Dopiero później rola lalki zaczęła się zmieniać i stała się ona zabawką, której struktura imituje anatomiczną budowę ludzkiego ciała. Niejednokrotnie była też przedmiotem sztuki. Wystarczy przypomnieć działania Hansa Bellmera, który pod wpływem Oskara Kokoschki, austriackiego poety, malarza i grafika, poddał się fascynacji tą dziwną strukturą, tworząc swoje własne obiekty. Jak zauważa Mateusz Palka, dla Bellmera lalka stanowiła podstawę do filozoficznych rozważań opartych na idei dualistycznej istoty człowieka, zawieszonej pomiędzy materią a duchem, a co najważniejsze, miała stanowić pretekst do pełnego zagłębienia się we własnej cielesności.
Kraina żywych lalek
Mimo swoich indyjskich korzeni, fakt, że w Europie lalki stały się popularnymi zabawkami dorastających dziewczynek, zawdzięcza się Japonii. Lalka stanowi nieodłączną część kulturowej tożsamości tego regionu. Określana mianem ningyō, co dosłownie oznacza ludzki kształt, doczekała się własnego święta, Hinamatsuri, obchodzonego 3 marca (choć jego geneza prowadzi tak naprawdę do Chin). W ten dzień obowiązkowo wystawia się w domach zestaw lalek hina ningyō, składający się z figurek przedstawiających cesarza i cesarzową na tle złotego parawanu, a także zajada się trójkolorowe ciasteczka ryżowe hishimochi. W pełnej wersji, zestaw składa się z podestu i 17 lalek, gdzie oprócz wspominanej wcześniej pary władców, pojawiają się również damy dworu, pięciu muzyków, dwóch ministrów i pięciu strażników.
Dlaczego lalki pełnią tak ważną rolę w japońskiej kulturze? Przede wszystkim miały one związek z obrzędami religijnymi, podobnie jak we wspomnianych wcześniej Indiach. Wierzono, że kukiełki są w stanie zabrać grzechy osoby, która ic dotknęła; przypisywano im także zdolności ochronne. Pierwsze wzmianki o tych zaskakujących tworach pojawiły się na początku XI w. w dziele Shikibu Murasaki „Genji monogatari”. Lalki w Japonii pełniły zasadniczo role dekoracyjne i ceremonialne. W okresie Edo (ok. 1603-1867) rozwinął się handel lalkami Kokeshi, które były pamiątkami pobytu nad źródłami. Symbolizowały młodość i dziewczęce piękno, a ich wizerunki odsyłały do błogiego dzieciństwa. Ofiarowywano je w prezencie z okazji narodzin, były też ważnym elementem zabaw – wierzono bowiem, że ich pozytywne oddziaływanie na bogów zapewni dobre żniwa, pod warunkiem, że laleczkami bawią się dzieci rolników.
Obsesja Japończyków na punkcie lalek to jednak nie tylko część tożsamości. Stanowią one wyraz stanu ich umysłu, wyrażający głęboką melancholię i samotność. Swoje zainteresowanie lalkami przenieśli na żywe ciało. | Zuzanna Sokołowska
Japońskie lalki zachwycają precyzją wykonania. Pozbawione sztucznie przyklejonego, monotonnego uśmiechu, odzwierciedlają mimikę charakterystyczną dla ludzi i ich emocji. Obsesja Japończyków na punkcie lalek to jednak nie tylko część tożsamości. Stanowią one wyraz stanu ich umysłu, wyrażający głęboką melancholię i samotność. Można zauważyć, że swoje zainteresowanie lalkami przenieśli na żywe ciało. Dobrym przykładem stają się współczesne makijaże młodych Japonek, które intencjonalnie upodobniają się do lalek – biała, wręcz alabastrowa cera, precyzyjny makijaż oczu, czerwone usta, podkreślone policzki i soczewki powiększające tęczówkę, które optycznie odmładzają twarz, to atrybuty współczesnej japońskiej kobiety.
Tylko dla dorosłych
Świetnym pretekstem do dyskusji na temat japońskiego kultu lalek stała się najnowsza wystawa „To nie są lalki dla dzieci” w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej. To doskonale skonstruowana opowieść o lalkach BJD (nazwa ta – ball-jointed dolls – bierze się od przegubów kulkowych, tworzonych z żywicy poliuretanowej), które, jak wskazuje tytuł ekspozycji, przeznaczone są dla dorosłego odbiorcy. Dlaczego? Bo prezentowane obiekty nie służą do przytulania, dotykania czy zabawy. Piękne, wystylizowane w najróżniejszy sposób laleczki, wodzą wzrok na pokuszenie – wzbudzają niepokój i fascynację. Służą przede wszystkim do podziwiania i fotografowania. Pierwszą firmą produkującą tego typu lalki była firma Volks z Japonii. Jej prototyp wyszedł spod ręki rzeźbiarza Akihiro Enki, który zrobił ją w prezencie urodzinowym dla żony. Lalka mierzyła 57 cm, miała ruchome stawy kulkowe i dorosłe, niedziecięce proporcje. Ich pokaz w Krakowie był możliwy dzięki polskim kolekcjonerkom, którym udało się zdobyć lalki zarówno z Korei, jak i z Japonii. A co istotne, kolekcjonerki również same je tworzą. Lalki BJD to nie tylko kobieca domena – pośród ich wielbicieli znajdują się także mężczyźni, jednakże hobby to stanowi pewien rodzaj uzupełnienia ich zainteresowań kulturą japońską i nie oddają się mu z takim zaangażowaniem jak kobiety. Efekty żmudnej pracy polskich kolekcjonerek można zobaczyć na wystawie, kolorystycznie podzielonej na trzy części.
Biel: w laboratorium
Pierwsza odsłona wystawy zachęca widza do zapoznania się z technologią tworzenia lalek BJD, potocznie nazywanych też dollfie. Rozczłonkowane na najmniejsze elementy niczym w podręczniku anatomii i umieszczone w gablotach, przywodzą na myśl kości rozłożone na stole prosektoryjnym. Sztuczne rzęsy, szkice ich budowy, a także peruki dopełniają tego wrażenia. Widz w tej części ekspozycji odkrywa tajemnicę konstrukcji dollfie. Lalki stworzone są ze specjalnej, wysokojakościowej żywicy, która w dotyku przypomina porcelanę. Główne części ciała, czyli ramiona, łokcie, nadgarstki, biodra, kolana i kostki, są połączone ze sobą okrągłymi stawami za pomocą specjalnej, bardzo mocnej gumy. Dzięki temu lalka może zostać upozowana w najróżniejszy sposób, co daje większe pole możliwości przy fotografowaniu. Można ją również rozkładać na części i kupować zamienne elementy, dowolnie zmieniając jej charakter. Lalce dobiera się perukę, odpowiedni makijaż, kolor i kształt oczu oraz ubrania. Nie ma dwóch takich samych lalek. To wyjątkowe hobby nie należy do tanich, jednakże to od fantazji właściciela zależy, jak unikalną postać stworzy. Tworzenie lalek BJD łączy w sobie wiele dziedzin artystycznych, takich jak projektowanie, rzeźba, fotografia czy nawet sztuka wizażu i wymaga bez wątpienia artystycznego talentu oraz wyczucia estetyki. Trzeba przyznać, że efekt jest fascynujący, zwłaszcza że widz ma okazję zobaczyć jeszcze nie w pełni ukształtowane lalki BJD, pozbawione makijażu i odpowiedniej stylizacji.
Czerwień: usta
Kolejna część ekspozycji utrzymana jest w tonacji czerwonej, zaczerpniętej z wyrazistego makijażu ust, tak charakterystycznego dla Japonii. O ile w poprzedniej części oglądamy lalki w czasie procesu powstawania, o tyle tutaj dollfie pokazują już swoje wystylizowane oblicze. Zamieniają się w zmysłowe gejsze z przymkniętymi subtelnie powiekami lub pozują widzom w najróżniejszych odsłonach – raz są niewinnymi dziewczynkami w zwiewnych sukienkach i kapelusikach, chowającymi wstydliwie wzrok przed widzem, raz śmiało epatują swoją seksualnością w obcisłych ubraniach odsłaniających ich ciała. Mimika tych lalek jest różnorodna – od delikatnego uśmiechu, aż po smutek pełen nostalgii. Tym samym dollfie stają się osobistym detektorem fizycznego piękna, dalekiego od realnych wizerunków. Trzeba przyznać, że freudyści mieliby niezłe pole do popisu, analizując zjawisko kolekcjonowania lalek BJD. Wprowadzają one widza do surrealistycznego świata, pełnego podświadomych, niezrealizowanych pragnień, w którym zewnętrzność pełni rolę gestu posiadania, zawładnięcia. Ciało, w tym przypadku ciało lalki BJD, ulega fetyszyzacji i kreacji pod dyktando własnego pożądania, kształtującego seksualne preferencje. Zwłaszcza, że ich wizerunki stają się przykładem wyparcia własnej tożsamości, co dobitnie pokazują współczesne, japońskie kobiety-lalki.
Czerń: gotycka stylistyka
Kult młodości
Ta świetnie zaaranżowana ekspozycja skłania także do przemyśleń na temat kultu młodości, tak silnie obecnego w kulturze japońskiej. Lalki BJD dalekie są od wizerunków starości i przemijającego czasu, choć bywają one czasami kalekie i brzydkie. Współczesne Japonki nie chcą się zestarzeć, a innowacyjności w produkowaniu kosmetyków, jak i przyrządów do gimnastyki twarzy (według azjatyckich odkryć, to właśnie ćwiczenie mięśni ludzkiego oblicza odpowiada za przedłużenie młodszego wizerunku) mogliby pozazdrościć mieszkańcy niejednego regionu w Europie czy Ameryce. Jak zauważyła Joanna Bator w swojej książce „Japoński wachlarz”, mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni ulegli silnej infantylizacji i natrętnej chęci powrotu do dzieciństwa, które gwarantowało większe poczucie wolności i bezpieczeństwa. Bo bycie dorosłym to po prostu ciężka praca, która potrafi zabić. A to Japończyków tak naprawdę przeraża. Tym samym lalki BJD stają się wyrazem podświadomych pragnień, chęci zabawy oraz ucieczki od świata i własnej cielesności, która wraz z upływem czasu staje się coraz mniej plastyczna. Lalki BJD przenoszą w fantastyczny świat, za który nie muszą ponosić odpowiedzialności. I o tym między innymi jest krakowska wystawa.
Przypisy:
[1] R. Muniak, „Efekt lalki. Lalka jako obraz i rzecz”, Kraków 2012, s. 11.
[2] Tamże, s.11.
Wystawa:
„To nie są lalki dla dzieci”, Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha
wernisaż: 2.03.2014