do tego stopnia, że nie chce jeść, nie ma w sobie energii, zasypia z płaczem dopiero w łóżku rodziców zastanawiając się, czy po jego klęsce na scenie mama będzie go jeszcze kochać. I śnią mu się same koszmary.

Wsparcie ze strony rodziców i wychowawcy nie pomaga, bo jest niewystarczające – rodzice po prostu nie wiedzą, jak bardzo ich synek się boi, ponieważ przerażające wizje związane z występem kłębią się tylko w jego głowie. Ilustracje Evy Eriksson świetnie odwzorowują targające dzieckiem emocje. Zgarbiony chłopiec w jedynym kostiumie, jaki pozostał, – w kostiumie kreta – samotny na skraju sceny, wpatrzony w rzędy jeszcze pustych krzeseł na widowni, wygląda jak rozbitek na brzegu morza. W końcu jednak dzień występu nadchodzi, salę wypełniają po brzegi zaproszeni goście, rodzice, dziadkowie i rodzeństwo małych aktorów, a Krecik musi sam poradzić sobie ze swoim strachem, paraliżującymi go wytworami własnej wyobraźni i samotnością za kulisami.

Ale – czy na pewno sam?

Książka „Kret sam na scenie” to opowiedziana z dużą wrażliwością i w sposób nie pozbawiony humoru opowieść o walce małego chłopca z własnym strachem, niepewnością i słabościami, a jednocześnie piękna historia o braterskiej miłości, pokazująca, że nie może stać się nic złego, gdy z pomocą przychodzi ktoś, dla kogo jesteśmy najlepsi na całym świecie. To również opowieść o drzemiących w nas talentach, którym po prostu my sami (no, może z pomocą tych, którzy nas kochają i w nas wierzą) musimy pozwolić się obudzić.

I o tym, że gdy się uda, z przepełniającego nas szczęścia nigdy nie będziemy chcieli przestać tańczyć i śpiewać, i śmiać się na cały głos.

Kret sam na scenie_6

 

Książka:

Ulf Nilsson, Kret sam na scenie, ilustr. Eva Eriksson, przeł. Anna Szmit, EneDueRabe, Gdańsk 2013.