Broń gazowa

Rosja użyła „broni gazowej” przeciwko Ukrainie. Podniosła ceny gazu do poziomu 485,5 dolarów za 1000 m3. Mimo to prezes zarządu Gazpromu Aleksiej Miller stwierdził, że handel gazem to dla jego firmy czysty biznes, a nie polityka. Z kolei w swoim liście do przywódców europejskich prezydent Władimir Putin przekonywał, że ze względu na realia ekonomiczne Ukraina musi zacząć płacić z wyprzedzeniem „urealnioną cenę” za gaz, bo Moskwa nie może dłużej subsydiować jej niewydolnej gospodarki.

Jednakże Moskwa przypomina sobie o ekonomii tylko wtedy, gdy potrzebuje argumentów do prowadzenia polityki zagranicznej. Nie zważając na to, że kupno białoruskich gazociągów i ustalenie ceny surowca na poziomie 167 dolarów za 1000 m3 jest nierentowne oraz oznacza subsydiowanie niewydolnego reżimu Aleksandra Łukaszenki, Rosjanie decydują się na to, ponieważ inwestycja jest opłacalna w wymiarze czysto politycznym. To racjonalność inna niż ekonomiczna, oparta na chłodnych kalkulacjach geopolitycznych. Z kolei Białoruś dalej adoruje Rosję za tani gaz, tłumiąc działalność opozycji. Ukraińska rewolucja musi zatem zostać przykładnie ukarana, a najłatwiej to uczynić za pomocą szantażu energetycznego. Oferta ta – sformułowana językiem ekonomii – w sposób oczywisty narusza swobodę wyboru, tak politycznego, jak gospodarczego. Niewidzialna ręka rynku, z którą Kreml uprzejmie zwraca się w stronę Zachodu, powoli zaciska się w pięść.

Wspólnota energetyczna

Polacy powinni naciskać na wykorzystanie idei unii energetycznej, która do pewnego stopnia reanimuje koncepcję Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, sformułowanej przez Jerzego Buzka i Jacquesa Delorsa. Problematyczne może okazać się stanowisko Niemiec i innych krajów korzystających na wymianie handlowej z Rosjanami. To będzie prawdziwy test naszej solidarności energetycznej i politycznej wobec gangsterskiego szantażu Kremla.

Moskwa przypomina sobie o ekonomii tylko wtedy, gdy potrzebuje argumentów do prowadzenia polityki zagranicznej. Niewidzialna ręka rynku, z którą Kreml uprzejmie zwraca się w stronę Zachodu, powoli zaciska się w pięść.| Wojciech Jakóbik

Aneksja Krymu dała Europie szansę do przypomnienia sobie zasady solidarności, która stoi u podstaw idei wspólnotowości oraz współpracy transatlantyckiej. Agresja rosyjska sprawiła, że także nasi wschodni partnerzy patrzą przychylniej na integrację z Zachodem. W mojej ocenie aktywność Polski na arenie międzynarodowej na rzecz sprawy ukraińskiej przyniosła owoce podobne do zjawisk opisywanych przez dziennikarzy oraz turystów po wizycie Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi w czasie wojny Gruzji z Rosją. Gruzini darzą Polaków większą sympatią i pomimo odległości solidaryzują się z nami niezależnie od zmian na scenie politycznej. To bogactwo, które – mieć należy nadzieję – zaprocentuje w niedalekiej przyszłości.

Lęki Zachodu

Wydarzenia na Krymie i w Doniecku stały się cezurą w relacjach z Rosją. Maska Putina zerwana przez Ukraińców obnażyła twarz despoty, restaurującego świat zimnowojenny oparty na szantażu i przemocy. Pseudoracjonalne argumenty Kremla, mające usprawiedliwić kolejne naruszenia ładu europejskiego, nie powinny już trafiać na podatny, dyplomatyczny grunt. Reakcja Zachodu musi być stanowcza i podyktowana naszym wspólnym systemem wartości. Należy jak najszybciej osłabić broń gazową Rosji i zatrzymać jej ofensywę na Ukrainie. Początkiem tej batalii powinno być przeprowadzenia śledztwa antymonopolowego przeciwko Gazpromowi. Urzędnicy europejscy powinni przełamać strach przed upolitycznieniem dochodzenia, ponieważ Rosjanie już dawno temu upolitycznili działalność rosyjskiego giganta gazowego, co szczególnie widać w obliczu kryzysu gospodarczego.

Polacy powinni naciskać na wykorzystanie idei unii energetycznej. To będzie prawdziwy test naszej solidarności energetycznej i politycznej wobec gangsterskiego szantażu Kremla. | Wojciech Jakóbik

Powinniśmy też tworzyć nowe idee, stwarzające konkurencję do rosyjskiego modelu opartego na prawie silniejszego. Ciekawym rozwiązaniem może być proponowana przez Polskę unia energetyczna. Jestem zdania, że polska polityka wschodnia może także śmielej odświeżać modele historyczne na czele z najlepszymi tradycjami dawnej, wielonarodowej Rzeczpospolitej. Unia Europejska nie może zamknąć się na pragnące wolności narody zza jej wschodnich rubieży. Trwa gra o ich niezależność, której utrata będzie także naszą porażką.