Szanowni Państwo,

wybory prezydenckie otworzyły nowy etap w najnowszej historii Ukrainy. W ciągu ostatnich 23 lat to już „trzecie otwarcie” – po odzyskaniu niepodległości w 1991 r. i pomarańczowej rewolucji sprzed dekady. Czy tym razem nadzieje obywateli zostaną wreszcie spełnione?

Analitycy specjalizujący się w obszarze b. ZSRR są wyjątkowo zgodni. Ukraina nigdy jeszcze nie była w tak trudnej sytuacji. Gospodarka znajduje się na krawędzi całkowitego załamania, a we wschodniej części kraju wciąż trwają walki z separatystami. Także położenie geopolityczne kraju coraz bardziej się komplikuje. Nawet jeśli zgodzimy się, że Unia Europejska powoli wychodzi z kryzysu gospodarczego, sukces partii eurosceptycznych stanowi wyraźny znak, że polityczny klimat w Europie nie będzie w najbliższej przyszłości sprzyjać rozmowom o rozszerzaniu Wspólnoty. Tymczasem zwycięski kandydat ukraińskich wyborów, Petro Poroszenko, obiecuje, że wprowadzi kraj do UE już za dekadę. Realny scenariusz czy wyborcza demagogia?

Szanse na pełen sukces demokracji na Ukrainie są niewielkie – są jednak i powody do ostrożnego optymizmu. Władimir Putin zapowiedział, że bez względu na wynik głosowania Moskwa uzna wybór Ukraińców. Wysoka frekwencja wyborcza i zdecydowane zwycięstwo Poroszenki, dają nowo wybranemu prezydentowi silną legitymizację do przeprowadzenia niezbędnych reform. Jeśli państwa Zachodu nie zapomną o obietnicach złożonych Ukraińcom i zaoferują realną pomoc finansową, polityczną oraz doradczą, Kijów może wreszcie zacznie wychodzić na prostą. Dziś chyba nikt nie ma złudzeń, że tak jak do tej pory Ukrainą rządzić się po prostu nie da. Parafrazując starą, polityczną dewizę, można stwierdzić, że Ukraina staje dziś przed prostym wyborem – reformy albo śmierć!

Jakie zatem kroki powinien podjąć nowy prezydent i na jakie zagrożenia musi zwrócić szczególną uwagę? O to zapytaliśmy uczestników konferencji „Ukraine: Thinking Together”, kongresu, który zakończył się tydzień temu w Kijowie. W rozmowie otwierającej numer, bułgarski politolog Iwan Krastew przekonuje, że najpilniejszym zadaniem jest zidentyfikowanie odpowiednich podmiotów, z którymi należy podjąć dyskusję o przyszłości kraju. Zdaniem Krastewa, rozmawiać należy nawet z ugrupowaniami radykalnymi, o ile tylko wciąż uznają one legalność władz w Kijowie. „Najgorszym rozwiązaniem byłoby wejście Moskwy w rolę negocjatora prowadzącego rozmowy w imieniu części Ukraińców”, twierdzi nasz rozmówca.

Podobną opinię wyraża francuski filozof Bernard-Henri Lévy, obecnie pełniący funkcję jednego z doradców Petra Poroszenki. Zaraz po objęciu urzędu nowy prezydent powinien zwrócić się do wszystkich Ukraińców, niezależnie od miejsca zamieszkania i języka, jakim się posługują. Decyzja Poroszenki o złożeniu pierwszej wizyty w Doniecku to sygnał, że polityk słucha swoich doradców. Nawet takie gesty nie zdadzą się jednak na wiele, jeśli Ukraina nie otrzyma pomocy z zewnątrz, a zagrożenie ze strony Rosji nie zostanie oddalone kolejnymi sankcjami ekonomicznymi.

Z tezą tą nie zgadza się nasz kolejny rozmówca, były minister spraw zagranicznych Francji, Bernard Kouchner. Sankcje ekonomiczne niekiedy są skuteczne, ale stosowane wobec Rosji nigdy nie przyniosą pożądanych skutków. Sankcje osobowe „wymierzone w bliskich współpracowników rosyjskiego prezydenta nie robią na nim najmniejszego wrażenia. Owszem, mogą się one wiązać z jakimiś utrudnieniami dla tych ludzi, bo nie dostaną wizy do Europy, ale to przecież nie powstrzyma Putina”, twierdzi Kouchner i argumentuje, że najważniejszym środkiem nacisku jest presja polityczna.

Czy jednak Bruksela jest w stanie uratować Ukrainę? Unia musi najpierw odpowiedzieć sobie sama na pytanie, czy stanowi rzeczywistą wspólnotę wartości, czy dawno już ugięła się pod brzemieniem partykularnych interesów, wyzwań surowcowych oraz chciwości na rosyjskie brudne pieniądze, mówi w rozmowie z „Kulturą Liberalną” Ola Hnatiuk. Jeśli wybierze tę pierwszą odpowiedź, należałoby ponownie przemyśleć otwarcie wobec Ukrainy – dopuszczające całkowite zniesienie wiz, twierdzi ukrainistka.

Co zatem tak naprawdę stanowi alternatywę dla Ukrainy? Na niemocy Brukseli najwięcej korzysta Władimir Putin, cieszący się wśród rosyjskich obywateli – czego dowodzą sondaże przeprowadzone po agresji na Krym –powodzeniem, o jakim europejscy politycy mogą w swoich krajach jedynie marzyć. Na czym polega fenomen popularności rosyjskiego prezydenta i czy naprawdę reprezentuje on poglądy większości Rosjan? Na to pytanie odpowiada w swoim artykule Andrzej Waśkiewicz. „Rosjanie oczekują od władzy tyleż realizacji swoich materialnych interesów, co spełnienia dziejowej misji narodu rosyjskiego, żywiołu przekraczającego granice Federacji Rosyjskiej”. Tak rozumiane posłannictwo może wypełnić tylko Rosja zarządzana silną ręką. Czy w związku z tym w najbliższym czasie nie ma już jakichkolwiek widoków na demokratyzację tego kraju? Niekoniecznie. Waśkiewicz dostrzega w rosyjskim systemie zwiastuny przemian. Czy to jednak nie aby nowy „wiatr ze wschodu”?

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

Stopka numeru:

Niniejszy Temat tygodnia został przygotowany wspólnie z Fundacją Współpracy Polsko-Niemieckiej.

Autorzy koncepcji Tematu tygodnia: Jarosław Kuisz, Łukasz Jasina, Łukasz Pawłowski, Karolina Wigura.

Współpraca: Kacper Szulecki, Błażej Popławski.

Koordynacja ze strony Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej: Joanna Czudec, Magdalena Przedmojska.

Koordynacja ze strony „Kultury Liberalnej”: Ula Jurgiel.

Autor ilustracji: Kamil Burman [one-of-none.com]

FWPN_rgb