W tej chwili głosy rozkładają się mniej więcej po równo między zwolenników przedsięwzięcia i jego zagorzałych przeciwników. Pierwsi wskazują, że winą za zaborczą politykę Władimira Putina nie można obarczać rosyjskiego społeczeństwa, zabraniając mu kontaktu z dziełami naszej kultury, tym bardziej że wielu twórców znad Wisły ma w Moskwie i Petersburgu wyjątkowo mocną pozycję, ich prace (warto wymienić choćby przedstawienia Krystiana Lupy i Krzysztofa Warlikowskiego) niejednokrotnie wywierały wpływ na rodzące się w Rosji estetyki. Dodają także, iż za sytuację polityczną nie mogą odpowiadać artyści. Nie popierali Putina, dlatego nie można wzbraniać im szansy na zaistnienie w jego kraju, a rynek sztuki jest tam bardzo prężny. Dochodzi jeszcze argument najpotężniejszy, najbardziej pojemny, ale też najłatwiejszy do zakwestionowania. Mówi on, że polityka i sztuka to byty całkowicie odrębne. Pierwsza jest wypadkową pragmatycznej kalkulacji, druga obszarem wolności, do której każdy obywatel ma prawo.
Krystian Lupa powiedział wprost – nie da się myśleć o przedstawieniu, bez reszty skupić na pracy, kiedy za oknem dzieją się rzeczy nieodwracalne. Teatr – tak, ale nie za wszelką cenę. | Jacek Wakar
Można próbować przyjąć te racje, a jednak w tej konkretnej sytuacji chyba się jednak nie da. Dlatego zaimponował mi niezwykle Krystian Lupa, gdy ogłosił kilka tygodni temu, że zrywa na czas nieokreślony współpracę z prominentnymi teatrami w Moskwie i Petersburgu, choć pracował tam już nie raz, w gronie oddanych przyjaciół, każde ze spotkań z nim traktujących jak rozmowę z mistrzem. Lupa powiedział wprost – nie da się myśleć o przedstawieniu, bez reszty skupić na pracy, kiedy za oknem dzieją się rzeczy może nieodwracalne. Teatr – tak, ale nie za wszelką cenę. Są rzeczy ważne i ważniejsze, czasami trzeba zapomnieć o własnym, najlepiej nawet pojmowanym dla ogółu interesie. Dlatego Lupa nie zrobi swoich nowych spektakli w Rosji, jego inscenizacje, wcześniej w Moskwie frenetycznie oklaskiwane, nie staną się częścią Roku Polskiego w Rosji, jeśli w ogóle się on odbędzie. Tyle. Bez wymyślnych usprawiedliwień. Każdy ma własny kodeks wartości.
W Rosji i po rosyjsku nie zagra też Daniel Olbrychski, chociaż akurat jemu nie przeszkadzała do niedawna retoryka Nikity Michałkowa, przejawiająca się w filmach wychwalających wielkorosyjskie aspiracje. Jego gest ma jednak niebagatelne wrażenie. Olbrychski jest w Rosji prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalną twarzą nie tylko polskiego kina, lecz także polskiej kultury.
Jeśli do wielkiej prezentacji polskiej kultury w Rosji pod narodowymi sztandarami w przyszłym roku dojdzie, będzie to bunt koncesjonowany. Niezależnie od wszystkich osobistych kosztów, nie powinniśmy na to pozwolić. | Jacek Wakar
Trudno osądzać artystów, dla których zbrojne posunięcia Putina nie są wystarczającym powodem do zmiany planów. Warto jednak przypomnieć, że teza o odrębności polityki i kultury po wielokroć już była obalana. Najbliższa koszula ciału, więc weźmy przykład z naszej historii. Kultura polska po Jałcie byłaby inna i mniej wartościowa, gdyby stanęła po stronie narzuconej społeczeństwu władzy. Nie da się zatem powiedzieć, że artyści znaczyliby tyle samo, gdyby zdecydowali się na akces do oficjalnego nurtu. W Rosji jest o tyle inaczej, że twórcy szukają dla siebie miejsca, a ceną bywają mniej lub bardziej znaczące gesty podległości wobec Kremla. Orzeknie ktoś, że idą za nimi często dzieła kontestujące dyktaturę, które w innym przypadku po prostu nie mogłyby powstać. Zgoda, jeżeli na to zasługują, nikt nie powinien odbierać im jakości. Tyle że w wymiarze światopoglądowym reprezentują one bunt koncesjonowany. Za ten drugi – w żaden sposób niekontrolowany – płaci się w Rosji znacznie wyższą cenę.
Podobnie będzie, jeśli w przyszłym roku dojdzie do wielkiej prezentacji polskiej kultury w Rosji pod narodowymi sztandarami. Niezależnie od wszelkich gestów kontestujących Putina znajdzie on dowód na to, że wcale nie jest izolowany, bo kraj, gdzie szkolono snajperów z Majdanu, przysyła do Rosji swoją sztukę. Niezależnie od wszystkich osobistych kosztów nie powinniśmy na to pozwolić.