Szanowni Państwo,
Polacy, myśląc o wojnie, uważają, że zabija ktoś inny. Albo wróg, z rąk którego giniemy w słusznej sprawie, albo, niby w grze komputerowej, drony i komputery – bez ludzi, krwi i mundurów. Taki obraz społecznego wyobrażenia Polaków o wojnie kreślą dziś socjologowie.
To ważne, bo „bić się czy nie bić?” – insurekcyjne pytanie – nagle odżyło w kontekście wydarzeń na Ukrainie. Młodych ludzi znów pyta się w sondażach, czy zginęliby za ojczyznę. Ale czy to pytanie jest z dzisiejszej, europejskiej perspektywy, właściwie postawione? Czy dysponujemy językiem, by mówić o zabijaniu na wojnie, w czasach, gdy ludzie, mający własne jej doświadczenie, stanowią niewielką grupę społeczną, a w debacie publicznej temat ten został przepracowany co najwyżej w kontekście II wojny światowej?
W epoce broni masowego rażenia warto także zastanowić się nad postrzeganiem roli wojska we współczesnej demokracji liberalnej. Na polskiej prawicy odżyły głosy, że rezygnacja z armii poborowej była błędem zarówno strategiczno-militarnym, jak i tożsamościowym. Profesjonalizacja armii, jej feminizacja, może i złowieszcze widmo genderyzacji to – dla części konserwatystów – utrata jednego z podstawowych wyróżników potęgi Rzeczpospolitej, tradycji wiktorii huzarów i martyrologii kosynierów. Dla prawicy organizacja armii zawsze była tożsama z organizacją wspólnoty obywateli, stanowiła mikrokosmos relacji politycznych, kulturowych, czy płciowych. A etos wojownika gotowego złożyć życie na ołtarzu ojczyzny współbrzmiał doskonale z archetypem Polaka-katolika.
Z kolei lewica trywializuje ryzyko bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa Polski i uważa wojsko za konieczny do wyeliminowania przeżytek. Służbę w armii ma za haniebny zawód, a gloryfikację wojska, choćby w postaci zliczania czołgów i armat, za dowód na zaściankowość kraju nad Wisłą.
Zdaniem Andrzeja Rycharda Polacy po prostu nie dysponują językiem, pozwalającym rozsądnie rozmawiać, czy to o utracie życia podczas wojny, czy stosunku do armii i jej roli społecznej. W dodatku społecznego stosunku Polaków do zabijania nikt nie bada i nikt o nim nie pisze, twierdzi Rychard w rozmowie z Karoliną Wigurą. I zwraca uwagę na paradoksalny stosunek Polaków do własnej armii. Chociaż wojsko wciąż cieszy się dużym szacunkiem, mało kto wierzy w jego… zdolności bojowe.
Jacek Szymanderski uważa, że dawną, rozpowszechnioną w Polsce postawę społeczną „Bóg, Honor, Ojczyzna” zastąpił… rachunek ekonomiczny. „W 58 lat po powstaniu warszawskim i 140 po styczniowym, w polskich mediach nasz udział w wojnie z Irakiem usprawiedliwiano, wskazując na lepsze stosunki z USA i miliardowe kontrakty”. A czy to dobrze, że nowa polityka Rosji popycha Polskę z powrotem w kierunku militaryzmu? Zdaniem autora, możemy na tym wiele stracić.
Szerzej na temat naszych poglądów na armię pisze Marcin Sińczuch. Porównując wyniki badań przeprowadzonych wśród młodych Polaków już po zniesieniu służby wojskowej, dowodzi, że wojsko – mimo że na poziomie deklaratywnym wciąż szanowane – staje się Polakom coraz bardziej obojętne.
Czy to jednak źle? Patriotyzm można budować na innych podstawach niż służba wojskowa – pisze w zamykającym Temat tygodnia tekście Helena Anna Jędrzejczak. „Konieczne jest przepracowanie wzorców osobowych i ideowych, umiejętne odniesienie bohaterskich postaw przeszłych pokoleń do wyzwań współczesności” – postuluje Jędrzejczak.
Już w tym tygodniu opublikujemy także komentarze Jacka Hołówki i Wojciecha Engelkinga.
Zapraszamy do lektury!
Błażej Popławski i Jarosław Kuisz
Stopka numeru:
Autorka koncepcji Tematu tygodnia: Helena Anna Jędrzejczak.
Współpraca: Błażej Popławski, Wojciech Engelking, Konrad Kamiński, Emilia Kaczmarek, Viktoriia Zhuhan, Eliasz Robakiewicz, Hubert Czyżewski.
Ilustracje: Martyna Wójcik-Śmierska [http://martynawojcik.blogspot.com/].