Po błyskawicznym rozstrzygnięciu sprawy Krymu, Putin uczy się używania nowego narzędzia politycznego – destabilizacji. We Wschodniej Ukrainie wariant krymski się nie udał, udaje się jednak wprowadzenie tego kraju w stan anarchii.
Jak na razie sukcesy Donieckiej czy Ługańskiej Republiki Ludowej są raczej mizerne: kilka opanowanych dzielnic dużych miast, parę wsi i miasteczek. Jak na dwa miesiące – zupełnie niewiele. Co więcej, nic nie zapowiada, aby secesja Wschodniej Ukrainy nawet w wersji skromniejszej, ograniczonej do obwodów ługańskiego i donieckiego, czyli mocno okrojonej w porównaniu z apetytami prorosyjskich analityków, którzy w grudniu widzieli granice Rosji już w pobliżu Dniepropietrowska i Charkowa, była wariantem realnym wyłącznie przy udziale „zielonych ludzików”. Armia Rosyjska nie może wejść do akcji z powodów – jakby to dyplomatycznie ująć – geopolitycznych. Jedno już jednak wiemy – nie uda się uratować stabilności politycznej na Ukrainie. Kraj znajdujący się w stanie permanentnego zagrożenia i quasiwojny przestanie być zagrożeniem dla Rosji.
Ukrainy, w której toczą się walki i co chwilę giną ludzie nikt nie przyjmie do NATO. Nie nastąpi więc wejście żołnieży Sojuszu „na rosyjską ziemię” – czego Putin po prostu się boi. Wbrew opiniom wielu, Zbigniew Brzeziński ma rację: kto sprawuje kontrolę nad Ukrainą, ten rządzi Europą. Przyjęcia do Paktu Północnoatlantyckiego Ukrainy wojującej nikt w Brukseli czy Waszyntonie nie przeforsuje. Merkel czy Obama nie są wszak tej klasy wizjonerami, którzy podejmą walkę ze parlamentami w swoich krajach. A wejście Ukrainy do NATO mogłoby wskazać Rosji jej miejsce w szeregu. Moc straciłyby historyjki o globalnym mocarstwie. W skali Europy Wschodniej Rosja przestałaby odgrywać rolę demiurga i zajęłaby miejsce na równi z UE czy Stanami Zjednoczonymi. Tak jednak się nie stanie.
Jeszcze gorzej wygląda przypadek Unii Europejskiej. Perspektywy akcesyjne Ukrainy to w najlepszym przypadku kilkanaście lat. W tym momencie nikt nie podejmie jednak reform, które są konieczne. A nawet jeśli ktokolwiek by się ich podjął, nie ma szans na ich realizację.
Za cenę wspierania separatystów i pewnej liczby ludzkich istnienń tygodniowo Putin utrzymuje Ukrainę z dala od Europy. To dla niego cena niewielka – za jego prezydentury w samej Rosji zginęło więcej osób.
Ukraina utrwala także władzę Putina nad samą Rosją. Każdemu obywatelowi Federacji można teraz pokazać, że tam gdzie braknie Putina, może rozpanoszyć się zło i śmierć. W Rosji jest przecież zupełnie inaczej, jeszcze pół roku temu na Ukrainie też było inaczej. Ukraińskim starszakiem będzie można karmić Rosjan przez wiele najbliższych lat. Putin po opanowaniu narzędzia stabilizacji, uczy się wykorzystywać w swojej polityce destabilizację. I na razie odnosi w tej sprawie zwycięstwo.