Czy faktycznie w Polsce mamy o wiele więcej czasu wolnego niż za Atlantykiem? Czy to znaczy, że jesteśmy bardziej leniwi? A może po prostu stworzyliśmy bardziej przyjazny człowiekowi system organizacji pracy? Co tak naprawdę mówimy o sobie, kiedy stwierdzamy, że mamy lub nie mamy czasu wolnego oraz o tym, jak go wykorzystujemy?
Z prowadzonych przeze mnie badań w środowisku polskich migrantów jasno wynika, że pytanie o czas wolny odbierane jest jako pytanie o tożsamość. Bezczynny relaks, zdaniem wielu, to synonim marnotrawienia czasu – z kolei przyznanie się do tracenia czasu to współcześnie przyznanie się niemal do zachowania niemoralnego. Jednak w rzeczywistości wielu z nas spędza czas wolny nic szczególnego nie robiąc.
W okowach telewizji
Kilka lat temu w ramach sondażu pt. „Czas wolny Polaków” prowadzonego przez CBOS na pytanie „Co Pan/Pani robi w weekendy?” respondenci deklarowali – według kolejności preferencji – oglądanie telewizji (52 proc.), rozmowy z najbliższą rodziną (36 proc.), leżenie, siedzenie, odpoczywanie (27 proc.), spacery (24 proc.), wysypianie się (24 proc.), spotkania z przyjaciółmi (21 proc.), modlitwę w kościele (19 proc.). Do czynności w wykonywanych w ramach czasu wolnego weszły także wykonywanie zaległych prac w domu (21 proc.) oraz praca na działce lub w ogrodzie (19 proc.). Pozostałe czynności – m.in. czytanie gazet, wypady za miasto – wskazywało znacznie mniej niż 20 proc. osób.
Zdaniem wielu polskich migrantów bezczynny relaks to synonim marnotrawienia czasu – z kolei przyznanie się do tracenia czasu to przyznanie się do zachowania niemal niemoralnego. | Anna Horolets
W tym samym sondażu respondentów zapytano także, co chcieliby robić w weekendy, a czego nie robią oraz jakie rzeczy robią, choć niespecjalnie im się podobają. Odpowiedź na to pytanie dobrze ilustruje nasze wyobrażenia na temat czasu wolnego, a jednocześnie wskazuje, jakie czynności uważamy za mniej lub bardziej stosowne i prestiżowe. Największe rozbieżności między oczekiwaniami a rzeczywistością pojawiły się przy dwóch czynnościach. Aż 33 proc. ogółu badanych powiedziało, że w czasie wolnym ogląda telewizję, choć nie jest to ich preferowany sposób spędzania czasu wolnego. Natomiast 30 proc. stwierdziło, że chciałoby wyjeżdżać za miasto, ale tego nie robi.
Autorzy raportu CBOS widzą dwa możliwe wyjaśnienia tych rozbieżności: bariery finansowe (oglądanie telewizji jest tańsze od wycieczek za miasto) oraz deklarowanie chęci wykonywania czynności postrzeganych jako bardziej prestiżowe. Warto jednak problem ten ująć szerzej, nie tylko w perspektywie indywidualnych wyborów, lecz w kontekście ogólnych przemian kulturowych.
Skutki transformacji
Tak wielki udział telewizji w naszych budżetach czasu wolnego to wynik oddziaływania kilku czynników. Głównym z nich jest ekspansja nowych technologii i rozszerzenie telewizyjnej oferty programowej związane z liberalizacją i unowocześnieniem rynku medialnego. Poza tym, oglądając telewizję często robimy coś innego. Stała się ona tłem życia domowego.
Drugi czynnik przesądzający o sukcesie telewizji wiąże z racjonalnym rachunkiem ekonomicznym – inne formy rozrywki są po prostu kosztowniejsze, i Polaków na nie nie stać. Z analiz ekonomisty Bohdana Junga [1] wynika, że zdecydowanie zmniejszyła się zdolność finansowa mieszkańców Polski do nabycia np. biletu do kina, które mogłoby być alternatywą dla telewizji (za średnią miesięczną pensję krajową można było nabyć ok. 300 biletów do kina na początku lat 80., natomiast już tylko ok. 100 dwie dekady później). Na proces ten nakładają się także przemiany w sektorze kinowym. Liczba kin w Polsce w przeciągu ostatniego ćwierćwiecza zmniejszyła się pięciokrotnie, a na wsiach funkcjonuje obecnie zaledwie kilkadziesiąt kin.
To ważne dla zrozumienia wpływu przemian systemowych na czas wolny Polaków. Na skutek likwidacji lub obniżenia subsydiów państwowych na instytucje kultury pewna część pokolenia dorastającego po 1989 r. utraciła kompetencje kulturowe, które pozwalałyby im w czasie wolnym robić coś poza oglądaniem telewizji.
Kapitał kulturowy
Jak twierdził francuski socjolog, Pierre Bourdieu, nasze horyzonty poznawcze i marzenia są częścią naszego kapitału kulturowego, a ten z kolei nie jest kwestią wrodzoną, lecz przekazywaną przez rodzinę i otoczenie szczególnie we wczesnych stadiach życia. Biorąc to pod uwagę, należy stwierdzić, że zanikanie alternatywnych wobec telewizji form spędzania czasu wolnego i brak dostępu do instytucji kultury staje się coraz poważniejszym problemem społecznym. Problem ten przekłada się w sposób oczywisty na pogłębianie nierówności społecznych – przecież to właśnie w czasie wolnym kształtują się „miękkie umiejętności”, które są poszukiwanym dobrem na rynkach pracy w społeczeństwach późnej nowoczesności.
Aż 33 proc. badanych Polaków powiedziało, że w czasie wolnym ogląda telewizję, choć nie jest to ich preferowany sposób spędzania czasu wolnego. Natomiast 30 proc. stwierdziło, że chciałoby wyjeżdżać za miasto, ale tego nie robi. | Anna Horolets
Poza tym, czas wolny silnie się fragmentaryzuje. Fakt, że coraz więcej ludzi skazana jest na tzw. elastyczne formy zatrudnienia sprawia, iż trudniej jest planować wypoczynek. Widać to choćby podczas weekendów majowych – dawniej w tym czasie pracowali jedynie milicjanci, strażacy i kierowcy MZK. Dziś kultura korporacyjna i zmiany na rynku pracy zmuszają tysiące Polaków do wykreślenia majówki ze swoich planów. Najbardziej cierpią z powodu fragmentaryzacji czasu wolnego kobiety, które łączą pracę i wiele obowiązków domowych.
Po 1989 r. wyraźnie zmniejszyły się też inwestycje zakładów pracy w organizację czasu wolnego jednostki. Nie były to oczywiście inwestycje bezinteresowne. Jak pokazały badania historyków społecznych – Barbary Klich-Kluczewskiej [2] i Pawła Sowińskiego [3] – władza komunistyczna poprzez kolonizację sfery czasu wolnego dążyła do osłabienia więzi z rodziną, zwiększenia kontroli nad zachowaniami i zaszczepienia wspólnotowych (czy też masowych) form spędzania czasu wolnego.
Obecnie funkcję organizacji czasu wolnego przejęły rozmaite instytucje niezwiązane z miejscem pracy – firmy organizujące festiwale, wydarzenia sportowe i koncerty, biura podróży, restauracje i hotele. Działają one na zasadach rynkowych, a głównym składnikiem ich oferty są wytwory kultury konsumpcyjnej. Bez wątpienia przyczyniają się one do większej prywatyzacji i komercjalizacji czasu wolnego, a także do rozszerzenia oferty zajęć w czasie wolnym.
A więc zaryzykować można twierdzenie, że to rynkowi najbardziej zależy, żebyśmy nie spędzali zbyt dużo czasu bezczynnie i to przez rynek podsycane jest przekonanie, że nicnierobienie w czasie wolnym jest czymś nagannym.
Przypisy:
[1] Bohdan Jung, Poland, w: Free Time and Leisure Participation. International Perspectives, red.: Grant Cushman, Anthony James Veal, Jiri Zuzanek, International Perspectives, CABI Publishing, Wallingford 2005, s. 197-220.
[2] Barbara Klich-Kluczewska, Przez dziurkę od klucza. Życie prywatne w Krakowie (1945-1989), Wydawnictwo Trio, Warszawa 2005.
[3] Paweł Sowiński, Wakacje w Polsce Ludowej. Polityka władz i ruch turystyczny (1945-1989), Wydawnictwo Trio, Warszawa 2005.